Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Inne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Inne. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 lutego 2016

Olympos, Chałwa Kakaowa

...

Chałwę polubiłam stosunkowo niedawno, za to całym sercem, co prawda szkoda mi wydawać 40 złotych na 200 gramów "prawdziwego Tureckiego wyrobu", ale Biedronkowa za 2 złote również nieźle daje radę, zaś na domową się nie porywam, obawiam się o konsystencję :D Jednak nie o tym, produkowaną w Grecji wypatrzyłam w Almie za niecałe 7 polskich monet, więc jak najbardziej okej, tylko skład niezachwycający. No dobra, któregoś dnia nabrałam dzikiej ochoty na chałwę, dziś natomiast mogę Was "poczęstować" kawałkiem :D Opakowanie jest nijakie, przedstawia wszystko co potrzeba, ale nie wzbudza żadnych emocji. Wyjęłam plastikowe pudełko, które wydało mi się mocno nie praktyczne, ale chałwa wydostaje się bez problemu. Wygląda ładnie i apetycznie lecz jest w głównej mierze ciemna, a nie jak przedstawia obrazek (powinnam dobrze o tym wiedzieć :D). Jak każdy ten wyrób zostawia tłuste ślady, na szczęście nie ma powłoki grubej czy lepkiej i cukrowej. Pachnie ona sezamowo i słodko. 


Krucha i raczej mało tłusta. Część ciemna prawie nie słodka, gorzka i nie kakaowa, cóż, czego chcieć od 2% kakao. Mało sezamowa, gdyż głównie gorzka i to przyćmiewa wszystko, a nie jest to gorycz naturalnie pochodząca od sezamu. Części jasnej jest znacznie mniej, a na (nie)szczęście to ona ma dużo lepszy smak, dużo słodsza, lepiej wyczuwalny i odczuwalny jest sezam. W całości przez ilość, a także intensywniejszy smak głównie czuć część kakaową, na początku jest gorzko, dopiero po chwili dochodzi słodycz i choć brzmi to absurdalnie, sezam. Chałwa jest mocno krucha, charakterystycznie suchawa i wilgotna, ehh, ja i te ciągłe sprzeczności. Tłusta w sposób naturalny, na szczęście nie palmowy i "dotłuszczany", wszystko psuje ta obrzydliwa gorzkość, nie wiem jak to możliwe, bo syrop glukozowo - fruktozowy (jakby nie można było dać miodu >.<) stanowi aż 44%, powinno być słodko jak nie wiem. Nie kakaowa, nie waniliowa, czyli co? bez głębszego smaku. Oczywiście pod koniec jedzenia trochę zbiera się w zębach, ale to raczej normalne. 


 Nie jest tak, że słodycz nie obecna jest wcale, czuć ją lecz nie nadto, gorzkość zabija i dominuje wszystko, powoduje, że smak sezamu czuć w tle. Jakby w fabryce podczas podprażania ziarenek ostro je przypalili. Na początku wahałam się między 2 a 3, bo przy pierwszych dwóch gryzach nie było tak źle, jednak po kilku większych kęsach, próbie wyłapania smaku, było coraz gorzej. Nie zjadłam wyznaczonych 100 gramów, które zawsze zbyt szybko się kończą. Biedronkowa czy Lidlowa JAK DLA MNIE się nie umywa, a dlaczego piszę to wielkimi literami? Nieudany zakup chętnie przygarnęła mama, która stwierdziła, że jest pyszna i "to prawdziwa chałwa, a nie tam twój słodki ulepek", który zaznaczam ma jedynie 2% masy sezamowej mniej, a co ja poradzę, że tak kocham słodką i sezamową chałwę. 


Ocena: 2/6
Cena: 6.99 - promocja (10.99 - cena regularna) 
Gdzie Kupiłam: Alma
Kaloryczność:  540/100g


czwartek, 14 stycznia 2016

Eiskusschen Eiskonfekt - Lodowe cukierki

Przechadzając się z mamuśką po Kaufie, natknęłyśmy się na trzy metalowe kosze(?), każdy wypełniony resztkami serii świątecznych produktów, oczywiście w atrakcyjnej cenie.
 "O! To te czekoladki, które przywoził mi wujek X, prawdziwe niemieckie czekoladki! Pamiętam. Ale one były wstrętne. Kupię Ci je."  - ale.. - "Ja ci je kupię, na pewno, biorę je" - no, jak chcesz.. 
Jak widać do gadania miałam nie wiele, miałam za to w głowie "wstrętne, wstrętne, wstrętne" - ehh, dzięki mamo. 
"Podarunek" oczywiście przyjęłam, jak zwykle włożyłam do pudła i kazałam czekać. Nie długo, sporo było pyszności na blogu, to czas na przeciwieństwo, jak będzie straszne to nie zjem, przecież nie muszę, oddam komuś. 

UWAGA: mnóstwo powtórzeń słów takich jak: miękki, tłusty, dziwny - w odpowiednich formach. 


