piątek, 11 marca 2016

Wedel, Bajeczny mleczna czekolada nadziewana z wafelkami i orzeszkami

Witajcie kochani słodyczomaniacy! 
Weekend przedłużony o jeden dzień i humor od razu staje się lepszy. Piszę do was wcześniej bo jadę dziś na zmianę drutu w moim żelastwie, później wskoczy się do galerii, może jakieś słodkości wpadną i  pewnie jak zwykle wrócę po 21 xD Powiem wam, że tak jest jakoś trudniej, jak siadam do laptopa wieczorem to mogę przynajmniej napisać jak minął dzień, a tak? Wstałam o 9 bo coś robią na ulicy i tłukli się jak nie wiem, nie miałam więc wyboru, przynajmniej spokojnie zrobiłam sobie śniadanie. Później leżałam, leżałam, leżałam, nie zrobiłam nic produktywnego, jeszcze jak na złość wyszło słońce. Powinnam się cieszyć wiem, ale teraz mam wyrzuty sumienia, że jest taka piękna pogoda, ludzie się spotykają, wychodzą, a ja tak lubię siedzieć w domu :D Nie wiadomo skąd, jak i kiedy przyszła godzina 14, oparłam się o ścianę i piszę, teraz już o czekoladzie. 


Sama bym jej nie kupiła, na 97% nie kupiłabym nawet nowych czekolad karmelowych, rozmiar skutecznie mnie odstrasza, a jeden pasek powala kalorycznością, wynoszącą połowę przeciętnej tabliczki. Dostałam, rano leżała obok poduszki, niekulturalnie było odmówić, szkoda było nie spróbować. Obejrzałam więc opakowanie, posiada już nową szatę, jest połyskująco matowe, dużą część zajmuje logo firmy, z drugiej strony dwie kostki i nazwa batonika dzieciństwa. Jego długość nie może konkurować z produktami XL od Milki, może za to startować w walce o grubość, ba! Zdecydowanie wygrywa. 
Sześć pasków po trzy cząstki, brzmi tak niewinnie a łącznie waży aż 290 gramów. One również prezentują nowsze wydanie, świeższe pomysły Wedla, naprzemiennie rozmieszczone szlaczki, znane wszystkim, ozdobne "E", oraz zawijas, mówcie co chcecie, hejtujcie ile chcecie, nie będę ich bronić jak własnego, wymarzonego zwierzaka, ale mogę powiedzieć, że nawet mi się podobają. W końcu przybliżyłam nos, no nie pachnie ona najlepiej. Nie chciałam się zrażać dlatego od razu poszłam po nóż, w przekroju widać mikro wafelki i bardzo mało kawałków orzechów arachidowych. 


Otoczka jest gruba i miękka, oddziela się bez najmniejszego problemu, jakby zapożyczyła nieco orzechowego smaku. Mleczna, słodka,  kurcze, niezła, rozpuszcza się po chwili, gładko, lecz nieidealnie. Błotnisto (czy błotniście?), nie nadto tłusto, znika zaś szybko. Orzechów mało było wizualnie, nie więcej jest faktycznie, podprażone, świeże, takie jak powinny być, jednak nie we właściwej ilości. Nadzienie nie wie co to znaczy stawiać opór, ono tak jak zewnętrze jest delikatnie mączne, tłuste, ale nie za bardzo i czuć to zdecydowanie mocniej w konsystencji niż smaku, jednak bez polotu. Orzechowo, lecz nie jest to smak przewodni, przed nim stoi czekoladowość (wiem jak to głupio brzmi, ale cóż), jednak bez cienia kakao, a także słodycz. Biorąc kostkę do ust nie czułam wniebowzięcia, ale "starego, dobrego" bajecznego, którego uwielbiałam. Czekolada zdecydowanie dominuje, aczkolwiek orzechy towarzyszą jej cały czas. 


