Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Świąteczne/Zimowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Świąteczne/Zimowe. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 marca 2016

Mondelez, Cadbury Dairy Milk Winter Edition

Czy tylko ja nie lubię gdy ktoś krzyżuje moje plany, nawet nie tyle zmienia je, bo lubię też trochę spontaniczności, ale gdy ktoś mi przeszkadza to mnie tak irytuje... Siadam sobie wygodnie na łóżku, zagrzebuje się pod kołdrą, układam poduszkę tak, aby nigdzie mnie nie gniotła, kładę laptopa na kolanach, podłączam słuchawki i nagle słyszę jak ktoś mnie woła. No nie!  
Miałam się dziś rozwinąć, siadłam do pisania wcześniej, ale oczywiście musiałam wstać i jak zwykle mam niecałe pół godziny, jak się wyrobię to będzie cud!
Ach no i brawo ja. Wczoraj pisałam wam o tym, że psuje mi się klawiatura, a dokładniej spacja nie działa, postanowiłam ją naprawić, a co? Ja nie potrafię, no chyba jednak nie, delikatnie, aby go nie połamać, zdjęłam przycisk, ukazało mi się morze okruszków, rozpuszczonej od ciepła czekolady, kurzu, o fuj, nie chcę dłużej pamiętać tego widoku, dlatego zanim przejdę do sedna mam dla was radę, dzieci, młodzież, dorośli, nie jedzcie przed laptopem, jeśli chcecie, aby wasza klawiatura dobrze służyła, a także jeśli nie chcecie mieć obrzydliwej kurzowej traumy :D
No więc wracając, zdjęłam przycisk, wyłamałam jakiś zawias, w dodatku teraz nie umiem go włożyć z powrotem, a szkoda mi czasu na zabawę, teraz piszę używając jednego małego guziczka i czuję się jakbym miała przed sobą nie swój laptop. Eh mój staruszek chyba sam prosi się o nowszy model, ale póki jeszcze działa... :DDD

                                                                                                         
Krótko, zwięźle i na temat, to mój dzisiejszy motyw przewodni, aby było jak najmniej spacji.. To po co to piszesz debilu, lepiej od razu przejdź do produktu... :D No właśnie.
Co tu robi czekolada z choinkami, przecież niedawno mówiłam o jajkach? A co? Na wiosnę rosną kwiatki, drzewa znów stroją się w liście, a choinki mają ładną, młodo zieloną barwę, przyjmijmy więc, że na ciemno granatowym opakowaniu nie ma napisu "Winter Edition" wtedy wszystko będzie grało jak trzeba :D
Kolejny wyrób Cadbury, ale co poradzę, naprawdę lubię słodkości spod tego szyldu, jeszcze nie przepadłam w lepszych tabliczkach aż tak jak niektóre z was i jak na razie nie przeszkadza mi to zbytnio :)
Zboczyłam trochę z tematu, ale udało mi się włożyć spację, więc jest lepiej xD Jestem Mistrzem. Opakowanie nie tylko podoba mi się ze względów wizualnych, ale także idealnie przylega do tabliczki, a to uwielbiam i sobie cienię,  przy tym łatwo jest ją z niego wyswobodzić, nie przykleiła się jak mucha do lepu. 


Kolejny przykład Milkowego podobieństwa, nie wiem, w którym opakowaniu pojawiła się jako pierwsza, ale czekolada podzielona została na choinkowe kostki każdemu już znane, barwy ułożone naprzemiennie, trochę oszukane, bo jasne polane są tylko na górze, zajmują 12% całości, ja byłam na to przygotowana, a wy? Łaciata tabliczka podzielona na choinki, zaczynamy?
Bardzo miękka, łamie się łatwo, po części gnąc, nieco przy tym kruszy, powtórzę, jest naprawdę bardzo miękka, wychodzi to zarówno podczas dzielenia, jak i jedzenia, dużą trudność sprawiło mi odseparowanie warstw.  Jeszcze zanim kawałek powędrował do buzi, przyłożyłam go do nosa, pachnie jak typowy produkt Cadubry, mlecznie w sposób proszkowy, słodko, uzależniająco.  
Zęby wbijają się w mleczny wyrób bez najmniejszego problemu, rozpływa się błyskawicznie, aksamitnie, gładko. Jest błoga, maksymalnie mleczna na rzecz sprowadzenia kakao do poziomu zero i słodka, lecz nie jest to (dla mnie) zabójcze. 


