Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oreo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oreo. Pokaż wszystkie posty

środa, 27 kwietnia 2016

Mondelez, Oreo White Choc

Całkowicie straciłam motywację,wenę, jakbym się totalnie wypaliła, a co najgorsze to nie mija już jakiś czas. Muszę coś zrobić, koniecznie, bo jak nie to nie wytrzymam sama ze sobą! Ludzie. Nigdy nie miałam takiego problemu z napisaniem wstępu. Nie cuduję więc dłużej, może w końcu następny raz będzie lepszy :)

Ten wpis to okazja do ponownego podziękowania Asi za totalnie niespodziewaną paczkę z kilkoma słodkościami zza polskiej granicy. 
Ciastek tych chciałam spróbować już długo więc ucieszyłam się podwójnie, a pod aparatem telefonu wylądowały już następnego dziwnego pod względem pogody dnia - stąd nienajlepsze zdjęcia, ale uwierzcie mi na słowo - czekolada i tak nie była śnieżnobiała :D
Od pana Google zapożyczyłam zdjęcie, ale to  chyba nie problem xD Większym problemem jest mój zupełny brak skupienia, lecz co, ja nie dam rady? - Ja nie dam rady :D
Daruję sobie opisywanie kartonu, który na niebieskim tle, poza giga logo, przedstawia apetycznie wyglądające ciacha, o jednak już to zrobiłam :D
Ciastka swoje ważą, więcej - są naprawdę ciężkie, dwie sztuki to minimalnie ponad 40 gramów, tak też zostały zapakowane. Otworzyłam małe opakowanie, jego zawartość mimo lekko poszarzałej czekolady wygląda genialnie, prześwitujący spód jest wręcz śliczny. Wzięłam więc nóż i zaczęłam działać, jak się okazało przekrój wyglądał jeszcze lepiej. Śnieżnobiały krem ściskają niemal czarne herbatniki, które z kolei otula warstwa białej czekolady, na górze naprawdę gruba. 


Unoszący się zapach był nieintensywny, słodki, nie zdradzał zawartości, a dostarczał nozdrzom porządną dawkę mleka w proszku. Otoczka trudno się oddziela, trzeba radzić sobie z pomocą noża, położona na języku szybko się rozpuszcza. Mocno słodka, lecz nie można powiedzieć nic złego, maślano tłusta, mleczna, jednak z dość wyraźnym śmietankowym pierwiastkiem, pyszna i nawet delikatnie waniliowa, nie trzeba było wytężać wszystkich zmysłów, gdyż mimo jakby przytłumionego zapachu była bliska ideału. 
Krem, który jako następny znalazł się w buzi nie różni się niczym od występującego w klasycznej wersji markiz. Obrzydliwy, na maksa tłusty, proszkowy do granic możliwości i cukrowy na poziomie czystego lukru, zostawia ślad na ustach, lecz wydaje mi się, że nie jest tak tragicznie sztuczny. 


Świeże, chrupiąco - trzeszczące, kakaowe i genialne ciacho świetnie komponuje się z czekoladą, dodaje ona słodyczy, a ona sama trochę gaszona jest przez gorzkawy wypiek. Powstały duet maślano - kakaowy, błotnisto - chrupiący, słodko - gorzki, jest super smaczny, a krem zupełnie zbędny.
 Wgryzłam się w grube, nienaruszone ciastko, pękło pod zębami, stłumiony krem mało się odzywał, lecz niepotrzebnie dodał słodyczy. Było słodko i pysznie, mocno czuć czekoladę, ale i ciastko nie zostaje bez głosu. Wyrzuciłabym krem i zrobię to!
 Herbatnik genialnie współgra z czekoladą i wykorzystam to w najbliższym czasie. Lubię sobie czasem rozpuścić mleczną czekoladę, pokruszyć do niej całą masę herbatników i wszamać na ciepło powstałe to coś (:D), lub włożyć do foremek i wpakować na 2h do lodówki, zaraz zaraz, do czego to ja zmierzałam, ach tak. Muszę kupić białą czekoladę, pokruszyć do niej kakaową część markiz i będę bliska siódmego nieba :D


