piątek, 4 marca 2016

Schogetten, Caramel Brownie

Dziś ambitnie miało być, ale wróciłam ze szkoły i tak totalnie nic mi się nie chce, że właśnie biję się z myślami ćwiczyć dziś i nie ćwiczyć jutro, czy ćwiczyć jutro, a nie ćwiczyć dziś :D 
Pisać coś w ogóle czy nie pisać, ach, najchętniej położyłabym się spać i obudziła w piątek po południu w następnym tygodniu, wiem, że mam wolny weekend, ale nawet nie chcę myśleć o poniedziałku (nie, nie z powodu szkoły ;)). No cóż, nie zanudzam, jutro się nie widzimy, choć nawet widzeniem nazwać tego nie można, ale w niedzielę postaram się naskrobać wystukać coś więcej ;)

Pisałam już o tym, ale się powtórzę, nie lubię czekolad Schogetten, nie pasuje mi podział na kostki, do tego smak ostatnio mocno się pogorszył, jednak trzeba przyznać, że teraz wypuścili kilka ciekawych smaków, jak ta z masłem orzechowym (o której dowiedziałam się przedwczoraj), a także... kilka innych :D  
No nic, przejdźmy dalej, bo coś mi dziś nie idzie ;)


Zobaczyłam ją na półce i pomyślałam: "nie lubisz tych czekolad, a tak poza tym to i tak nie będzie smakować jak brownie (które uwielbiam), to nie możliwe", tego też dnia jej nie kupiłam, dopiero za jakiś miesiąc uległam, bez namysłu, jakbym wyłączyła mózg, weszłam w alejkę z czekoladami i chwyciłam tą, a przy okazji drugą S, nie zapominając oczywiście o zaopatrzeniu się w inne słodkości. 
Kartonik jest niezły, choć nie najlepszy, tradycyjnie z prawej strony kilka cząstek, a także spore logo i oczywiście grafika motywu przewodniego tegoż to produktu. Zerwałam sreberko, przede mną było już tylko 18 kostek, równo ułożonych na tekturce. Pachną typowo mlecznie - czekoladowo, jak każda, najzwyklejsza czekolada. Nieco ciemniejsze niż kostki "sernikowe" , zaś jeśli chodzi o środek, różni się mało, minimalnie, pół tonu jaśniejsze od otoczki, której najwięcej znalazło się na spodzie. Oddziela się ona łatwo, tłusta, lecz nie margarynowa, gładka, miękka, rozpuszcza się szybko, słodko i mlecznie. 


Miałam duże obawy, ale przy pierwszym elemencie nie było źle. Nie liczyłam na ciężkie, wilgotne ciasto, ale że chociaż drobinki mnie pozytywnie zaskoczą. Nic z tych rzeczy, jest ich zasmucająco mało, kroiłam kilka cząstek, a w każdej z nich widoczne były maksymalnie dwie. Małe, twarde i chrupiące, więcej będzie później, bo przy pierwszym zetknięciu wyczułam jedynie tyle, słabe pierwsze wrażenie. Nadzienia również nie było dużo, trzeba je sumiennie i dokładnie oddzielać, jeśli chcemy aby samo trafiło do ust. Tłuste, miękkie i gładkie, na pewno nie przesłodzone, ma także wyczuwalny smak kakao, (nie)stety tego Puchatkowego. Na chwilę pojawił się także dziwny, niezidentyfikowany posmak, który zniknął szybko na rzecz niedużej mleczności. 


Biorę kawałek do ust i czuję głównie czekoladę, chwilami do głosu próbują dobić się drobinki, coraz trzeszczą, gdzieś tam chrupną, do smaku nie wnoszą nic. Całość jest bardzo miękka, słodka i mleczna, cudowanie błotnista, ale jakaś taka, czuję jakby było mało "czekolady w czekoladzie", nawet otoczka jest jakaś taka mało czekoladowa, nie wiem dlaczego tak to odebrałam. Rozpuszcza się w miarę szybko, tłusto, mlecznie i nie za słodko, błotniście, ba! Cudownie błotniście, to jej niezaprzeczalny, największy plus, nawet podczas gryzienia kostek, co preferuję ja, czuć bagienkowość. Skoro rozpływanie nie trwa długo, to i nadzienie odsłania się po niedługim momencie, wplątuje się do powstałej masy, ale nie dodaje jej dużo smaku, troszkę, delikatnego kakao, ale to tyle. Na koniec zostały mi mini kawałki karmelu, nie będę mówić w jakiej ilości. Twarde, chrupiące, mocno słodkie i karmelowe, normalnie odkryłam Amerykę! Chwilami nawet delikatnie palone - to mi się podoba. a także tłuste - to już nie tak bardzo. 