Wspólnie z zaprzyjaźnionym nożem zeskrobałam biały twór, podczas tego ciemniejszy zaczął rozpuszczać się w palcach. Jasna siostra okazała się dużo słodsza i znacznie tłustsza, znów delikatna, jedwabista, nawet nieco waniliowa, ale pierwsza para (słodycz z tłuszczem :D) sprawiła, że nie odebrałam jej tak jakbym chciała. W całości czuć ją było bardzo słabo, mleczna przeważała ilością, a co za tym idzie dominowała swoim smakiem. Było super mlecznie, słodko, aksamitnie, błotko powstaje już podczas gryzienia, gęste i muliste. Smacznie, ale zwyczajnie, zawiodłam się białą czekoladą, której nie chciałabym jeść w postaci całej tabliczki. 
Jeśli jesteś osobą, która lubi Cadbury, mleczność ich produktów, słodycz Ci nie przeszkadza, a nudne (proste) tabliczki nie są straszne, to produkt dla Ciebie :)
Ja zjadłam ze smakiem, ale czy jest to coś co warto powtarzać? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie. 


Ocena: 5-/6
Kaloryczność: --->

czwartek, 28 stycznia 2016

Mondelez, Milka Mikołaj

Padam, nie chce mi się pisać. Nic nie robię, nie przemęczam się, ale nie mogę usnąć. Musicie wybaczyć, chcę już odespać. 


 Mikołaja miałam nie kupować, w końcu to zwykła mleczna czekolada, a w dodatku jego cena mnie powaliła, w okresie świątecznym, mały!(60g) w niektórych sklepach dochodził nawet do 10 złotych, jestem jeszcze w miarę zdrową psychicznie osobą więc postanowiłam za tą kasę kupić coś znacznie lepszego i lepiej opłacającego się. A tu zaraz po sylwestrze spotkałam wielkiego dziadka (130g) za 2 złote bez jednego grosza (:D), to się nazywa okazja XD. Złotko jak to złotko mikołaja, kolorowe, uśmiechnięty starszy pan trzymający wór prezentów, niby nic wielkiego, a przyciąga małe dzieci jak lep na muchy, ale.. Nie tylko maluchy, ja też uległam :D Do ładnej oprawy przywykłam, jednak to co zastałam w środku przeszło moje oczekiwania, idealny, wykonany z dbałością o najmniejszy szczegół, chwaliłam Kinder, a tu jest jeszcze lepiej. Zamknięte oko, prezenty, broda, tyłu również nie pominięto, już za to należy się plus. 


Pachnie typowo Milkowo, zresztą cały taki jest - Milkowy, ale wypadałoby powiedzieć coś więcej :D Zapach jest intensywny i zachęcający, choć wiem, że nie dla wszystkich, słodki i mleczny, alpejski :D Duży i ciężki, miejscami bardzo gruby pan, głowa i spód są grubości tabliczkowej, gdzie indziej cieńszy, ale nadal cienkim go nie nazwę. Miękki, nie brudzi palów, ale potrzymany w nich chwilę zaczyna się rozpuszczać, na języku dzieje się to momentalnie, robi błotko, cudowne błotko, wręcz nim obkleja podniebienie. Czekolada jest bardzo słodka, jednak przy tym pysznie słodka, w tym cukrze jest coś tak wciągającego i uzależniającego. Do tego mocno mleczna, dorównuje to słodyczy i jest naprawdę smacznie. Oczywiście wyczuwalny jest także orzechowo laskowy smaczek, niezbyt mocny, ale nadaje jej tego czegoś, wpasowuje się, uzupełnia i "podkręca" końcowy odbiór. 