Coraz coś trzeszczy i chrupnie, ale nie wiele to wnosi. W nadzieniu wyraźnie czuć mleko w proszku, które w połączeniu z mlecznością czekolady chwilami wysuwa się na prowadzenie, lecz najlepsze nie jest. Rozpuszcza się przyjemnie, otoczka daje przedsmak orzechów, aczkolwiek nie arachidowych, bardziej laskowych, mlecznie, błotnisto, nie dzieje się to błyskawicznie. Powstałe błotko jest gęste, muliste, oblepiające. Na końcu towarzyszyło mi wrażenie jedzenia zastygniętego kremu w typie Nulelli, trochę gorszego i nieco arachidowego, jest słodko, mlecznie, orzechowo i oczywiście czekoladowo. 
Wnętrze niestety (jak dla mnie) za mało orzechowe, mogło mieć więcej kawałków, przed nimi stało mleko w proszku i słodycz, na końcu zaś stała tłustość. Zewnętrze mocno mleczne i bardzo słodkie, całość okazała się uzależniająca, nie najlepszej jakość, lecz miała w sobie smaczny pierwiastek. Podobała mi się mega błotnistość, przy tym przeniosłam się do czasów dzieciaka. 
Plus za grube kostki, jest się w co wgryźć, jednak za razem minus. Nadal sama z siebie bym jej nie kupiła, nie byłabym też najszczęśliwszą osobą na świecie, gdybym zobaczyła ją jako prezent, ale zjadłabym kilka kostek i znów cofnęła na chwilę do małej dziewczynki, mimo, że wtedy jadłam batony, które miały mniej czekolady, więcej zaś wafelków i orzechów, sentyment i tak pozostał. 


Ocena: 4,8/6
Cena: dostałam 
Gdzie kupiłam: Biedronka (tak mi się wydaje :D)
Kaloryczność: 543/100g
87 kcal w kostce, 261 kcal w pasku 



Prosiliście o pokazanie łupów, o to i one, nie ma ich dużo, to chyba nie był mój dzień, mam nadzieję, że okażą się smaczne i przepraszam za jakość - światło >.<

24 komentarze :

  1. Ja też lubię siedzieć w domu, bo jestem totalnym odludkiem i nikt mnie nie lubi :') Czekoladę znam i to nawet bardzo dobrze, ale dla mnie to nadzienie smakuje jak zlepek czekoladopodobnego gówna (wybacz za wyrażenie). To taka pulpa, której nie umiem przełknąć :P
    Łupy super! Mnie te jajeczka Milki nie smakowały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeej ,dziekuje za łupy! Widze moje recenzowane Ferrero Rocher Gigant! :D
    A czekolad Wedla nie lubie,woec nie dziwie sie, ze tutaj szalu nie bylo :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, ze zmienili nie tylko opakowania ale również kształt kostki... Czekolady nie jadłam - jako dziecko jadłam chyba batonika (a może to był Pierrot?). Batonik był chyba ok ale minęły lata i Wedel się zmienił - teraz te słodycze nie sa tak dobre jak kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zawsze ciężko było mi odróżnić te batoniki :D

      Usuń
  4. Wiesz i ja tak mam czasem ,że wolę siedzieć w domu:) . Czekolada za wielka dla mnie gdybym dostała mały paseczek to bym się ucieszyła,całej nie kupuje,chyba,że będzie w mega promocji za 2 zł hihi . Zakupy fajne zrobiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żądam, aby wszystkie wielgachne tabliczki wyszły także w małych wersjach!