Nie spotkałam tu cienia brownie, ale czy mogę oczekiwać ciasta zamkniętego w tabliczce? Teoretycznie mogę, w końcu nazwa zobowiązuje, ale praktycznie.. 
Gryząc, nie, gryzieniem tego nie nazwę, raczej memłaniem, no więc memłając (:D) czuć głównie czekoladę, ale (werble proszę) smaczną, delikatną, mleczną, w tle dziecinnie kakaową, a to często mnie urzeka. 
Rozpuszcza się błogo, lecz nadzienia jakby nie było, podczas tego procesu nieokreślony posmak znów na chwilę się pojawił, nie przeszkadza on, jednak nie mam pojęcia co za niego odpowiada, nie potrafię go określić. Czy był zły, wstręty, zaburzał kompozycję? Nie, nie był ochydny, czy odrzucający, a zaburzać nie miał co, bo tu kompozycji brak :D


Nie wychwalałam jej zbytnio, bo jak tak się zastanowić nie ma za co, ale ta jej błogość, konsystencja, która w moment przeradza się w cudowne błotko, uzależniające! 

Ocena: 5/6
Cena: 2,99
Gdzie kupiłam: Alma
Kaloryczność: 564/100g
94 kcal w 3 kostkach

22 komentarze :

  1. Ja się cieszę z weekendu i z poniedziałku i z wtorku i z środy :D Weekend zapowiada się super, bo wybywam na zakupy z przyjaciółką, a w pierwsze 3 dni tygodnia mam rekolekcje więc skrócone lekcje, potem kościół i o 13.00 w domku <3 :D Ja schogetten lubię właśnie za ten podział na kostki...niczym mini bombonierka! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za Schogetten, maja fajne smaki, ale gorzej z wykonaniem :( I fajny pomysl z podzieleniem kostek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, szkoda, że pomysł to nie wszystko.. A ja lubię łamać czekoladę :D

      Usuń
  3. Mam focha na Schogetten i coś czuję, że nie zmieni go Brownie z małą ilością czekolady w czekoladzie.. Nie tędy droga xD A szkoda, bo są tanie i wg. mnie mają śliczne opakowania :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś jestem zrażona do Schogetten choć ich kostki są dla mnie piękne i idealne. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja te Schogetteny lubię. :D Właśnie ten podział na kostki mega mi się podoba. ;) Gdybym miała okazję kupić tę, ale w jakiejś mini wersji - to pewnie bym to zrobiła. ;)
    Wczoraj też miałam taki dzień jakby "nijaki", ale to chyba dlatego, że jakieś choróbsko miało na mnie chrapkę, tyle że zapodałam mu niezłego kopa. > . <

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubisz tych czekolad a ja Ci dziś kupiłam jedną z nowości:) .Ta miałam,ale mój mąz zjadł cała i nie zostawił nawet koteczki:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Tez się czujesz aż taka zmęczona? To straszne.
    Widzisz? Schogetten wcale nie taka straszna. ;) Ja tam je zawsze uwielbiałam./
    Ubolewam nad tym, że nie ma nigdzie w pobliże smaków, które chciałbym dorwać. Same tradycyjne tylko. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby nic nie robię, a jestem wykończona..
      Niestety możemy przybić sobie piątkę, ja również muszę jeździć do innej miejscowości jeśli chcę upolować coś ciekawego ;(

      Usuń
  8. Dobrze, że się sprawdziła. Ja S. nie lubię nie ze względu na pogorszenie smaku - nie mam porównania, ale na wspomniany podział kostek, o czym zawsze przypominam. Kupiłam PB, bo jest wyjątkowa, ale reszty nie chcę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę ją gdzieś dorwać, będzie na blogu wcześniej czy bliżej wakacji?

      Usuń
  9. No nie wiemy, jakoś w ubiegłym roku jadłyśmy drugą wersję która razem z tą trafiła na rynek (z ciasteczkami "oreo") i ta wszechogarniająca tłustość nas wykończyła. Skończyłyśmy degustacje po jednej kostce :/ Do tej nie jesteśmy przekonane czy warto próbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam o tej z ciasteczkami, że jest niedobra, ale ta, tak mi się przynajmniej wydaje, jest lepsza :)

      Usuń
  10. Tak jak reszta osób wątpiących w Schogetten ja również nie jestem przekonana co do tej tabliczki. Nawet nie jestem pewna czy kupić ostatnie nowości, bo marka leci nisko z jakością czekolad za to szaleje z ilością tłuszczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę zaprzeczyć, ale powiem, że i tak chcę spróbować tej z masłem orzechowym :)

      Usuń

Podobał Ci się wpis? Masz odmienne zdanie, a może jakieś rady? Chętnie posłucham wszystkiego i wszystkich z osobna. Będzie mi miło, gdy zostawicie ślad swojej obecności ;)