Rozpuszcza się genialnie, gładko i cudownie błotniście, powoli uwalnia smak, który wydaje się lepszy, najpierw przychodzi słodycz, początkowo delikatna, ale wraz z nadchodzącą wysoką mlecznością, podwyższa się i ona. Dołącza orzech i taki stan utrzymuje się lecz niedługo, po chwili wywyższa się słodycz, plącze z mlecznością. Odwzorowanie apetycznego zapachu, słodko i bardzo mlecznie, delikatnie orzechowo. Idealnie gładka, a błotko jakie robi jest mistrzowskie. 
Nie jest to nic wyjątkowego, nic zaskakującego, ale dobrego, ot zwykła, mleczna i smaczna czekolada. Wiem doskonale, że znajdzie sporo przeciwników, ale również nie małe grono zwolenników, zaliczam się do tych drugich, słodycz i mleczność potrafi zamulić - całkiem przyjemnie lecz nadal zamulić. 


Ocena: 5/6
Cena: 1.99
Gdzie kupiłam: Kaufland
Kaloryczność: 530/100g
  689(!) kalorii w mikołaju


poniedziałek, 11 stycznia 2016

Ferrero, Kinder Mikołaj z Czekolady

Czas, nawet nie wiem gdzie on jest. Dziś była gala, kogo obstawialiście? Jak dla mnie to pewnym było, że Messi zdobędzie piątą w karierze złotą piłkę. Później trzeba było zajrzeć do lekcji, jakoś tak znów wieczór zleciał jak za pstryknięciem palca, ale nie ma tego złego,  spokojnie skończyłam książkę :D. Potrzebowałam więc czegoś co szybko się napisze, bez długiej historii, kilku elementów, złożonego smaku i tak dalej. Szybki wgląd w notatki no i mam, cofamy się do okresu świątecznego, jeszcze z czasów (dosłownie) słodkiego dzieciństwa. 
Obiecuję sobie (pff, nie wam oczywiście :DD :*), że się poprawię, strzeżcie się! :D

Tymczasem zapraszam was na recenzję Mikołaja od Kinder, obiektu dziecięcych marzeń. 

Wiem, że występuje w dwóch wersjach, mikołaja siedzącego na saniach z jajem niespodzianką, oraz tradycyjnego, trzymającego wór pełen prezentów. Do mnie trafił ten drugi. 


Mały, zgrabny i powabny, ważący zaledwie 55 gramów. Opakowany w ładne sreberko, z dbałością o każdy szczegół, zadbano nawet o małą dziurkę nad głową starca, na choinkę? ;)
Jeszcze pozytywniej zaskoczył mnie widok po rozpakowaniu, ukazała mi się figurka odwzorowana niemal idealnie, zabawki, twarz, pas, tył i przód, szapo ba (chapeau bas?) dla producenta, nie to co goły bałwan :D
Głowę dziadka odkroiłam bez problemu, nic się nie połamało, a moim oczom ukazały się dwie warstwy, liczyłam na smak dzieciństwa, jajko niespodziankę w wersji XL. Długo więc nie zwlekałam i przeszłam do części (zazwyczaj) najprzyjemniejszej, jedzenia. 


Warstwy są nierówne i nierównomiernie rozmieszczone, część zewnętrzna jest nieco cieńsza, bardzo trudno się oddziela i niemożliwym jest kawałek podzielić na dwa smaki. Na pewno czuć, że część biała jest ciut słodsza i bardziej mleczna, mleczna w sposób proszkowy (mlekiem w proszku), nieidealnie gładka i tłusta. Ciemna zaś aksamitna, słodka, całkowicie pozbawiona kakao, mleczna i tłuściutka lecz nie nazbyt,  nienachalnie, nie margarynowo. Całość rozpuszczając się tworzy błotko, tłuściutkie, mleczne i bardzo słodkie. 


Dłużej zajęło mi jedzenie i dodawanie zdjęć niż sam opis, ale nie ma co tu dużo mówić. Połączenie dwóch, kinderkowych czekolad, miękkich, słodkich, mlecznych i błogo rozpuszczających się. Kinder słynie z wysokiej mleczności swoich wyrobów i tu ją otrzymałam, otrzymałam to czego oczekiwałam, prawdziwie dziecięcą czekoladę, w formie jeszcze bardziej przypominającej dzieciństwo. Grubość wpłynęła na łatwość rozpuszczania lecz nie narzekam na to. Jedyne co mnie rozczarowało to fakt, że nie smakowała mi tak jak kiedyś, nie przyniosła takiego entuzjazmu, mimo ekscytacji wywołanej przypomnieniem dawnych (w sumie, nie zapędzajmy się, nie było to tak dawno :DD) smaków, nie skończyłam z taką samą miną. Nie mogę wystawić mniej niż 4, nie mogę, sumienie mi na to nie pozwala, jeśli macie ochotę na kinder niespodziankę, to polecam sięgnąć po świąteczny wyrób, zapłacicie jakąś złotówkę więcej, dostaniecie więcej, a choć smak ten sam, co zasmucające, nie smakujący tak jak dawniej. 



