Nie wiem czy uda mi się znów pisać regularnie jak jeszcze tydzień temu, nie mogę się zmobilizować. Nie chce mi się nawet pisać tego wstępu. Nienawidzę swojego życia, a wiem, że nie mam prawa ta mówić, niech to już minie.
Była sobie nie taka mała dziewczynka, która przeglądając instagrama dostawała drgawek na widok wszelkich nowości, głównie na świecie, ale kilka z rodzimego kraju także się znalazło. Oczywiście załamała ręce, że po żadne z nich nie jest jej po drodze i błagała aby zapomnieć..
Jakież było jej zdziwienie kiedy złote "M" błysnęło z lodówki pozornie marnego spożywczaka. Skreślając w pamięci nieudane spotkania z Magnumami, na chwilę zapominając o zasadzie nie kupowania przereklamowanych lodów tejże firmy wyjęła 5 złociszy z kieszeni i czym prędzej powędrowała do domu.
Tam bliżej mu się przyjrzałam. Opakowanie jak zwykle odznaczało się klasą i elegancją, złote elementy lepiej prezentowałyby się na tle czarnym, lecz brąz również nie jest zły. Wyjęłam z niego nadzianą na patyk, równo oblaną i mniejszą niż zwykle (nie podoba mi się to) bryłkę. W przekroju podziwiać możemy cztery warstwy. Czekolada z zewnątrz była gruba, chroniła warstwę "sosu z masła orzechowego"(15%), odseparowany był on od lodów jeszcze cienką skorupką czekoladową, te zaś zajmowały najwięcej miejsca i oddzielały się bezproblemowo. Całość na początku nie pachnie, dopiero po dłuższej chwili czuć czekoladę i daleko daleko szczyptę solonego masła orzechowego. Masa lodowa szybko się rozpuszcza, sos z PB również, natomiast otoczka przeciwnie - chrupie pod zębami. Skrywa ona szarawy sos, tylko skrywa? Haha, chroni je jak samotna mama jedynaka, nie chce wypuścić. Jest on słaby i ledwie wyczuwalny, otoczka króluje. Coraz czuć nutę, lecz delikatnie, pobawiłam się więc i coś udało mi się wyskrobać. Z przykrością, choć się tego spodziewałam, stwierdzam, iż masłem nie jest to zupełnie, sosem również, chyba, że mnie oświecicie bo ja pod pojęciem "sos z masła orzechowego" rozumiem PB podgrzane w mikrofalówce, po prostu rozpuszczone. To tutaj jest przede wszystkim słodkie, następnie bardzo mało orzechowe, tłustawe, później dopiero odrobinę słonawe, tylko gdzie arachidy?!
Nie ma co rozpamiętywać porażek, wzięłam się za lody. Kremowe i gładkie jednak trochę zbyt wodniste, trochę także bezsmakowe. Słodkie, lecz nie za bardzo, ani śmietankowe, ani waniliowe, odrobinę mleczne i tyle. Czekolada w M zawsze była najlepszym elementem, tutaj też daje radę, tłusta, kakaowa, przy tym słodka, rozpływa się szybko, gładko i smacznie.
Lody jako całokształt są słodkie, częściowo chrupiące i smaczne, szkoda tylko, że bez wyrazu, nigdy nie powiedziałabym, iż mam do czynienia z masłem orzechowym.
Jestem uprzedzona do Magnumów, ale nie bez powodu, jedyne co mi tu pasowało to czekolada, była bez zarzutów, reszta to zawód i porażka producenta, szkoda kasy jednym słowem.
Otoczka chrupnęła i pękła, zrobiło się smacznie, po chwili zbyt wodniście rozlały się lody, wsad (mogę go tak nazwać?) masło-orzechowy(?) wypłynął, musnął język nie dając smaku, w kilku gryzach nawet go nie zauważyłam.
Zmrożona masa miała być o smaku masła orzechowego, ale czego się spodziewać skoro na dwa elementy o tym smaku przypadało łącznie 4% orzechów ziemnych.
Ocena: 3/6
Cena: 4,99
Gdzie kupiłam: miejscowy spożywczy
Kaloryczność: 336/100g
278/100ml
245 kcal w lodzie