Czekoladki zapakowane zostały w przeźroczysty, workowy rożek, kilka śnieżynek i mamy świąteczno - zimową edycję. W środku znajdziemy 17 kostek, grubych, ale niedużych, takich na dwa gryzy, zapakowanych oddzielnie.  Trzy kolory i trzy grafiki, za to smak jeden, dziwne :) Jak przystało na "cukierki lodowe", obrazki są zimne, Eskimos, pingwin na krze i ptak wśród padającego śniegu. No dobra, zdjęłam jeden z nich, zastałam widok przywodzący na myśl rarytas PRL-u, do tego chyba w sklepie trochę się rozpuściły, lekko zbielały, a boki wyglądają jak porośnięte pleśnią - mniam!
A zapach? Jakby go nie było, może to i lepiej, wszystko to przypominało mi, że podobno są wstrętne. 
Wzięłam nóż i zaczęłam działać. Wchodzi w czekoladkę miękko, jak w masło leżące poza lodówką dwie godziny, ona zaś przylepia się do zabójcy i kurczowo trzyma. 


Nie oczekiwałam nadzienia, trzeba jednak się dobrze przyjrzeć, aby dostrzec cienką warstwę u góry i grubości kartki kartki papieru na spodzie. "Czekolada" jest bardzo miękka, po co cudzysłów? Jest to wyrób czekoladopodobny, bardzo trudno go oddzielić i spróbować. Nieco mniej tłusta i nie tak gładka jak nadzienie, miałka, czuć kakao (bardziej niż w nadzieniu), ale jest to strasznie tanie i płytkie. Rozpuszcza się momentalnie, sekunda i znika, bez pożegnania, ale i bez żalu z mojej strony. 
Nadzienie/wnętrze/część konkretna, jest jeszcze miększa, ogromnie tłusta, gładka, ale zostawia "mąkę" na ustach i języku. Gorzkawe, aczkolwiek bardziej słodkie, czekoladowo - kakaowe, z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nie wyczułam tu obiecywanego przez producenta, orzechowego smaku. Jeszcze raz tłuste, nieco margarynowe, rzeczywiście zimne, to dziwne, ale na języku czuć lekki, przedziwny chłód. 
Rozpuszcza się błyskawicznie, raczy nas swoim zaskakująco trudnym do określenia smakiem, nie robi błotka i znika. 


Drugą czekoladkę ugryzłam, było jeszcze gorzej. Wbiłam zęby jak w masło, miękkie masło, a siekacze się odcisnęły(?), nie wiem czy wiecie o co mi chodzi. Chciałam działać zębami, a ona i tak zaczynała się rozpuszczać, gładka, lekko gorzka, czekoladowa i wyczuwalnie (choć nie zaskakująco, imponująco, intensywnie) kakaowa i słodka, niestety jaki smak by nie był i tak mało zwracałam na to uwagę. Czułam, jakbym jadła masło, gryzła kostkę z maselniczki, wzbogaconą o czekoladowe smaki. 
Kostki są jednolite, podczas jedzenia niemożliwym jest wychwycenie otoczki, ciągną się i gną, sprawiają wrażenie zimnych, co zapewne było pożądane, nie wiem czy słusznie. Wystarczy potrzymać chwileczkę w palcach, zaczynają się topic i brudzić. 
Zdecydowanie lepiej sprawdza się roztapianie, wtedy nie czuć masakrycznej konsystencji, za to bardziej smak, słodki, czekoladowy, "pusty" i rodem z taniego kalendarza adwentowego. 

Przemilczę zdobywcę pierwszego miejsca w składzie. 
....
Nie wiem jak wy, ale ja słysząc cukierki lodowe mam przed oczami niebieskie opakowanie z miętowymi, dającymi uczucie zimna w buzi, landrynkami. CUKIERKI LODOWE z masy kakaowej, a wiecie dlaczego? Jak je jadłam, naprawę odczuwałam takie dziwne, lekkie zimno na języku, nie ma to jak "zimne mało/margaryna"! >.< A tak naprawdę to "nie ma to jak zimny, częściowo utwardzony tłuszcz kokosowy. 


Ocena: 2/6 (nie były niezjadliwe :))
Cena: 2.99
Gdzie Kupiłam: Kaufland
Kaloryczność: brak wartości odżywczych


sobota, 26 grudnia 2015

Thorntons, Festive Mini Caramel Shortcakes

Święta, święta i po świętach. Nie mogłam rozpocząć inaczej. Więcej było czekania na nie, ale cóż, powinniśmy się przyzwyczaić. Jak wam minęły? Spędziliście miło czas z rodziną? Bez zmartwień i kłótni? Mam nadzieję, że tak. Siedzę sobie przy choince, uwielbiam to. Święta lubię chyba najbardziej za dekoracje i nastrajanie się poprzez oglądanie filmów, słuchanie piosenek. W rzeczywistości oczywiście czar pryska i jest nieco inaczej niż sobie wyobrażałam, ale cóż, bywa, nie można mieć wszystkiego. Nie będę narzekać i was zanudzać, każdy chce jak najdłużej cieszyć się atmosferą i tym czasem, więc nie zatrzymuję was na długo, przecież "spotkamy" się jutro lub pojutrze, albo w jeszcze następny dzień lecz na pewno. Spędzajcie miło chwile z rodziną ;* 