Ocena: 4
Cena: 3.99
Gdzie kupiłam: Lidl
Kaloryczność: (dla jajka z niespodzianką. brak wartości odżywczych) 
 564/100g
310 kcal w mikołaju :)

piątek, 1 stycznia 2016

Mondelez, Milka Feine Kugeln Blatterkrokant

Chyba nie zrozumiem tego całego BUM na sylwestra, może dlatego, że spędzam go raczej sama, a może dlatego, że zwyczajnie mnie to nie rajcuje. Postanowienia noworoczne? Jeśli ktoś rzeczywiście chce zmienić siebie, swoje życie, spełnić marzenia czy co tam jeszcze, to robi to od razu, z dnia na dzień, a nie czeka na okazję, nowy rok, przecież wiadomo, że i tak plan rzuci po (w najlepszym wypadku) miesiącu. Popatrzeć na fajerwerki, owszem, ładne to, ale żeby robić taki szum wokół nowego roku? Potem tylko słuchamy jakie to tragedie, stracone oko, ucięte palce, poparzenia.. Wy pewnie macie zupełnie inne podejście. Życzę więc Wam aby nowy rok był jeszcze lepszy od poprzedniego, aby przynosił nowe wyzwania i satysfakcję ze spełnionych obowiązków, abyście spełniali się w tym co chcecie robić, nigdy nie rezygnowali z pasji, w skrócie - spełniajcie marzenia i bądźcie szczęśliwi ;)

Święta już za nami, 2015 rok również, a ja zaprezentowałam wam jedynie sentymentalnego bałwana, piankowe gwiazdkilimitowane kosteczki, a co z resztą świąteczno - zimowych słodkości? Jedne czekają na opublikowanie, inne spoczywają w pudle i nie spieszy im się przed aparat. Wiecie co? Jak tylko zobaczyłam, że Carrefour nie ma w asortymencie Vanilla Chai Latte, głupia ja postanowiła, że nie otworzy dwóch pozostałych dopóki nie zdobędzie niebieskiej Ritterki (oczywiście chyba, że termin na to nie pozwoli), ubolewam, bo na to się nie zapowiada.. Dziś jednak nie o czekoladzie, a o kulkach od Milki, kupiłam je jeszcze w listopadzie, ale widziałam, że dalej leżą w Tesco i to w niższej cenie.. ;( 


Opakowanie jest płaskie i nie duże, a zawartość i tak "lata". Trudno się dziwić, dostajemy jedynie 9 kulek, wielkości gałki ocznej przeciętnej istoty ludzkiej,  nieco mniejszych od Rafaello. Fioletowo lecz w świątecznym wydaniu, okienko w kształcie choinki, świeczki i nazwa produktu w bombce, wkradły się także elementy pomarańczowego (lub złotego - jak kto woli), które dodatkowo nadają klimat. Każdy cukierek zapakowany jest oddzielnie w papierek/sreberko o tej samej szacie graficznej, wzbogaconej o małe świąteczne elementy. Wygląda to uroczo. Otworzyłam kilka do zdjęć i zauważyłam, że są nierówne, zniekształcone, jedne większe inne ciut mniejsze, do tego wyglądają, jakby był to ich ostatni moment, a dłuższe zwlekanie otwarcia skutkowałoby jedzeniem czekolady białej :D 


