Miałam nic dziś nie pisać, jak w każdą sobotę, ale jakoś tak... nie mam co robić :D
Co więc powiecie na wpis szybki, krótki, lekki, a przede wszystkim słodki?
Bez zbędnego przedłużania, pewnie, w przeciwieństwie do mnie, w sobotni wieczór macie lepsze rzeczy do roboty ;)
Nie lubię galaretki, co za tym idzie nie lubię galaretek w formie cukierków, nie przepadam też za delicjami, jeśli już to w lecie, wyjęte prosto z lodówki, dziś u Natalii pisałam, że nie lubię słodyczy z lodówki, tak też jest, a Jaffa Cakes są wyjątkiem. Krowi produkt na szczęście zrezygnował z obślizgłych krążków na rzecz musu, mi to jak najbardziej odpowiada, ale jak będzie ze smakiem?
Wróćmy jeszcze na chwilę do opakowania, jest małe, oczywiście w uspokajającym fiolecie, prezentuje zawartość, lecz to nie powinno być zdziwieniem, a jedyne co mnie w nim denerwuje to otwarcie, niby pomaga dłużej zachować świeżość - spoko, szkoda tylko, że nie otworzycie go tak, aby nie usłyszała o tym połowa ulicy, zaraz się zlecą i dla was zostanie figa z makiem - chyba nie może być gorzej ;)
Gdy już uporałam się z hałaśliwym i niewygodnym, lecz jak twierdzi producent praktycznym plastikiem, zobaczyłam 9 pełnych małych dziureczek biszkoptów, wyglądały na dobrze wypieczone i mówiły, że połowy ulicy nimi nie wykarmię. Pachniały za to bardzo mlecznie, wyraźnie odznaczało się mleko w proszku (co mnie zaskoczyło), oraz słodko.
Wyjęłam kilka sztuk i poddałam dogłębniejszym oględzinom. Okazały się niedopracowane, niechlujne, krzywo rozmieszczona pianka przykryta została cienką, prześwitującą warstwą czekolady. Nie daje się ona oddzielić i topi w palcach, jest typową, znaną wszystkim Milką, ma tak grubą warstwę, że nic nie wnosi do całości, jakby jej nie było, spełnia jedynie rolę osłony, słodkiej i mlecznej. Ugryzłam więc biszkopt, strasznie suchy, na brzegach aż zrobił się twardy. W smaku okej, nie wali chemią, słodki, jednak nie tak bardzo jak czekolada, delikatnie proszkowy, jajeczny, rozmięka szybko i dopiero wtedy robi się przyjemny, inaczej jest zdecydowanie za suchy, ciężko byłoby zjeść dwa (same) bez popicia. Nadzienie(?) okazało się mięciutkie, gumowo - piankowe, lekkie, napowietrzone, gładkie i żelowe. W smaku dziwne, słodkie, sztuczne, cukrowe, nie umiem go opisać, w ogóle nie czekoladowe, na końcu czuć także minimalną, jakby alkoholową nutkę.
Całość jest słodka, jednak to nie jest jej największy problem, nie było to zbyt i męczące, miękka, jednak przy tym sucha, nawet wilgotny żelowy mus nie ratuje sytuacji. Biszkopt dominuje, górna część jedynie nadaje sztuczności i słodyczy, no może jeszcze dzięki niej jest bardziej miękko - za to należy się plus.
Zawiodłam się, kiedyś wersja Toffi była moją ulubioną z kupnych ciastek typu delicje, pamiętam ją jako miękką, słodką, delikatną, czekoladowe, których swoją drogą nigdy wcześniej nie jadłam, okazały się suche, sztuczne i nijakie. Szkoda, bo pomysł z zastąpieniem galaretki wydaje się być super, gorzej z wykonaniem. Zjadłam je, owszem, można kilka przegryźć bez obrzydzenia, w pośpiechu, nie myśląc.
Teraz mam dylemat, kupować Toffi? Zmienił mi się smak, czy producent postanowił popracować nad recepturą i jak zawsze wyszło to na niekorzyść? Wy jak myślicie?
Ocena: 2,5/6
Cena: mama kupiła, zapomniałam zapytać ;)
Gdzie kupiłam: podejrzewam, że Carrefour
Kaloryczność: 375/100g
53 kcal w ciastku
Gdzieś zginęło mi zdjęcie składu, obejdzie się bez? :D
No tak, Milka. I pewnie pomyślisz że włączę narzekanie.