 Jednak mała edycja :D Wzięło mnie na krótką wspominkę ;D Lubicie Kevina? Jak uwielbiam, oglądałam milion razy, chyba nigdy mi się nie znudzi. Pamiętam jak oglądałam go pierwszy raz, miałam kilka lat, 5?4?6? nie pamiętam tak dokładnie :D. Siedziałam na podłodze tak zapatrzona w telewizor, że nawet nie zauważyłam jak mama podkłada mi prezent pod choinkę. A było to w ty samym pokoju, do tego choinka stała obok mnie haha :D Wtedy już przestawałam wierzyć w mikołaja i te sprawy, ale byłam w szoku, a mama tłumaczyła, że to gwiazdka wrzuciła go przez okno  haha :D "Świąteczny cud" :D

Zastanawiałam się, pisać czy nie, co pisać i o czym. Stanęło na tym, że zaprezentuje wam dziś coś świątecznego, a właściwie w świątecznej wersji.  Po spróbowaniu brownie(?) spod tego szyldu, wiedziałam, że muszę zjeść od nich coś jeszcze, poprosiłam, a tu dodatkowo przywędrowała edycja limitowana, jestem w niebie. Podstawę już jadłam, przeczytacie o niej niedługo, od razu na drugi dzień otworzyłam tą i.. Sprawdźmy po prostu czy był to dobry pomysł.



Opakowanie jest dość małe i płaskie, oczami wyobraziłam sobie wielkość kostek, otwieram więc różową, świąteczną folię, swoją drogą, czy różowy kojarzy wam się ze świętami? Na plastikowej tacce spoczywają kawałki co najmniej marne, biedne, malutkie, za to ozdobione genialnie. Na równej tafli czekolady namalowano idealne, białe wzorki, wygląda to uroczo. Pachnie zupełnie nie tak jak myślałam, typowo wafelkowo, słowo daję, jak wafelek przekładany kremem kakaowym. No dobra, nawet nie pytam skąd taki zapach :D Wyjęłam kostki do zdjęć, są prawie idealnie równe, takie ładnie, a współpracować nie chciały. Modele słabi, ciągle ostrość gubiłam >.<


To próbujemy. Czekolada ładnie daje się oddzielić, nie za gruba, nie cienka jak opłatek, chce się rzec idealna, ale co ze smakiem? Mleczna, gładka, lekko tylko tłusta, do tego wyczuwalnie kakaowa. Nie przesłodzona i naprawdę dobra, szybko i błogo się rozpuszcza. Pod nią jest warstwa karmelu, przypomina mi on bardziej masę karmelową. Jest miękki, rzadki, nie rozlewa się, ani nic z tych rzeczy, ale nie jest nawet w małym stopniu zwarty. Słodki i nieco proszkowy, karmelowy - tu ameryki nie odkryłam, jednak znalazłam także miodową nutę. Spód składa się z drobno pokruszonych, a raczej zmielonych ciastek. Ziarnisty, mocno wypieczony i lekko słony, (nie)stety trochę czuć tłuszcz jakim został zlepiony, ale nie przeszkadza mi to. Nie jest to obrzydliwe, margarynowe czy przesadne. 


Nie zawiodłam się. Było mocno słodko, miękko, z wierzchu idealnie gładko,  zaraz karmel rozpływał się po buzi, następnie ziarnisty spód trzeszczał w zębach. Trzy całkiem różne warstwy, całkiem inne smaki i konsystencje, łączyły się i uzupełniały. To jest naprawdę pyszne, w dodatku to coś innego, nie widziałam w Polsce czegoś podobnego, a szkoda, Thorntons będę poznawać dalej. 


Ocena: 6/6
Kaloryczność: --->

niedziela, 22 listopada 2015

Vrettos, Baklava

Jak ten czas zapierdziela. Dopiero był piątek, gdzie on jest?! Znów zagięłam regularne dodawanie. 
W piątek, jeszcze powiem, że sprawdzian poszedł mi słabo, późno wróciłam, do tego zmęczona, nie miałam siły - wybaczcie. A w sobotę co? Miałam spokojnie pojechać do lidla, szukać RS Vanilla Chai Latte i wieczorem nadrobić wpis, a tu co? Panowie przychodzą wstawiać drzwi. Totalna demolka, wyszli po 19, potem trzeba było ogarnąć, cały dzień bez internetu, potem już mi się nawet nie chciało go podłączać, zmęczona ciągłym hukiem i znudzona żarciem ciasta poszłam spać. Dziś dalszy ciąg sprzątania, szybki obiad, teraz wzięłam się za lekcje, na pierwszej godzinie sprawdzian, nie mogę się ogarnąć. Zamiast się uczyć, siedzę i piszę, znów liczę na farta, może uda się ściągnąć, może będzie łatwy. Chyba nigdy nie poprawię zawalonych ocen. Ale wiecie co? Nie zależy mi na tym, nie chce mi się, to co mam mnie zadowala, mi wystarcza. 