Pachną one Milkowo, przeważająco mlecznie, z minimalną, nieco cukrową nutą. Wypadałoby przekroić jedną i ustawić do zdjęcia prawda? Powiem szczerze, nie było to łatwe, nóż przekroił otoczkę i się zatrzymał, tu zdałam sobie sprawę, że nawet nie zobaczyłam co kupuję. W sklepie wyłożone były (o ile się nie mylę) 4 rodzaje, każde w opisie miały orzechy, nie zagłębiałam się co on głosi tylko zerknęłam na skład i kaloryczność, tak się fajnie złożyło, że te zawierające najwięcej orzechów laskowych (14%) jednocześnie miały najmniej kalorii, wybór wydał się więc jasny i idealny. Po grafice na opakowaniu oczekiwałam wnętrza miękkiego, niezbyt tłustego, wręcz suchego i wypełnionego drobno zmielonymi orzechami. Kupiłam zaś coś zupełnie innego, przecież nawet z przodu paczki widnieje napis "blatterkrokant", a on do czegoś zobowiązuje, czyż nie? :D 

Żeby nie było, że słabiak ze mnie, "pralinkę" rozkroiłam, obejrzałam i przeszłam do próbowania.
 Czekolada oblewa nadzienie solidną warstwą, daje się oddzielić, ale nie idealnie. Rozpuszcza się szybko, jest miękka i tłusta w sposób bardziej mleczny(?), słodka, z delikatnym orzechowym posmakiem. Dobra mleczna czekolada, dla lubiących "poziom Milki". 


Prędko przeszłam do "serca" produktu, wyglądem przypomniało mi szczypkę, może trochę bardzo suchą krówkę, kolor był jasno karmelowy, a środek jaśniejszy, prawie biały i najtwardszy. Suche, zwarte, miejscami bardzo twarde i kruche. Brzegi z łatwością można zgryźć, kruszą się i jak się okazuje takie suche nie są. W smaku czuć, że trochę tłuste, nieco cukrowe, niestety mało orzechowe, owszem, orzechy mają swój udział, ale jak dla mnie jest to zbyt mało wyraźne. Nie rozpuszcza się, choćbyście nie wiem ile czasu trzymali na języku to nie ma szans, to nie to :D Tak jak mówiłam, brzegi je się bardzo przyjemnie, na środek trzeba użyć więcej siły, miejscami jest mega twardo, a na koniec "resztki" zbierają się w zębach. Bardzo słodkie, nie powala orzechowością, ale ma w sobie coś takiego.. Uzależniającego i jest to naprawdę dobre, porównanie do szczypki było trafnym, nie znam słodkości lepiej określającej strukturę kruchego wnętrza.  Zakupu nie żałuję, nawet za tę kosmiczną cenę, z chęcią bym kiedyś do nich wróciła, ale sama pieniędzy nie wydam :DD 


Ocena: 5/6 (mocne) 
Cena: 12.99
Gdzie kupiłam: Tesco
Kaloryczność: --->

sobota, 26 grudnia 2015

Thorntons, Festive Mini Caramel Shortcakes

Święta, święta i po świętach. Nie mogłam rozpocząć inaczej. Więcej było czekania na nie, ale cóż, powinniśmy się przyzwyczaić. Jak wam minęły? Spędziliście miło czas z rodziną? Bez zmartwień i kłótni? Mam nadzieję, że tak. Siedzę sobie przy choince, uwielbiam to. Święta lubię chyba najbardziej za dekoracje i nastrajanie się poprzez oglądanie filmów, słuchanie piosenek. W rzeczywistości oczywiście czar pryska i jest nieco inaczej niż sobie wyobrażałam, ale cóż, bywa, nie można mieć wszystkiego. Nie będę narzekać i was zanudzać, każdy chce jak najdłużej cieszyć się atmosferą i tym czasem, więc nie zatrzymuję was na długo, przecież "spotkamy" się jutro lub pojutrze, albo w jeszcze następny dzień lecz na pewno. Spędzajcie miło chwile z rodziną ;* 

 Jednak mała edycja :D Wzięło mnie na krótką wspominkę ;D Lubicie Kevina? Jak uwielbiam, oglądałam milion razy, chyba nigdy mi się nie znudzi. Pamiętam jak oglądałam go pierwszy raz, miałam kilka lat, 5?4?6? nie pamiętam tak dokładnie :D. Siedziałam na podłodze tak zapatrzona w telewizor, że nawet nie zauważyłam jak mama podkłada mi prezent pod choinkę. A było to w ty samym pokoju, do tego choinka stała obok mnie haha :D Wtedy już przestawałam wierzyć w mikołaja i te sprawy, ale byłam w szoku, a mama tłumaczyła, że to gwiazdka wrzuciła go przez okno  haha :D "Świąteczny cud" :D

