Jak ten czas zapierdziela. Dopiero był piątek, gdzie on jest?! Znów zagięłam regularne dodawanie.
W piątek, jeszcze powiem, że sprawdzian poszedł mi słabo, późno wróciłam, do tego zmęczona, nie miałam siły - wybaczcie. A w sobotę co? Miałam spokojnie pojechać do lidla, szukać RS Vanilla Chai Latte i wieczorem nadrobić wpis, a tu co? Panowie przychodzą wstawiać drzwi. Totalna demolka, wyszli po 19, potem trzeba było ogarnąć, cały dzień bez internetu, potem już mi się nawet nie chciało go podłączać, zmęczona ciągłym hukiem i znudzona żarciem ciasta poszłam spać. Dziś dalszy ciąg sprzątania, szybki obiad, teraz wzięłam się za lekcje, na pierwszej godzinie sprawdzian, nie mogę się ogarnąć. Zamiast się uczyć, siedzę i piszę, znów liczę na farta, może uda się ściągnąć, może będzie łatwy. Chyba nigdy nie poprawię zawalonych ocen. Ale wiecie co? Nie zależy mi na tym, nie chce mi się, to co mam mnie zadowala, mi wystarcza.
Wrócę jeszcze do sytuacji z piątku, napadła mnie ogromna chcica na chałwę, wstąpiłam więc na chwilę do Almy, połaziłam między regałami i poszłam skanować (was też to denerwuje - waga się nie zgadza, na wadze znajduje się produkt, którego nie powinno być..) za mną idą jakieś dziewczyny, okej niech idą, zabronię im? czego? Wspomnę jeszcze, że chwilę wcześniej je spotkałam, gapiły się na mnie jak nie wiem, gadały między sobą i coś pokazywały na telefonie. Ludzie - obgadujecie mnie? Okej róbcie co chcecie, ale trochę dyskrecji by się przydało, nawet śmiesznie to wygląda. Albo mówicie mi to w twarz, albo do siebie - taka rada, dla wszystkich :D No więc wróćmy do sklepu, idą za mną, ja wiecie taka nowoczesna :D wsuwam pieniądze a one stoją, wręcz na mnie, za plecami, jakby mogły to by mi chyba na głowie stanęły! Starałam się nie wybuchnąć, tylko zapytałam czy bliżej stanąć się nie dało, wtem wszystkie oczy dookoła skierowały się na mnie, heloł ?Nie jestem nie miłą osobą, trochę specyficzną, trzeba mnie poznać aby zrozumieć i polubić. Ale kiedy jestem zmęczona po całym dniu, chcę być już w domu, a w głowie siedzi mi godzinny powrót do domu - z niepewnym miejscem stojącym w autobusie, mogę być naprawdę wredna, nie lubię ludzi, a co dopiero w takim momencie.
Z otwarciem zwlekałam tak długo, jak tylko się dało, aż w końcu kiedy koniec ważności, a co za tym idzie "świeżości" zbliżał się ku końcowi, postanowiłam otworzyć, lepiej nie ryzykować. Nie kupiłabym go, nie kupiłam - mama chciała spróbować, nie sposób było odmówić. Opakowanie nie ma w sobie nic specjalnego, bardziej brzydkie niż ładne. Zawartość to 100 gramów czegoś z czym nigdy nie miałam styczności, nie zależało mi na tym aby mieć. Praktycznie nic nie wskazywało na to, że mogłoby mi posmakować, migdałów w składzie tyle co kot napłakał (5%) - marne więc szanse by uratowały sytuacje.
Baklava - jak mówi wikipedia to ciasto filo przełożone orzechami z cukrem lub miodem, zapieczone, pokrojone, następnie polane lukrem lub syropem z cukru, wody i soku cytrynowego, posypane zmiażdżonymi pistacjami.
Będzie słodko (21% cukru), będzie bez miodu, będzie ze znikomą ilością orzechów. Nie zwlekajmy dłużej i zobaczmy jak ma się sprawa wizualna.
Otworzyłam i matko kochana! Jak to się lepi, jak to się leje. Wyjęłam tackę, która tak naprawdę nie była potrzebna, cała była mokra, ulepiona, położona rozlała mnóstwo syropu, którego jeszcze więcej zostało w opakowaniu.
Zapach - dziwny, ciężki, nic więcej nie mogę powiedzieć. Wierzch "batona greckiego" jest mocno złoty, gładki, acz pofalowany. Wyjęłam masywny prostokąt i go rozkroiłam, ułożyłam do zdjęcia, poszłam umyć ręce, jedyne o czym myślałam to to, że nie może być on dobry, że nigdy nie umazałam się tak podczas sesji xD W składzie zero pistacji, brak miodu, za to syrop glukozowy i 14% olejów roślinnych, no dobra, pewnie gorsze rzeczy jadłam tylko akurat nie czytałam co mają. Trzeba spróbować. Ciasto odchodzi cieniutkimi, półprzeźroczystymi warstwami. Bardzo mokre, mimo, iż sprawiało wrażenie rozpadającego się w ustach, jest jakby twardawe, przykleja się do podniebienia, zostało pozbawione smaku, jak papier..