Wrócę jeszcze do sytuacji z piątku, napadła mnie ogromna chcica na chałwę, wstąpiłam więc na chwilę do Almy, połaziłam między regałami i poszłam skanować (was też to denerwuje - waga się nie zgadza, na wadze znajduje się produkt, którego nie powinno być..) za mną idą jakieś dziewczyny, okej niech idą, zabronię im? czego? Wspomnę jeszcze, że chwilę wcześniej je spotkałam, gapiły się na mnie jak nie wiem, gadały między sobą i coś pokazywały na telefonie. Ludzie - obgadujecie mnie? Okej róbcie co chcecie, ale trochę dyskrecji by się przydało, nawet śmiesznie to wygląda. Albo mówicie mi to w twarz, albo do siebie - taka rada, dla wszystkich :D  No więc wróćmy do sklepu, idą za mną, ja wiecie taka nowoczesna :D wsuwam pieniądze a one stoją, wręcz na mnie, za plecami, jakby mogły to by mi chyba na głowie stanęły! Starałam się nie wybuchnąć, tylko zapytałam czy bliżej stanąć się nie dało, wtem wszystkie oczy dookoła skierowały się na mnie, heloł ?Nie jestem nie miłą osobą, trochę specyficzną, trzeba mnie poznać aby zrozumieć i polubić. Ale kiedy jestem zmęczona po całym dniu, chcę być już w domu, a w głowie siedzi mi godzinny powrót do domu - z niepewnym miejscem stojącym w autobusie, mogę być naprawdę wredna, nie lubię ludzi, a co dopiero w takim momencie. 


Z otwarciem zwlekałam tak długo, jak tylko się dało, aż w końcu kiedy koniec ważności, a co za tym idzie "świeżości" zbliżał się ku końcowi, postanowiłam otworzyć, lepiej nie ryzykować. Nie kupiłabym go, nie kupiłam - mama chciała spróbować, nie sposób było odmówić. Opakowanie nie ma w sobie nic specjalnego, bardziej brzydkie niż ładne. Zawartość to 100 gramów czegoś z czym nigdy nie miałam styczności, nie zależało mi na tym aby mieć. Praktycznie nic nie wskazywało na to, że mogłoby mi posmakować, migdałów w składzie tyle co kot napłakał (5%) - marne więc szanse by uratowały sytuacje. 
Baklava - jak mówi wikipedia to ciasto filo przełożone orzechami z cukrem lub miodem, zapieczone, pokrojone, następnie polane lukrem lub syropem z cukru, wody i soku cytrynowego, posypane zmiażdżonymi pistacjami.
Będzie słodko (21% cukru), będzie bez miodu, będzie ze znikomą ilością orzechów. Nie zwlekajmy dłużej i zobaczmy jak ma się sprawa wizualna. 
Otworzyłam i matko kochana! Jak to się lepi, jak to się leje. Wyjęłam tackę, która tak naprawdę nie była potrzebna, cała była mokra, ulepiona, położona rozlała mnóstwo syropu, którego jeszcze więcej zostało w opakowaniu.  


Zapach - dziwny, ciężki, nic więcej nie mogę powiedzieć. Wierzch "batona greckiego" jest mocno złoty, gładki, acz pofalowany. Wyjęłam masywny prostokąt i go rozkroiłam, ułożyłam do zdjęcia, poszłam umyć ręce, jedyne o czym myślałam to to, że nie może być on dobry, że nigdy nie umazałam się tak podczas sesji xD W składzie zero pistacji, brak miodu, za to syrop glukozowy i 14% olejów roślinnych, no dobra, pewnie gorsze rzeczy jadłam tylko akurat nie czytałam co mają. Trzeba spróbować. Ciasto odchodzi cieniutkimi, półprzeźroczystymi warstwami. Bardzo mokre, mimo, iż sprawiało wrażenie rozpadającego się w ustach, jest jakby twardawe, przykleja się do podniebienia, zostało pozbawione smaku, jak papier.. 
Migałów choć nie jest dużo, to są one w sporych kawałkach, nie chrupią jak świeże, pół miękkie, raczej niemożliwością było aby zachowały chrupkość. Reszta wnętrza to jakieś wióry, bułka tarta. Wszystko to utopione w syropie, cukrowo - pseudo miodowym. Nie wyczułam ani cynamonu, ani goździków.
Całość była bardzo słodka, lepka, jedyny smak to cukrowy syrop (glukozowy :D). Migdały, ciasto, zostały utopione, dosłownie i w przenośni. Utonęły w nim. 
Nie było to obrzydliwe, nie zjadliwe, ale z pewnością nie pyszne. Wiórkowe nadzienie nie było zbyt przyjemne(?)/fajne, a polowa była wystarczającą porcją. Skończyłam z totalną cukrową słodkością w ustach i  mieszanymi odczuciami. 