Ocena: 6/6
Cena: dostałam :)
Gdzie kupiłam: jak wyżej
Kaloryczność: 510/100g
       210 kcal w dwóch ciastkach

czwartek, 18 lutego 2016

Mondelez, Cadbury Dairy Milk Oreo

Jak mam czas to nie mam pomysłu na wstęp, jak nie mam czasu to pomysłów w głowie tysiąc. Zawsze wszystko jest odwrotnie niż byśmy tego chcieli, zawsze chcemy to czego mieć nie możemy. Tylko po co i dlaczego? Dlaczego ludzka natura tak jest ułożona, zdajemy sobie sprawę, że nam na czymś/kimś zależało dopiero gdy to stracimy, kiedy jest już za późno. Marzymy o jakieś rzeczy, a gdy ją zdobywamy do pięt nie dorasta oczekiwaniom. Mimo wszystko dążymy do odhaczania marzeń na swojej liście, to dobrze, po to one są, lecz nie zrażajcie się jeśli osiągnięty cel, okaże się całkiem inny od tego wymarzonego. Żyjcie chwilą, nie rozpamiętujcie przeszłości, nie dumajcie nad tym co będzie, liczy się tu i teraz, uśmiech na twarzy i chwila, wspomnień nikt tam nie zabierze, a przebyte doświadczenia będą wieczne.  "Najpiękniejsze jest to czego nie masz, na co czekasz i tęsknisz od lat, najpiękniejsze są w życiu marzenia, tajemniczy bajkowy świat, lecz gdy przyjdzie do marzeń spełnienia, nie będą one jak we śnie, bo najpiękniejsze jest to czego nie masz, a co dopiero spełni się".


Opakowania tych czekolad podobają mi się bardzo, nie są eleganckie, zapakowane w kartony z tłoczeniami, które swoją drogą też bardzo lubię, ciemny fiolet oraz "uboga" grafika trafiają w moje oczy. Połyskująco - matowe, z wielkim napisem wskazującym na niezłą "krowią mleczność" (:D). Tabliczka, którą wyjęłam wielkością wizualnie równa się z przeciętną 100 gramową, przez to łatwo można się zapomnieć, że przed sobą mamy 20 gramów więcej (przypuszczalnie) dobra. Podzielona została na kostki ładne, nieco inne i jasne, ale jest ich aż 24, są bardzo małe, co mi osobiście niezbyt odpowiada, lubię wielkie, masywne, takie, w które można się wgryźć. 


Unoszący się zapach obezwładnia nozdrza, po chwili myśl, że będzie zbyt słodko znika, jak na haju zaciągam się niesamowitą mlecznością, daleko w tle da się wyczuć kakaowe ciastka. Nie mam problemów z łamaniem jej, nie jest twarda, ani zbyt plastelinowa, podczas nacisku noża słychać głośny chrzęst, jednak nie każda cząstka jest tak bogata w chrupiący dodatek. Spód mi nie odpadł, lecz łatwo daje się oddzielić, to najgrubsza warstwa samej czekolady. Nie czekając na zbawienie zaczęłam próbowanie. Otoczka jest mniej słodka niż przeciętna C. ale nadal mocno, idealnie, aksamitnie gładka, cudownie mleczna, oraz tłuściutka, aczkolwiek nie nadto. Rozpływa się szybko, tworzy gęste, niebiańskie błotko. Jest tak delikatna, błoga, dziecinna i niewinna, nie zachwyci miłośników czekolady gorzkiej, mało słodkiej i kakaowej, ale ja już kilka razy powtarzałam, że to właśnie mnie w niej zauroczyło. 