Zastanawiałam się, pisać czy nie, co pisać i o czym. Stanęło na tym, że zaprezentuje wam dziś coś świątecznego, a właściwie w świątecznej wersji.  Po spróbowaniu brownie(?) spod tego szyldu, wiedziałam, że muszę zjeść od nich coś jeszcze, poprosiłam, a tu dodatkowo przywędrowała edycja limitowana, jestem w niebie. Podstawę już jadłam, przeczytacie o niej niedługo, od razu na drugi dzień otworzyłam tą i.. Sprawdźmy po prostu czy był to dobry pomysł.



Opakowanie jest dość małe i płaskie, oczami wyobraziłam sobie wielkość kostek, otwieram więc różową, świąteczną folię, swoją drogą, czy różowy kojarzy wam się ze świętami? Na plastikowej tacce spoczywają kawałki co najmniej marne, biedne, malutkie, za to ozdobione genialnie. Na równej tafli czekolady namalowano idealne, białe wzorki, wygląda to uroczo. Pachnie zupełnie nie tak jak myślałam, typowo wafelkowo, słowo daję, jak wafelek przekładany kremem kakaowym. No dobra, nawet nie pytam skąd taki zapach :D Wyjęłam kostki do zdjęć, są prawie idealnie równe, takie ładnie, a współpracować nie chciały. Modele słabi, ciągle ostrość gubiłam >.<


To próbujemy. Czekolada ładnie daje się oddzielić, nie za gruba, nie cienka jak opłatek, chce się rzec idealna, ale co ze smakiem? Mleczna, gładka, lekko tylko tłusta, do tego wyczuwalnie kakaowa. Nie przesłodzona i naprawdę dobra, szybko i błogo się rozpuszcza. Pod nią jest warstwa karmelu, przypomina mi on bardziej masę karmelową. Jest miękki, rzadki, nie rozlewa się, ani nic z tych rzeczy, ale nie jest nawet w małym stopniu zwarty. Słodki i nieco proszkowy, karmelowy - tu ameryki nie odkryłam, jednak znalazłam także miodową nutę. Spód składa się z drobno pokruszonych, a raczej zmielonych ciastek. Ziarnisty, mocno wypieczony i lekko słony, (nie)stety trochę czuć tłuszcz jakim został zlepiony, ale nie przeszkadza mi to. Nie jest to obrzydliwe, margarynowe czy przesadne. 


Nie zawiodłam się. Było mocno słodko, miękko, z wierzchu idealnie gładko,  zaraz karmel rozpływał się po buzi, następnie ziarnisty spód trzeszczał w zębach. Trzy całkiem różne warstwy, całkiem inne smaki i konsystencje, łączyły się i uzupełniały. To jest naprawdę pyszne, w dodatku to coś innego, nie widziałam w Polsce czegoś podobnego, a szkoda, Thorntons będę poznawać dalej. 


Ocena: 6/6
Kaloryczność: --->

wtorek, 22 grudnia 2015

Mondelez, Milka Alpejskie Mleczko Gwiazdki

Nie odpisywałam na komentarze, ale dziękuję wam za każde słowo. Jesteście cudowne, nieocenione, dziękuję wam z całego serca. Aż ciepło się na sercu robi, kiedy widzę, że mam przy sobie tak wspaniałe osoby, dziękuję wam za to ;) Muszę przestać myśleć o tym co było, przestać przejmować się wyglądem i zająć się tym co jest naprawdę ważne, ciekawe, przyjemne. Tym co lubię, kiedyś lubiłam, wrócić do dawnych zachowań, przyzwyczajeń, hobby. Tylko dlaczego tak łatwo się to piszę, a trudniej jest do tego doprowadzić i plan wykonać? :)

Jakość tych zdjęć nie będzie najlepsza, ale któregoś dnia miałam nie jeść nic "na bloga", pogoda była fatalna, a przecież nie tylko takimi produktami człowiek żyję, zawsze mam w zanadrzu coś zwykłego, znanego, starego bądź nudnego :D Jednak w ostatniej chwili, przy strasznym świetle, postanowiłam zjeść Milkowe mleczko.  Przynajmniej dziś będziemy mieli zimowo świąteczną recenzję. No bo jest coś bardziej kojarzącego się ze świętami niż pomarańcze i mandarynki, których i tak nigdy nie jem :D 