Ocena: 2.5/6
Cena: ups, nie pamiętam :D
Gdzie Kupiłam: Alma

Kaloryczność: 368/100g

Chcecie zdjęcia składów, czy lepiej nie wiedzieć co drzemie w słodkościach? :D


poniedziałek, 28 września 2015

Aksam, Beskidzkie Łakocie

Wszystko dobrze, a jednak.. Dopadł mnie kaszel i zostaję w domu.. Znowu, znowu zaległości, kurcze.. Już mi się nudzi, znudziło, ukiszę się w domu.. ughh.. Ale jutro się uczę i w środę idę do szkoły, muszę, mam niezaliczone wzory z fizyki, już trzeci tydzień.. 
Siedzę sobie dzisiaj, przejrzałam już przeróżne strony, konkursy, blogi, instagram, w końcu wzięło mnie na przemyślenia. Jednym z nich, chyba najlepszym, było jedzenie regularnych 5-ciu posiłków dziennie. Nigdy tak nie jadłam, ale skoro inni mogą i jest to takie zdrowe to czemu nie :D Matko, sama siebie zadziwiam, chora jestem to i chore pomysły przychodzą mi do głowy, proszę o wyrozumiałość xD no ale dobra, postanowione, trzeba próbować, macie pomysły na drugie śniadania do szkoły? ;)
Wiem, że blog nie o tym, ale spytać można, a teraz ciekawej, jakże krótkiej lektury..

Jakiś tydzień temu postanowiłam coś pochrupać, to u mnie rzadkość, bo zazwyczaj stawiam na czekoladę/ciastka (tak wiem, one też chrupią, ale no wiecie o co chodzi :D), było to podczas bezmyślnego wgapiania się w telewizor, bodajże Ranczo, albo nie, chyba Hell's Kitchen, tak to była piekielna kuchnia xD Czekajcie, o czym to ja, ach tak, dobrze sprawdziły się jako przekąska? 


Nie lubię paluszków, nie lubię słonych, wciągających przekąsek, nawet nie wchodzę w alejki, w których spoczywają - co innego gdy oblane są czekoladą, co prawda, gdyby nie to, że miałam za zadanie kupić dwie paczki solonych chipsów, nawet bym ich nie zauważyła, ale to szczegół. 
Czekolada mydli mi oczy, niczym mama myjąca włosy małemu dziecku.. Nie widzę nic, tylko pianę, czyli w efekcie nic - znaczy, czekoladę, nie widzę nic tylko czekoladę - w sumie na jedno było.. 

  

Białe, nieprzekombinowane, minimalistyczne, zachowane w stonowanych barwach (biały, niebieski, brązowy), opakowanie (chyba jesteście na tyle spostrzegawczy xDD ) - podoba mi się. Otworzyłam i trochę się zawiodłam, zwykły kartonik, nie tak jak było w internecie.. Cóż, nie rozpaczam długo i idę dalej. 
Jeszcze cienka, ogromna folia, denerwująca jak nie wiem co - to w niej siedzą paluszki. Nie jest ich dużo, nie jest też strasznie mało, tak na chwilę chrupania. Chyba dobrze, bo z tego co wiem, to z nimi (ogólnie paluszkami) jest tak: jeden, drugi, garstka, dwie, ile by nie było, znikają w mgnieniu oka. 
Sam "chrupek" jest cienki, mocno wypieczony, twardy i such. Nie słodki, nie słony także, zwyczajny, stanowi bazę dla czekolady, której jest aż 50% - jak dla mnie sporo.


  Gruba warstwa pokrywa paluszek w 2/3 długości. Słodka, bardzo szybko się rozpuszcza, jest całkiem dobra. 
Krótko, ale co tu więcej mówić, paluszek i niezła czekolada, prosto i poprawnie. Ciekawie się to łączyło, lecz mnie nie przekonało, więcej nie kupię. Zdania co do paluszków i innych tego typu nie zmieniłam (narazie xD), nawet z czekoladą :D
Ach, no i odpowiem na pytanie, które zadałam sama sobie, zaczynając pisać, sprawdziły, czy nie. Różnie można by odpowiedzieć. Tak - spełniają swoje zadanie, chrupią i wciągają, gorzej bo to zajęcie na moment.. Już koniec? Nawet czołówka nie dobiegła końca, no dobra wezmę jeszcze batonik..No dobra przesadzam, tak to się nie skończyło, ale szybko :D

Pisząc, o dziwo jeszcze w dzień konsumpcji, sprawdziłam jeszcze raz w internecie opakowanie, wzięłam swoje i <facepalm> też takie jest, a'la paczka papierosów. Jak ja tego nie zauważyłam :D


Ocena: 4
Cena: 3,59?
Gdzie Kupiłam: Alma
Kaloryczność: 473/100g
      w paczce 237 kcal

środa, 26 sierpnia 2015

Mlekovita, Owsianka truskawkowa

Jakież było dzisiaj moje zdziwienie :D wstaję rano, idę umyć twarz, a tu co? Nie ma światła! Ach tak.. trzeba czytać ogłoszenia..A kilka dni temu obok niego przechodziłam, zerkałam, ee, coś o elektryczności..
Na szczęście szybko włączyli, bo nie wiem co bym robiła. Boże, wyobrażacie sobie jak ludzie żyli bez światła, prądu, internetu..Elektryczności?! Może nie jestem jakimś tam strasznym "nołlajfem" ale życie bez internetu..Nawet nie chcę o tym myśleć :D


W końcu udało mi się dorwać i tą, ostatnią nie próbowaną z tej serii, także dziś usatysfakcjonowana mogę zakończyć, ale czy smacznie? a może trzeci próbowany kubeczek będzie wielkim rozczarowaniem? 