 Następnie pod zęby wzięłam ciastka, są różnej wielkości, ale solidnej, nie równają się z chrupaczami obecnymi w wersji 100 gramowej od Milki, rozmiarem przewyższają także te występujące w batoniku (również) od fioletowej, nie dorównują  jednak dodatkom Bellarom. W przeciwieństwie do Neo, z którym styczność miałam ostatnio są suche i mocno chrupiące, ale wciąż kakaowe i prawie wcale niesłodkie. Więcej znalazło się ich u góry, drapią podniebienie nie kalecząc go, nie rozmiękły przez przebywanie w kremie, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, a jadłam je tego samego dnia, to pokruszone, słynne herbatniki. Białe wnętrze jest bardzo tłuste, niewiele brakowało i powiedziałabym, że zdecydowanie zbyt, na szczęście nie margarynowo - palmowe. Gęste, zwarte, mimo to bliżej mu do miękkiego, słodsze od czekolady, z wyczuwalną w tle wanilią, która po chwili znika na rzecz śmietanki. 


Biorąc kostkę do ust i działając zębami, najbardziej czuć czekoladę, wysoką mleczność i słodycz, której towarzyszy nuta kakao i niesamowite chrupanie. Już w takich okolicznościach zaczyna się rozpuszczać i okrywać kubki smakowe błogą mlecznością oraz słodyczą, a co dzieje się gdy całkiem poddamy małą kostkę temu procesowi? Od razu zaczyna się rozpuszczać, błogo, aksamitnie, oraz mlecznie i słodko. Odsłania wystające z nadzienia herbatniki, które kłują podniebienie, krem rozpływa się i znika, lekko tylko muskając słodyczą, tłustością, chwilami jakby go nie było. Perfekcyjne ciacha delikatnie łapią wilgoć, jeszcze mocniej podkręca ona kakao, dają niezłego, gorzkawego kopa. 
Nadzienie przede wszystkim gładkie, tłuste i słodkie, nieco waniliowe, lecz i tak wiele do całości nie wnosi, gdyż czuć głównie czekoladę, w efekcie jest mega mlecznie, słodko i ekstra chrupiąco. 
Czekolada (jako całość) nie przebiła Bellarom, w której zabieg usuwania nadzienia wyszedł fenomenalnie, za to wygrała z Milkowymi wersjami. 
Fani smaków wykwintnych i niezbyt słodkich powinni trzymać się od niej z daleka, jednak jeśli szukacie słodyczy, mleczności i chrupania kakaowych ciastek powinniście po nią sięgnąć. 


Ocena: 5.5/6
Kaloryczność: 560/100g
      84 kcal w 3 kostkach


Przy okazji robienia zdjęcia, które miało pójść na IG wymieniłam także te we wpisie o Oreo, także zapraszam. Niestety muszę przyznać, że z każdym razem jedzenia tych ciastek (a nie robię tego często), krem obrzydza mnie coraz bardziej, nie wiem czy mi zmienia się smak, czy w fabryce pracują coraz gorzej, ale z każdego pysznego herbatnika musiałam go zdjąć. 

środa, 16 grudnia 2015

Mondelez, Oreo Chocolate Creme

Któregoś dnia kompletnie nie miałam pomysłu co zjeść. Wracałam ze szkoły i myślałam, na to nie mam ochoty, na to też, to będzie niedobre, z tym jeszcze poczekam. W końcu otwierając drzwi wpadłam na pomysł, zdjęłam kurtkę z mocnym postanowieniem, przygotowałam miejsce do zdjęć i sprawdziłam listę, trzy pierwsze rzeczy z najkrótszym terminem ważności, nie ma to tamto, kiedyś trzeba je zjeść. Za oknem zimno i ponuro, zaczęłam więc od ciastek, uwaga - w końcu nastawiłam wodę na herbatę. Tyle razy miała to zrobić, obiecywałam sobie, że spróbuję i albo przypominałam sobie po zjedzeniu, albo następnego dnia, albo zwyczajnie nie chciało mi się wstawać. Dobry był to pomysł, czy nie? 
Tak poza tym to te ciastka leżały u mnie i leżały, jak widać już otwarte, kogoś częstowałam, jednak zawsze było coś ciekawszego, na pewno też tak czasem macie, produkt czeka i czeka.. 