 Pudełko znalazło się w torbie od "Mikołaja", nie obraziłam się, nawet ucieszyłam, sama bym nie kupiła, ani o nie nie poprosiła, a tak spróbuję przeuroczych gwiazdek. Opakowanie, tradycyjnie w fiolecie, z gwiazdkowym zdobieniem i pomarańczą, typowo dla obecnego sezonu, dużo lżejsze niż normalnie, zawiera jedynie 225 gramów, co przekłada się na 18 gwiazdek, rozłożonych standardowo na dwie tacki (chyba moje najdłuższe zdanie jakie tu napisałam :DD). Zdjęłam napompowany papier(?),  uniósł się delikatny zapach, właściwie to aromat, pomarańczowy, nienachalny, nie odrzucający i czuć, że nie "do końca" naturalny. Cyknęłam parę zdjęc, które wyjątkowo mi nie wychodziły i mogłam przejść do próbowania. Czekolada dawała się oddzielić, więc to od niej zaczniemy. 


Pewnie spodziewacie się zdania o tym, że niczym się nie różni, a jednak. Cienka warstwa jest PRAWIE identyczna, mocno mleczna, słodka, szybko się rozpływa, do tego kakaowa, tak! Milka jest bardziej kakaowa, no no ;) Udało się rozebrać piankę, jest lekka, lecz zwarta, cięższa od zwykłego Alpejskiego. Mocno żelowa, galaretkowa, zdecydowanie za mało puszysta. Za dużo żelatyny Panie Producencie :D Ugina się pod naciskiem palca, jak sprężyna. Spróbujcie się nie zgodzić - kolorek ma niezły, delikatny pomarańcz, barwniki również poszły w ruch. A jak ze smakiem?


 Jest pomarańczowo, nie zaprzeczę, ale delikatnie, o dziwo nie jakoś bardzo sztucznie. 
Wciągające, nie powiem, ale nie najsmaczniejsze. Nie przesłodzone, ogólnie nie za słodkie, miękkie, całkiem dobre, inne. Klimatu świąt może i nie poczułam lecz spokojnie zjadłam kilka bez nachalnej słodyczy w gardle. Czekolada zaskoczyła mnie pozytywnie, pianka mogłaby być delikatniejsza, ale w ogólnym rozrachunku nie było źle. Co prawda nie sięgnę po nie ponownie, zdecydowanie bardziej wolę (np.) przesłodzoną łaciatą wersję, ale gwiazdki spokojnie możecie próbować. 

To chyba moja najgorsza "recenzja", czy ja w ogóle myślałam pisząc to :D No nić, jutro/w czwartek będzie lepiej ;)


Ocena: 3,8/6
Cena: prezent
Gdzie kupiłam: jak wyżej
Kaloryczność: 435/100g
     54 kcal w gwiazdce 

piątek, 11 grudnia 2015

Gubor, Schneemann weiße schokolade

Dostałam takiego bałwana 4 lata temu do prezentu Wigilijnego. Święta tamte zapamiętam chyba do końca życia, wiele one zmieniły, na lepsze na szczęście i po prostu cieszę się, że jest tak jak jest teraz. 
Był tak ładnie zapakowany, miał kapelusz na głowie, aż żal było mi go otwierać. Jak byłam mała miałam "sentyment" do takich rzeczy i naprawdę ciężko było mi je wyrzucać. Prezenty trzymałam w torebkach przez jakiś tydzień - bo tak ładnie wyglądały. Dbałam o wszystko by było ładne jak najdłużej, nawet opakowania starałam się otwierać tak, aby nic się nie porwało. Pamiętacie jak mówiłam wam o swojej kolekcji? mając kilka lat też odkładałam ładne opakowania, z dziś przedstawianego bałwana również znalazło się w szafce, tak aby zachowało kształt - to dopiero wyczyn co? :D Byłam naprawdę dziwnym dzieckiem, a że do tego kochałam święta, miałam kilka spłaszczonych folii po mikołajach haha, no cóż, każdy ma swoje dziwne zachowania :D Teraz się z tego śmieję, choć zachowuje się podobnie, a kapelusz oderwany od opakowania mam do dziś :D Nie bez powodu, raz - cały czas myślę, że może się do czegoś przydać, dwa - już się z nim zżyłam i trzy - maga mi smakował (nie kapelusz rzecz jasna :)) Szkoda było otwierać, szkoda było zjadać bo taki pyszny, a potem szkoda było, że nigdzie już takiego nie ma. 
Jakie było moje zaskoczenia, gdy znalazł się w prezencie od "Mikołaja", nie zwlekałam długo, nie mogłam, miałam wewnętrzne poczucie obowiązku sprawdzenia, czy wrażenia podczas jedzenia będą te same.. 