W składzie proporcje bez zmian, wskakują tylko truskawki i inne skoncentrowane soki. Różnica jakiej nie da się nie zauważyć to kolor, blado różowy, takiego właśnie się spodziewałam. Przez taflę jogurtu nie przebijają się się już tak intensywnie wsypane dodatki. Czas zanurzyć łyżkę! i..Zaskoczenie! Mnóstwo kawałków truskawek, kilka słusznej wielkości:


Mniej lub bardziej rozpaćkane, prawie pozbawione koloru i mocnego smaku, lekko kwaśne. Płatki owsiane są bardziej miękkie, niebezpiecznie blisko rozgotowanej papki dla bezzębnych, przez to odnoszę wrażenie jakby było ich jeszcze mniej niż u poprzedników. 
Na koniec słówko o jogurcie? masie? nie wiem jak to dobrze nazwać, ale chyba smakowo trafnym określeniem, będzie to pierwsze. Delikatnie kwaskowy i owocowy. Dokładnie jak najzwyklejszy, za rzadki, lecz dobry jogurt truskawkowy. 


Kończąc zaskoczyłam samą siebie, smakował mi, nawet najbardziej. Pełen malutkich pestek i kawałków, miał najwięcej smaku. 
Wiadomo, takie "gluty" nie zastąpią śniadania, ale (i tu znowu się powtórzę) jako jogurt z dodatkami, przekąska, będzie okej :)

Ocena: 8
Cena: 1,29
Gdzie kupiłam: Biedronka 
Kaloryczność: 157/porcja

środa, 12 sierpnia 2015

Nesvita, płatki owsiane z mlekiem i malinami

Wkurza mnie to, że miałam ze dwa dni weny, chęci pisania, pomysłów. Teraz pustka w głowie i mam wrażenie, że sensownego zdania nie sklecę. Cóż życie chyba składa się z lepszych i gorszych dni. Mam przeogromną nadzieję i chyba musi tak być bo inaczej zanudzę was na śmierć, jutro będzie lepiej. Wstanę pełna energii, zadowolona, spędzę miło dzień i napiszę wam coś ciekawego. Tak tak będzie, musi być, trzeba w to wierzyć ^^ Zabijcie mnie, ale dziś nic lepszego nie wymyślę. No bo co mam wam napisać skoro jedyne co przychodzi mi do głowy to to, że zjadłabym takiego pysznego miętowego loda z kawałkami gorzkiej czekolady, a i jeszcze jedno. Dziś noc spadających gwiazd, nie wiedziałam ;) A wy? Spędzacie noc na dworze, a może widzieliście już jakąś? Mam nadzieję, że nikt nie zapomniał o życzeniu? Ja siedzę przed laptopem, tłem do okna i powiem wam, że mam je daleko gdzieś! No bo co, sama mam usiąść na balkonie i gapić się w czarne jak zawsze niebo ?!


Estetyczne opakowanie, nie ma nad czym się rozwodzić, intensywne kolory, z tyłu napszczone informacji, aż człowiek dostaje oczopląsu. Producent informuje, że jest to produkt mniej słodki, tymczasem cukier już na drugim miejscu w składzie!


Zapach jest sztuczny, chemiczne maliny i słodycz, aromatów nie pożałowano, co innego tyczy się malin (2%), znikoma ilość. "Mleko", które powstało po zalaniu, dalej było rzadkie jak woda, potwornie słodkie, sztuczne i delikatnie proszkowe. Różowe kawałeczki owocu są kwaśne i miękkie. Płatki owsiane bez smaku, ach nie! przesiąkły cukrem, chemią i błyskawicznie rozmiękły.


Owsianka ma konsystencję gęstej, kleistej papki. Całość jest obrzydliwa, sztuczna, pełna aromatów, miękka niczym kleik dla maluchów bez zębów. Bardzo rzadko mi się to zdarza, ale wylądowała ona w koszu i na pewno więcej nie kupię, ani żadnego innego smaku.

Było to straszne, dlatego nie będę się dłużej zastanawiać i na jej temat rozpisywać, chcę zapomnieć. 