Karton nie wiele różni się od klasycznego, wskakuje jedynie brąz i zmienia się krem w ciastku. W środku mamy cztery paczki w których są po cztery ciastka. Jarały mnie na początku, jak zobaczyłam je w gazetce, w sklepie już mało ruszały, a teraz są mi obojętne, ale są i trzeba zjeść, otworzyłam więc folię. Zapach jest mocno czekoladowo - kakaowy, żadnej tam cukrowości, silny i zachęcający. Spróbowałam rozkręcić, pamiętam jak bezproblemowo oddzielały się klasyczne, wypełnienie z masła orzechowego również zostało nienaruszone, sprawa nie inaczej miała się w wersji złotej, a tu? Spróbowałam z jednym, następnie z drugim, w obu przypadkach część została na drugim herbatniku, cóż, taki ich los :D 


Prawie czarny herbatnik ma charakterystyczny wzorek i niezmienny smak. Twardy, gorzki lecz nie pozbawiony słodyczy, grudkowy, wyraźnie kakaowy i mega chrupiący. Nie raz mówiłam, że miło byłoby, gdyby wypuścili serię "sam herbatnik". Kremu nie można pominąć, niestety, biały pogrążył markizy, miałam cichą nadzieję, że ten się obroni. Po pierwsze (i najważniejsze) nie jest aż tak tłusty, miękki i proszkowy, jakby dwukrotnie przemielono piasek i dodano podczas mieszania. Bardzo słodki, podchodzący pod cukrowy, ale kakaowy, dużą rolę odgrywa kakao typu "Puchatek" lecz urozmaicone o czekoladową nutę. Z pewnością nie najlepsze, aczkolwiek dużo lepsze od pseudo waniliowego. 


 Krem zamknięty pomiędzy dwoma, grubymi ciastkami stał się mało wyczuwalny, głównie nadaje słodyczy. 
Herbata zaparzona, można więc zanurzyć Oreo. Przyznaję się bez bicia - zrobiłam duży błąd nie czyniąc tego wcześniej. Herbatnik namięka, na szczęście nie tonie w kubku, rozpływa się w ustach, nie traci smaku, wręcz przeciwnie, bardziej wyczuwalna jest ziarnistość, nawet ona nie przeszkadza. Krem również zyskuje na smaku, "ciapcia" się w buzi. To jest o niebo lepsze! :D 
Gorzkawe, kakaowe, czekoladowe, słodkie, nieprzesłodzone, naprawdę dobre, robi się miękkie, ciepłe. Powiem jedno - zawsze szykujcie herbaty :D


Ocena: 4/6 
Cena: 3,49
Gdzie kupiłam: Tesco
Kaloryczność: 475/100g
    52 kcal w ciastku

poniedziałek, 16 listopada 2015

Mondelez, Milka & Oreo

"Nie kupię, to tylko pomniejszona Milka Oreo" - pamiętacie moje słowa? Domyślam się, że nie. Ale pisałam tak pod każdą notką tego batona. Zapierałam się rękami i nogami, odpychałam go od siebie długo. Ale znacie taką wewnętrzną potrzebę zakupu. Często nawet niepodświadomą. 
Przeszłam raz, minęłam drugi, spotykałam w coraz to większej ilości sklepów, aż w końcu uległam, wrzuciłam do koszyka i już spokojna poszłam dalej. Wróciłam do domu i znów wrzuciłam, tym razem do pudła, teraz niech czeka. Oczywiście małe sprostowanie, nie wiem jak wy, ale ja staram się w miarę możliwości je tam (w pudełku) układać, cięższe na dół, lżejsze, kruchsze, mniejsze na górę, obok siebie, jeden na drugim, tak aby się nie pogniotły. 

Ach Milka, Milka, ja ją uwielbiam, wy wręcz przeciwnie. Jak pogodzić te dwa światy? Może połączyć z popularnymi ciastkami, może dodać więcej ciastka, hm, no to może jednak zmniejszyć rozmiar. Spróbowałam wszystkich opcji, która w moich oczach wypadła najlepiej? 
Fioletowe, z domieszką niebieskiego, opakowanie, przedstawia wnętrze, informuje o dodatku, czego chcieć więcej? Siedem cząstek a'la bąble, nie chcę narzekać, ale wolałabym podział na tradycyjne kostki. Jednak... zapach jaki dotarł do mego nosa to zrekompensował. Mleczność wymieszana ze słodyczą, za nimi stoi mała domieszka kakao, nie sypkiego i gorzkiego, a takiego już przetworzonego, w czymś, w czekoladzie. 


