Całkowicie straciłam motywację,wenę, jakbym się totalnie wypaliła, a co najgorsze to nie mija już jakiś czas. Muszę coś zrobić, koniecznie, bo jak nie to nie wytrzymam sama ze sobą! Ludzie. Nigdy nie miałam takiego problemu z napisaniem wstępu. Nie cuduję więc dłużej, może w końcu następny raz będzie lepszy :)
Ten wpis to okazja do ponownego podziękowania Asi za totalnie niespodziewaną paczkę z kilkoma słodkościami zza polskiej granicy.
Ciastek tych chciałam spróbować już długo więc ucieszyłam się podwójnie, a pod aparatem telefonu wylądowały już następnego dziwnego pod względem pogody dnia - stąd nienajlepsze zdjęcia, ale uwierzcie mi na słowo - czekolada i tak nie była śnieżnobiała :D
Od pana Google zapożyczyłam zdjęcie, ale to chyba nie problem xD Większym problemem jest mój zupełny brak skupienia, lecz co, ja nie dam rady? - Ja nie dam rady :D
Daruję sobie opisywanie kartonu, który na niebieskim tle, poza giga logo, przedstawia apetycznie wyglądające ciacha, o jednak już to zrobiłam :D
Ciastka swoje ważą, więcej - są naprawdę ciężkie, dwie sztuki to minimalnie ponad 40 gramów, tak też zostały zapakowane. Otworzyłam małe opakowanie, jego zawartość mimo lekko poszarzałej czekolady wygląda genialnie, prześwitujący spód jest wręcz śliczny. Wzięłam więc nóż i zaczęłam działać, jak się okazało przekrój wyglądał jeszcze lepiej. Śnieżnobiały krem ściskają niemal czarne herbatniki, które z kolei otula warstwa białej czekolady, na górze naprawdę gruba.
Unoszący się zapach był nieintensywny, słodki, nie zdradzał zawartości, a dostarczał nozdrzom porządną dawkę mleka w proszku. Otoczka trudno się oddziela, trzeba radzić sobie z pomocą noża, położona na języku szybko się rozpuszcza. Mocno słodka, lecz nie można powiedzieć nic złego, maślano tłusta, mleczna, jednak z dość wyraźnym śmietankowym pierwiastkiem, pyszna i nawet delikatnie waniliowa, nie trzeba było wytężać wszystkich zmysłów, gdyż mimo jakby przytłumionego zapachu była bliska ideału.
Krem, który jako następny znalazł się w buzi nie różni się niczym od występującego w klasycznej wersji markiz. Obrzydliwy, na maksa tłusty, proszkowy do granic możliwości i cukrowy na poziomie czystego lukru, zostawia ślad na ustach, lecz wydaje mi się, że nie jest tak tragicznie sztuczny.
Świeże, chrupiąco - trzeszczące, kakaowe i genialne ciacho świetnie komponuje się z czekoladą, dodaje ona słodyczy, a ona sama trochę gaszona jest przez gorzkawy wypiek. Powstały duet maślano - kakaowy, błotnisto - chrupiący, słodko - gorzki, jest super smaczny, a krem zupełnie zbędny.
Wgryzłam się w grube, nienaruszone ciastko, pękło pod zębami, stłumiony krem mało się odzywał, lecz niepotrzebnie dodał słodyczy. Było słodko i pysznie, mocno czuć czekoladę, ale i ciastko nie zostaje bez głosu. Wyrzuciłabym krem i zrobię to!
Herbatnik genialnie współgra z czekoladą i wykorzystam to w najbliższym czasie. Lubię sobie czasem rozpuścić mleczną czekoladę, pokruszyć do niej całą masę herbatników i wszamać na ciepło powstałe to coś (:D), lub włożyć do foremek i wpakować na 2h do lodówki, zaraz zaraz, do czego to ja zmierzałam, ach tak. Muszę kupić białą czekoladę, pokruszyć do niej kakaową część markiz i będę bliska siódmego nieba :D
Ocena: 6/6
Cena: dostałam :)
Gdzie kupiłam: jak wyżej
Kaloryczność: 510/100g
210 kcal w dwóch ciastkach