Ocena: 1
Cena: 1,55
Gdzie kupiłam: Uniwersam 
Kaloryczność: 192 kcal w porcji


niedziela, 9 sierpnia 2015

Muller, Riso o smaku czekoladowym

Macie czasem sny tak przejmujące, że nie dają wam potem spokoju. Nie chodzi mi tu nawet o koszmary, ale o takie dające do myślenia, przypominające o czymś.. Na początku nie mogłam zasnąć, było za gorąco, dopiero po czwartej, kiedy można było otworzyć balkony i wpuścić trochę świeżego powietrza. Od razu zamknęłam oczy i pojawił się ten obraz. Uliczki, głęboko brązowe oczy i słowa, słowa które doskonale pamiętam. Tłum ludzi, śmiech i ciemna droga. Obudziło mnie szczekanie psa, jak  co rano. Zrozumiałam, to tylko sen, chociaż wolałabym aby było inaczej. Pamiętam każdą "scenę", wypowiedziane zdanie, prowadzoną rozmowę. To nie daje mi spokoju, cały dzień myślę tylko o jednym, właśnie o tych dwóch godzinach, kiedy to w końcu usnęłam.  Chciałabym coś z tym zrobić, coś zmienić, może to ma coś znaczyć. Cały dzień jednak jestem tylko jakby nie obecna. Myślami wciąż tkwię tam. Myślałam, myślałam nad tym co dziś napisać, czym was rozśmieszyć, zaciekawić, ale jedyne co mam w głowie to spojrzenie. I nic z tym nie mogę zrobić.
Czy wam też czasem nie dają spokoju, czy tylko ja je tak zapamiętuje i rozbieram na czynniki pierwsze, przywołując przy tym wszystkie wspomnienia?


Tak jak mówiłam, poznaję się z Riso. Po pistacjowym do mojego koszyka trafił ten wariant. Opakowanie jest granatowe, od poprzedniego różni się jedynie zawartością łyżeczki. 
Gdy tylko zerwałam wieczko, poczułam przyjemny zapach, taki mleczny i.. Monte! tak, pachniał zupełnie jak ten deser. Już na starcie zapowiadało się dobrze.


Mimo, że się starałam, w siatce trochę się wymieszał, sos się przemieścił, co jak dla mnie jest potwierdzeniem tego, że mógłby być gęstszy. Z ryżem znów nie poszaleli, jest miękki, smaczny, w punkt. Otaczająca go masa? jest słodka i wyraźnie mleczna. Wsad/sos, który znajduje się na dnie jest ciemny, intensywnie czekoladowy, słodki i z delikatnym gorzko-kakaowym posmakiem, wydaje mi się rzadszy niż pistacjowy, jest go dużo.


Połowę znów wymieszałam, całość zyskała przy tym apetycznie wyglądający, czekoladowy kolor, jak i ten właśnie smak.


Jestem mocno zdziwiona, bo kolejny bardzo mi smakuje. Można zjeść zarówno oddzielnie, jak i wymieszać, oba te sposoby są równie smaczne. Nie jest przesłodzony, jak to Mullerowi się zdarza, naprawdę dobry. Odkrywam dalej, nie wykluczając powrotu do tego smaku ;)

Ocena: 9
Cena: 1,49
Gdzie kupiłam: Biedronka
Kaloryczność: 110/100g

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Mlekowita, Owsianka jabłkowa

Czy Wy też macie problem ze zdecydowaniem co zjeść. Ja zawsze. Czy to w domu, czy jeszcze w sklepie, patrze i patrze, nigdy nie wiem po co sięgnąć. W końcu kończy się to tak, że gdy już coś wezmę, jestem strasznie nie zadowolona ze swojej decyzji. Tak wiem to śmieszne, ale mam problem z podjęciem decyzji co zjem! ;) Cóż zrobić, zawsze pozostaje mieć nadzieję, że mimo iż jem coś na co nie mam ochoty, będzie to przynajmniej smaczne. Do tego nie wiem jak Wy, ale ja boję się sięgać po nowe produkty, takie które widzę pierwszy raz, o których nigdzie nie przeczytałam itp. boję się, że kupię coś niedobrego i będę zła. Wy też tak macie, czy to moja głowa jest jakaś dziwna? ;)


To drugi wariant smakowy, dostaniemy jeszcze banan i truskawkę, z tym, że tej drugiej u mnie nigdzie nie ma.
Opakowania nie trzeba opisywać, w składzie proporcje również te same (banany zastąpiono jabłkiem, rzecz jasna). Nie wiem dlaczego, ale czułam, że ta nie będzie mi smakować. Mimo wszytko próbuję.


Pod wieczkiem sytuacja ma się podobnie, jasny jogurt, przez który przebijają się ziarna owsa, tym razem towarzyszą im jednak, słusznej wielkości, kawałki jabłek. Całość pachnie jogurtowo, z delikatną nutą, w.w owocu. Ciężko nabrać łyżką sam nabiał, jest on dość rzadki, nie słodki, coś jak naturalny, z tym że czuć owocowy posmak. Gęstości nadają kawałki, dzięki czemu całość wypada lepiej. Jabłko pokrojone w grubszą kostkę, znajdowało się w każdej nabranej porcji. Jest miękkie (lecz nie rozmiękłe) i słodkie, a płatki owsiane i ziarna znów bez smaku, mięciutkie i w małej ilości.