Zapakowany został tak samo, kapelusz dalej spoczywał "na głowie", na razie jest tak jak powinno. Nawet nie wiecie z jaką ekscytacją odchylałam sreberko. Uśmiechnięty bałwan w szaliku jest miłą odmianą od starych panów w czerwonym wdzianku, aż chce się próbować.
Wtedy mnie to nie interesowało lecz teraz to inna sprawa, miło było zobaczyć, że Gubor to niemiecki producent czekolad, zapowiada się jeszcze lepiej. 


Wreszcie odchyliłam zabezpieczenie, mój nos nie musiał się wysilać, zapach był intensywny, wraz z nim przyszedł niepokój - to ten zapach, jak w jednej z najgorszych czekolad w moim życiu. Nie nieprzyjemny, wtedy też go takim nie nazwałam, ale jednak.. pachną bardzo podobnie. "Błagam, żeby tak nie smakował, błagam żeby tak nie smakował, oby tak nie smakował". 
Wyglądał jakoś tak.. nago, idealnie odlany, uśmiech, guziki - zaznaczone, to na pewno przez brak kapelusza! :D Odkroiłam kawałek, czekolada była gruba (całość waży 75g), widoczne były zbożowe kuleczki, to jest to, tak jak zapamiętałam. Pora zobaczyć jak ma się kwestia smaku. Czuję słodycz, gryzę - znów słodko. W zębach chrupią zbożowe cząstki, a podniebienie zalewa coraz to silniejsza słodycz. Biorę drugi kawałek, znów działam siłą, biały twór jest tłusty i aksamitny, to mi się podoba. Nie lubię tego robić, ale zostawiam (nie)czekoladę na języku, słodycz, znów najpierw słodycz. Rozpuszcza się gładko, tłuściutko i szybko. Powstałe błotko rozlewa się po buzi, opanowuje słodyczą tak silną, że przez chwilę mam problem z rozróżnieniem śmietanki i wanilii(!!).


 Chrupki nawet nie próbują nas (a może produktu?) ratować, są neutralne, lekkie i jak przystało mocno chrupiące. Podoba mi się to, że czekolada jest taka gruba, miękka, ale nie rozpływa się w palcach, ma wyraźny smak mleka w proszku, jest wyczuwalnie waniliowa, choć cukier zdecydowanie za bardzo to przytłacza. Nie tłuści palców, nie uderza margaryną, a jest cudownie tłusta, aksamitnie, nie wiem czy wy to lubicie, ale mi odpowiada. 90% z was zasłodzi totalnie, ale jest to aż urocze, tak dziecinnie, tak świątecznie i klimatycznie. Zjadłam całego, nie mogłam się powstrzymać, było mi słodko, za słodko, ale smacznie, nie mogę ocenić jej niżej, po prostu nie mogę. Lubującym się w deserówkach i wyżej radzę trzymać się z daleka, uważającym Milkę za za słodką - radzę trzymać się z daleka. Szpilko - ty mnie zrozumiesz :)

(to zdjęcie wcale nie wygląda dziwnie, wcale nie psychopatycznie :D)

Ocena: 4/6
Cena: prezent
Gdzie kupiłam: ^
Kaloryczność: 545/100g
409 kcal w bałwanku

Podobał Ci się wpis? Masz odmienne zdanie, a może jakieś rady? Chętnie posłucham wszystkiego i wszystkich z osobna. Będzie mi miło, gdy zostawicie ślad swojej obecności ;)