Przekrój także prezentuje się obiecująco. Ogrom nadzienia, w nim jeszcze więcej ciastek, przynajmniej raz grafika nie kłamie, albo może, w sumie jest ich więcej :D Najistotniejszą rolę odgrywa smak, jak więc z nim? Warstwa zewnętrzna nie jest tak cienka, jakby się mogło wydawać, najgrubsza u góry, mocno trzyma się kremu, jest wręcz przylepiona. Jak to Milka - słodka, bardzo mleczna, zna każdy? zna większość? Jakby co, odsyłam do poprzednich, fioletowych wpisów, których u mnie jest sporo. Biała masa jest jeszcze mleczniejsza (nie ma takiego słowa, ale csi, u mnie będzie xD), miękka, gładka i tłusta, wyprzedzam obawy - nie chamsko margarynowa. Ona także jest słodka, nie zabójczo, ale jednak. Rozpływa się i zostawia na języku grupkę/kupkę/garstkę, może po prostu zostawia ciastka. Szorstkie - nie kaleczące, chrupiące, pokaźnej wielkości, gorzkawo - kakaowe - Oreo - tak jak obiecali (:D), na szczęście bez kremu. O zgrozo, wyobraźcie sobie, jakby był on zamiast obecnego, tragedia! :D


Całość wypadła bardzo słodko, czekolada, krem, który przypomina mi Kinderkowy, dwa elementy, choć oddzielnie nie przesadzone, w połączeniu naprawdę mocno słodkie. Ale wiecie co? Także bardzo dobre.
Otoczka konsystencją przypomina środek, rozpływają się, łączą, trudno rozpoznać co jest co, tworzą jedność, robią błotko, aksamitne, tłuste błotko. Nie zapominajmy o ciemnych cząstkach, jakże istotnych w produkcie, urozmaicają, nadają charakteru, przynajmniej próbowały złagodzić słodycz. 
Więcej herbatników, więcej słodyczy, znaczy lepiej? U mnie na równi ze 100 gramówką, wersji XL na blogu jeszcze nie było, ale kiedyś zagości, wtedy wszystko się rozstrzygnie ;) 


Ocena: 5/6
Cena: 1,49
Gdzie Kupiłam: Żabka
Kaloryczność: 550/100g
     225 kcal w batonie

sobota, 26 września 2015

Mondelez, Oreo Golden

Ledwie zdążyłam "wrócić" do szkoły, a już mnie rozłożyło. Gorączka, ledwo przełykam ślinę, a z nosa mi się tak leje, że nie nadążam z chusteczkami. Oczy mi łzawią, a swojego głosu nie poznaję. Ciekawe jak to będzie, może mnie puści.. chyba nie dane mi jest nadrobić tych zaległości. Wczoraj wieczorem nawet nie zdołałam nic napisać, nawet nie wiem kiedy usnęłam.. No cóż, macie ochotę na ciastka? 


Sandwich biscuits with a vanilla flavour filling (29%)

Druga paczka markiz nie musiała długo czekać, ta dostępna jest na stałe, a swój moment dostała już po paru dniach. Otworzyłam, przywitał mnie jasny kolor i maślany zapach. Każdy herbatnik, tak jak chyba wszystkie wersje, ma wytłoczony wzór. Pomiędzy jednym a drugim znajduje się biały krem. Może od niego zaczniemy.


Jest idealnie gładki, beż żadnej, minimalnej nawet grudki, znów bardzo tłusty, lecz tu przeszkadza to znacznie bardziej. Waniliowy? - tylko z nazwy. Słodki, piekielnie  słodki, mam ważenie, że nieco bardziej niż ten w klasyku. Tani tłuszcz niestety czuć wyraźnie, nazwałabym go tak - cukrowy i margarynowy. 
Jedliście kiedyś margarynę z cukrem? nie? a macie ochotę? sięgnijcie więc po te ciastka..
A co z maślanym zapachem? pod niem skrywało się nadzienie? - oczywiście, że nie, to jeszcze nie koniec. Mam jeszcze ciastko. Zupełne przeciwieństwo. Twarde, chrupiące, zęby dosłownie je roztrzaskują, lecz nie kruszy się i nie jest za słodkie, suche, delikatnie maślane i pyszne. W nim nie czuć "Kaśki" czy "Palmy".