Dodatków jest całkiem sporo, nadają fajną konsystencję i przede wszystkim smak. Nie jest idealnie, zawsze mogłoby być intensywniej w smaku i więcej płatków owsianych, prawdziwej owsianki nam nie zastąpi, ale jako jogurt z dodatkami, jest akurat. Przyjemnie się je, a to najważniejsze. 
Ogólnie jest lepiej niż z bananem, ciekawa jestem jak wypadłaby truskawka, jeśli spotkam, na pewno spróbuję.

Ocena:7
Gdzie kupiłam: Biedronka
Cena:1,49
Kaloryczność: 88/100g
                      158 kcal-porcja

wtorek, 28 lipca 2015

Muller, Riso o smaku pistacjowym

Jestem mocno zdziwiona, powoli sięgam po produkty lodówkowe i się do nich przekonuję. Z pomocą przychodzi mi biedronka, w której to coraz pojawiają się nowe produkty. Pierwsze spotkanie chciałam odbyć z waniliowym albo karmelowym, zastałam jedynie pistacjowy i czekoladowy, nie wybrzydzałam więc i sięgnęłam po oba.


200-gramowe opakowanie, jest całkiem ładne, granatowe, prezentuje zawartość i pistacje, których w składzie próżno szukać. Pierwsze co zniechęciło mnie od razu po otwarciu to zapach marcepanu, którego nie lubię. 


Przemogłam się i zanurzyłam łyżkę.  Konsystencja jest dość gęsta i kompletnie nie fotogeniczna. Biała "masa" jest wyraźnie mleczna, nie przesłodzona, a ryż jak dla mnie idealny, miękki, ale nie jest papką dla niemowląt, jednak mogłoby być go trochę więcej.


Sos, który umieszczono na spodzie, ma sztucznie zielony kolor, w smaku bardzo dobry, wyraźnie pistacjowy, przyjemnie słodki, w miarę gęsty i jest go dość dużo.
Połowę ryżu zjadłam oddzielnie, resztę wymieszałam, całość nabrała zielonej barwy i pistacjowego smaku. 


Porcja jest sycąca, wyraźnie mleczna i pistacjowa, w żadnym wypadku nie przesłodzona. Dobrze, że się przekonałam i spróbowałam, bo o dziwo mi smakowało, z pewnością kupię inne smaki :)

Ocena: 8
Gdzie kupiłam: Biedronka
Cena: 1,49
Kaloryczność: 108/100g

środa, 22 lipca 2015

Mlekowita, Owsianka bananowa

Cieszę się, że dzięki wam, dzięki temu, że założyłam tego bloga, mam za sobą pierwszy raz. Jestem wam wdzięczna, bo wielu rzeczy przedtem się bałam. Ale nie, nie wyobrażajcie sobie zbyt wiele, mam dopiero 15 lat.
Tym jakże krótkim i dwuznacznym wstępem, zapraszam do przeczytania o moich wrażeniach. Tak, był to mój pierwszy raz z owsianką.
Może nie powinnam zaczynać od sklepowego produktu, a najpierw zrobić domową, lecz gdy zobaczyłam ją w sklepowej lodówce, stwierdziłam, że w końcu spróbuję.


Opakowanie typowe dla tego typu produktów (plastry banana, owies), liczy 180 gram, czyli na granicy, bo nie lubię wielkich pudeł.
Etykieta mówi nam, że to owsianka bananowa, a z tyłu producent zdradza: "Jogurt bananowy z płatkami owsianymi i ziarnami owsa".


Po zerwaniu wieczka poczułam nienachalny zapach jogurtu i bananów (8,2%). Jogurt ma jasną barwę, a płatków owsianych mocno poskąpili. Spróbowanie go samego, nie sprawia większych problemów. Smakuje jak zwykły jogurt o smaku bananowym, nic szczególnego, dla mnie mógłby być troszkę gęstszy. Płatki owsiane (2,1%) i ziarna owsa (2,1%), według mnie niczym się nie różnią, są rozmiękłe i bez smaku, a banany? Nie ma ich dużo, kawałki są małe, miękkie, takie, jakby większość ich smaku wypompowano do jogurtu. 


Spodziewałam się czegoś innego, nie mogę jednak powiedzieć, że mi nie smakowało. Myślę, że wrócę po pozostałe smaki (jabłko i truskawka), bo myślałam, że będę pluć, a było całkiem nieźle i przyjemnie bananowo. 

Ocena: 6
Gdzie kupiłam: Biedronka
Cena: 1,49 zł
Czy kupię ponownie: nie jestem w stanie odpowiedzieć
Kaloryczność: 87/100g
                      157 kcal w opakowaniu
Podobał Ci się wpis? Masz odmienne zdanie, a może jakieś rady? Chętnie posłucham wszystkiego i wszystkich z osobna. Będzie mi miło, gdy zostawicie ślad swojej obecności ;)