OdpowiedzUsuńFakt - czekolad nie lubię ale pamiętam że kiedyś kieeedyś jak byłam jeszcze piękna i młoda jadłam właśnie takież cuda od Milki - chyba w innym smaku. I kurcze, o ile się nie mylę (a raczej tego nie robię) to mi smakowało. Ba, myślałam z pół roku temu, no może dłużej, by do nich wrócić.
No ... Ale takie soboty w których będę mogła Cię czytać - to lubię! :)
No tak, taka stara kobitka z Ciebie, że naprawdę :DD Kurcze, mi te Toffi z tego co pamiętam też smakowały.
UsuńCieszę się! :D
Ja za takimi ,,delicjami,, tez nie przepadam, nigdy nie przepadalam :)nAwet takdobra firma jak Milka nie zachwyca :/
OdpowiedzUsuńA dlaczego? - bo czekolada górą! :D
UsuńMam dokładnie takie same odczucia jak Ty! Jadłam kilka lat temu wersję z toffee i byłam w niej zakochana, teraz będąc w sklepie toffee nie mogłam znaleźć więc wzięłam czekoladowe... i bardzo się zawiodłam :(
OdpowiedzUsuńKurcze, może to z tymi jest coś nie tak, może jednak warto wrócić do toffee?
Usuńmam w planie te delicje i resztę:*
OdpowiedzUsuńmiło się czyta ciebie:) buziaki:*
Ciekawa jestem jak Tobie posmakują..
UsuńDziękuję, Ciebie również :)
Ach te 'praktyczne' opakowania, jakoś nigdy nie jestem w stanie docenić ich użyteczności. zwykle pierwsze kończą rozwalone <3
OdpowiedzUsuńNienawidzę Delicji, nie lubię Milki, a to sztuczne nadzienie? Meeh panie, nie baw się w tofffi, zapewne tylko się zawiedziesz :P
Haha, jak ja Cię uwielbiam :D
UsuńHmmm wiesz co powiem Ci, że ciastka ogólnie uwielbiam. Natomiast delicji nie znoszę ze względu na galaeretkę. Jednak jeżeli tutaj jest biszkopcik, który lubię i czekolada Milki którą też lubię to myślę, że bez galaretki, a z dobrym nadzieniem to mogłoby mi smakować. O ile nadzienie byłoby dobre. :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie i w tym tkwi problem xD
UsuńDelicje kiedyś robili w wersji z musem zamiast galaretki bardzo miło je wspominam ;) ale to co dobre szybko znika z rynku i nie wraca .... paradoks jakiś ale niestety czysta prawidlowosc polskuego rynku. Mogliby je znowu wypuścić
OdpowiedzUsuńAle te od Wedla? Nawet nie wiedziałam!
UsuńJadłyśmy to kiedyś ale bardzo dawno temu i było tak słodkie, że w trzy siostry nie mogłyśmy ujeść więcej niż po dwa ciastka :P Wolimy klasyk z galaretką :D
OdpowiedzUsuńA ja żadne :D
UsuńJeszcze nie jadłam tych a'la Delicji z Milki w wersji z musami, ale wydaje mi się, że chyba próbowałam malinowe. Smaku nie pamiętam więc były chyba słabe :D
OdpowiedzUsuńTe malinowe są z galaretką no nie?
UsuńYep ;)
UsuńPamiętam jak wiele lat temu któryś z producentów jako pierwszy wprowadził musowo-piankowe delicje (pewno wedel, ale tak naprawdę to nie pamiętam który) to byłam totalnie przekonana, ze będą przepyszne i za każdym razem byłam zawiedziona. Aż wreszcie przestałam próbować. Co klasyka, to klasyka...
OdpowiedzUsuńDlaczego ja nigdy ich nie widziałam?
UsuńWedlowskich piankowych? Chyba już nie robią od kiedy delicje nie są wedlowskie
UsuńW sumie, to nawet nie wiem czy szkoda :D
UsuńJa właśnie galaretkami nie cierpię, za to te z musem - o mamo <3 Dawno nie jadłam, więc MOŻE coś tam pozmieniali, ale wątpię, by przestały mi smakować. Po inne wersje też chcę (kiedyś) sięgnąć.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym o nich u Ciebie :D
UsuńWolę taką wersje z musem niż z galaretką :)
OdpowiedzUsuńJak chyba mimo wszystko też xD
Usuń