      Usuń
  5. Z moją produktywnością tez tak bywa. Przypomniałaś mi, pisząc o tym tłuku na ulicy, o tym jak w zeszłe wakacje cygan chodzić pod blokami i grał na akordeonie. -,-" Niedługo po tym, gościu kosił trawę. Wyspac się ciężko, czasami. Podobnie jest wtedy, gdy jesteś chora. Złapało mnie. Akurat jak powinnam iść do szkoły przez większość tygodnia...
    Ciekawe czy tez się trochę zawiedziesz na jednym z kupionych przedmiotów. U mnie o nim wkrótce recenzja.
    Zraziłam się trochę ostatnio czekoladą Wedla. Dużą, oczywiście. Szczegóły wkrótce, więcej nie zdradzę. Jeśli tez bym ją dostała, to chociaż spróbowałabym i możliwe, że zrecenzowała na blogu. Tak to mnie nie kręci. Lepiej kupić mniejsza tabliczkę czy batona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! współczuję, chyba bym nie przeżyła xD
      Masz na myśli jajeczka od Milki?
      Ale tajemnicza xD

      Usuń
  6. Wedel nie robi na mnie wrażenia, za to te jajeczka z Milki na ostatnim zdjęciu uwielbiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uf, już mnie tu Natalia straszy, że niesmaczne :D

      Usuń
  7. Odkąd próbowałam Wedla o smaku grzańca - te duże tabliczki zdecydowanie mnie przekonały. :D Bo jakiś czas, no jakoś ich nie tykałam, gdzie ogólnie firmę lubię. :D Ta wydaje się być świetna :D
    Dobrych zakupów! I wytrzymaniu na fotelu u ortodonty. :D Jeja, jak ja się cieszę, że po prawie 4 latach (aż tylu, serio ;o) mam to już za sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju jak długo, mnie przeraża perspektywa jeszcze dwóch lat xD

      Usuń
  8. Dla mnie Wedel strasznie się zmienił. Pamiętam jak jakiś rok temu jadłam Bajecznego w formie batona i byłam przynajmniej smutna - bo kiedyś wręcz ubóstwiałam te cudeńka. Nie wiem jak jest teraz po zmianach. Tak czy siak.. No :) Gdybym dostała.. Może i bym nie odmówiła. Tak sama z siebie nie kupię.
    Aaaa i te nowe opakowania. Wedel stawia na nowoczesność, nie ma co! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowoczesność nowoczesnością, ale ja zdecydowanie wolałam stare xD

      Usuń
  9. Wiesz, za co nie lubię lata (tak w ogóle to je kocham)? Za to, że jest ciepło i ładnie, więc żal mi ściska dupę, że ciągle siedzę w domu. Jak jest jesień i zima, przynajmniej mam dobrą wymówkę ;)

    Wedla bardzo lubię, ale wkurzają mnie te okropne nowe kostki. Bajecznego kiedyś nienawidziłam, przekonałam się dopiero w Mieszance Wedlowskiej i to nie w Party, ale w klasycznej. Do Pierrotów to samo. W postaci tabliczki nie jadłam i chyba bym nie chciała.

    P.S. Kiedy Heidi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli podobnie do mnie, tak przynajmniej nie mam wyrzutów jak deszcz leje :D
      No wiesz, był moim ulubionym! :D

      Najwcześniej za 3 tygodnie ;)

      Usuń
  10. Trochę bałabym się spróbować tej czekolady, bo z Bajecznym nie wiąże mnie żaden sentyment, a określenie 'gorsza Nutella' trochę mnie przeraża.. ;)
    Ostatnio gdy tylko przychodzi weekend, ja zamiast planować wyjścia 'jak normalny człowiek', cieszę się, że wreszcie nic mnie nie wyciąga z domu xD Czas dla siebie też jest potrzebny, tylko dla siebie. Choć może sytuacja się nieco zmieni gdy wreszcie wyjdzie słońce ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jadłyśmy bajecznego batona i był tak kiepski, że aż na wszelkie inne słodkości w tym stylu nie mamy ochoty :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na recenzje świeżo zdobytych czekolad!

    Bajeczny to bajeczne wspomnienie z mojego dzieciństwa. Wolę go nie odczarowywać, zwłaszcza, że te grubaśne margarynowe kostki po prostu mnie straszą.

    OdpowiedzUsuń

Podobał Ci się wpis? Masz odmienne zdanie, a może jakieś rady? Chętnie posłucham wszystkiego i wszystkich z osobna. Będzie mi miło, gdy zostawicie ślad swojej obecności ;)