Migałów choć nie jest dużo, to są one w sporych kawałkach, nie chrupią jak świeże, pół miękkie, raczej niemożliwością było aby zachowały chrupkość. Reszta wnętrza to jakieś wióry, bułka tarta. Wszystko to utopione w syropie, cukrowo - pseudo miodowym. Nie wyczułam ani cynamonu, ani goździków.
Całość była bardzo słodka, lepka, jedyny smak to cukrowy syrop (glukozowy :D). Migdały, ciasto, zostały utopione, dosłownie i w przenośni. Utonęły w nim.
Nie było to obrzydliwe, nie zjadliwe, ale z pewnością nie pyszne. Wiórkowe nadzienie nie było zbyt przyjemne(?)/fajne, a polowa była wystarczającą porcją. Skończyłam z totalną cukrową słodkością w ustach i mieszanymi odczuciami.
Ocena: 2.5/6
Cena: ups, nie pamiętam :D
Gdzie Kupiłam: Alma
Kaloryczność: 368/100g
Chcecie zdjęcia składów, czy lepiej nie wiedzieć co drzemie w słodkościach? :D
dawaj zdjęcie składu! :D Marzę by spróbować baklavy odkąd widziałam ją w masterchefie! Z przyjemnością bym kupiła za przystępną cenę >.< I mimo twojej oceny, z chęcią bym spróbowała taką jednoporcjową słodkość :D
OdpowiedzUsuńCo do wstępu- lubię takie długie, choć nie powiem :D Brakowało Cię >.< Ale życie to życie i ciężko jest cokolwiek zaplanować, bo ono pisze własne scenariusze :)
Wydaje mi się, że kosztowała maks do 5 zł :D
UsuńBrakowało? Haha, nie sądziłam :D
A jednak! Spójrz tylko na wyświetlenia z mojej strony :) do 5 złoty to wziełabym pod uwagę ^^
UsuńU mnie w Saray Kebab jak na początku go otwarli to do każdego zamówienia dostawało się baklavę i turecką herbatę. Baklavę zjadłam raz i potem mocno mi siedziała na żołądku, (to na pewno nie kebab:P kebaby mi nie szkodzą:D) więc gdy następny raz tam szłam, to z gratisów brałam tylko herbatę.
OdpowiedzUsuńTym bardziej nie kupiłabym jej w paczkowanej wersji w sklepie
Haha, 'kebaby nie szkodzą" :DD
UsuńJezu, zazdroszczę podejścia, bo jak by mnie takie dziewczyny obgadywały, a co gorsza jeszcze starsze bądź rówieśniczki to bym chyba wybuchła płaczem, serio :P Ja strasznie biorę do siebie każde spojrzenie, gest...jestem nienormalna :D
OdpowiedzUsuńCo do tego cuda...pewnie czytałaś moją recenzję odnośnie Baklavy? Zjechałam ją ostro...to jest po prostu niejadalne :D
Nie można się tak wszystkim przejmować, trzeba to olać i tyle, spróbuj :D
UsuńCzytałam i doskonale pamiętam xD
Bie lubie bakalvy I chyba nigdy nice polubie. Jadlam i w Poslce i w Grecji, ale to slodycze nie dla mnie. Nie lubie miodu, mam na niego uczulenie, I ogolnie ona jest taka... ciezkostrawna, jak napislaas,, ciezka,,
OdpowiedzUsuńCiężka to jej idealne określenie, piona - ja też za miodem nie przepadam xD
UsuńA daj to zdjęcie składu, pośmiejemy się trochę :P
OdpowiedzUsuńBoże, tego to nawet palcem byśmy nie tknęły :P Brr, wygląda okropnie a samego cukru nigdy w życiu byśmy jeść nie chciały :P
Pytałam czy ogólnie chcecie, ale okej :D
UsuńNigdy nie próbowałam, zawsze chciałam. Lidlowe są za duże i nie mają rozpiski wartości odżywczych. Za taką mniejszą mogłabym się rozejrzeć, choć to znowu niepozorny dziad, bo aż 100 gramów ma. Smakiem mnie nie odstraszyłaś, bo - jak zawsze powtarzam - trzeba sobie wyrobić własne zdanie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że przyjmujesz moją zasadę - brak wartości odżywczych oznacza brak zakupu :D
UsuńBaklava? Ja zawsze i wszędzie! Ale bardziej preferuję tzw. kuru baklava, czyli suchą, która jest wygodniejsza w transporcie i mniej brudzi paluszki x)
OdpowiedzUsuńTęskno czasem za Turcją :C
Ta o której mówisz brzmi lepiej, ale i tak na razie nie mam ochoty :D
Usuń