Eh, jak mnie czas goni, o 20 ocknęłam się, że może wypadałoby chociaż wypisać na kartkę najważniejsze wiadomości, jutro sprawdzian z chemii, polskiego, kartkówka z fizyki i powtórzenie, a ja co? Na nic się nie uczyłam, z 6 lekcji odrobiłam jedynie fizykę, ale wiecie co wam powiem? Nie obchodzi mnie to zbytnio, cieszę się, że się tak tym wszystkim nie przejmuję, owszem przed klasówką będę sobie mówiła "mogłaś się uczyć, dlaczego się nie uczyłaś". Ale jakoś będzie, zawsze jest i było, w dodatku wcale nie źle, bo oceny nie są złe.. Dobra koniec gadania bo coraz później się robi :D
Dziś, jak mówi wujek Google, "Błękitna wstęga Atlantyku", dlaczego u nas nie ma takich nazw słodyczy? :D
Wafelki te jednoznacznie kojarzą mi się z wakacjami w Anglii, najprawdopodobniej 2 lata temu, kiedy to na nie miałam fazę, dzień w dzień jadłam, poszło ich nie mało, smakowały mi więc bardzo, tak bardzo, że od tamtej pory ich nie jadłam, przejadły mi się, ale chciałam sprawdzić co takiego widziałam? Przeniosę się w 25 stopniowy dzień? Jak to bywa w UK wszelkie batoniki pakowane są w zbiorcze opakowania, tych było 8, małych, zgrabnych, oddzielonych od siebie kolejnymi papierkami, bardzo ekologicznie, ale za to jak praktycznie. Wygląd? Jak to produkty tego typu, jasna polewa tworząca fale, tylko rozmiar pomniejszony. Znad brązowego prostokąta uniósł się słodziutki zapach, mocno wyczuwalne było mleko w proszku, za nim do nosa dotarła, jakby dopiero co rozpuszczona, czekolada. Apetycznie, nie powiem, ze nie.
Czekolady najwięcej znalazło się na bokach, na górze, po przekrojeniu, zaczyna się trochę kruszyć i odpadać. Tłusto - mleczna, słodka i gładka, totalnie nie kakaowa, ot najzwyklejsza mleczna czekolada, jest jej za mało, aby się wczuć.
Wafelki oddzielają się z niezwykłą łatwością, są lekkie, smakują zupełnie tak jak takie wafle do przekładania. Cienkie, dość neutralne w smaku, lekko tylko słodkie, ale niestety nie pierwszej świeżości, jak się okazało jedynie te z wierzchu, znaczy te, które miały kontakt z czekoladą - trochę styropianowe, plastry wewnątrz były już okej, krucho - chrupiące, choć nadal nie zbyt mocno wypieczone. Kremu, który je przekłada jest mało, tłusty, ale bardzo proszkowy, przez to sprawia wrażenie suchego. Cukrowy, czuć także mleko w proszku, ale ogólnie raczej bezpłciowy.
Całość jest bardzo słodka, cały czas czuć czekoladę, krem (o ile mogę go tak nazwać) słabo, jednak nie można uznać tego za minus. Gryzę bloczek, wafelki nie powalają chrupkością, a powinny, krucho - trzeszczące, nieco styropianowe. Taka gorsza wersja wafla Nesquik.
Słodko, pierwiastek mleka w proszku towarzyszy cały czas, przez moment miałam wrażenie, że w tle pojawiło się także słodkie kakao, ale na ile to efekt mojej wyobraźni, a ile w tym prawy to nie wiem.
Niestety zburzyłam tym swoje wspomnienia, już nie było tak pięknie, wolałam o nim myśleć w samych superlatywach.
Ocena: 3/6
Kaloryczność: --->>