Uratowało ono przekładaniec? Przykro mi, ale nie. Krem ma bardzo intensywny, nieprzyjemny posmak. Czuć go bardzo mocno, przebija nawet przez dwa wytwory mączne i niestety psuje odbiór całości. 
Jak w poprzednim narzekałam na słabą obecność miękkiego elementu, tak tu miałam go aż nadto. 
Aż szkoda, myślę, że firma, która siedzi pod skrzydłami Mondelez, ma problem z kremami, już czwarty raz, na cztery próby, mam jakieś ale, chyba nie tylko ja. Za tłuste, często za słodkie, może i nie próbowałam wielu, lecz szczerzę mogę powiedzieć, że okrągły wypiek wprost uwielbam, zwłaszcza ciemny. Mogłabym go kupować w paczkach, ogromnych i nie miałabym problemu, kiedy się z nimi rozprawię. 
Krem odchodził bardzo łatwo, zarówno z jednego, jak i z drugiego herbatnika, więc można było  się go pozbyć :D gdyby nad nim popracowali (nad każdym :D), mogłyby być nawet w czołówce ciastek, przeze mnie lubianych, a tak? 


Wybaczcie, to zdjęcie wyszło dziwnie ciemne, ciastka w rzeczywistości mają ciut jaśniejszą barwę ;)

Ocena: 2,5
Kaloryczność: 490/100g
    54 kcal w ciastku

piątek, 18 września 2015

Mondelez, Cadbury Dairy Milk Marvellous mix - ups with Oreo

Sprzątania ciąg dalszy.. Dziś klatka schodowa, zeszło się cały dzień..Pazury mam całe zrypane, masakra, moje biedactwa xD Dobrze czytacie, dziś znów nie byłam w szkole, zaspałam, ups.. xD Żyć nie umierać :D
Ale spokojnie, nie ma tak dobrze, nie martwcie się o moją edukację, od poniedziałku wszystko wraca do normy (z wyjątkiem wtorku), a wam jak minął tydzień? ;)
Wieczorkiem grzebałam trochę za słodyczami w internetach i są już zimowe limitki Rittera, ciekawe kiedy pokażą się u nas w sklepach i czy.
A potem weszłam na niemiecką stronę Milki, tak tak wiem, sam cukier, tani tłuszcz, ale co poradzę, uwielbiam..
Moje oczy się zaświeciły, znowu nowości, poczułam się jak jaskiniowiec, mają tyle pyszności.. Kurcze znacie to uczucie gdy coś chcecie, a po prostu wiecie, że nie ma szans na spróbowanie. 
Żeby się dobić weszłam na strony sklepów z zagranicznymi słodyczami, więcej nic nie powiem.
Ey, czy ja nie mogłam pokochać marchewek, nie mogłam zacząć prowadzić fit bloga, czy coś takiego..
Pozostało mi pocieszyć się pysznościami z Anglii i powspominać konsumpcję Mix'u Cadbury z Oreo, miłego czytania ;)


Cadbury Dairy Milk buttons
Cadbury Dairy Milk pebbles
Cadbury white buttons
Mini Oreo            


Oreo jest na szczycie popularności, połączone z Milką wzbudza zachwyt i chęć posiadania. Dziś nie o krowie, a o Cadbury (niewielka różnica xD), ciekawiło mnie czy Mix'y tych dwóch firm czymś się różną, w końcu  to Mondelez - w obu przypadkach, jednak to jeszcze o niczym nie świadczy. Produkty wychodzące spod szyldu fioletowej, mają swój odpowiednik, w ciemniejszym odcieniu, na zagranicznych półkach. Czym i czy się różnią?
Opakowanie jest okej, z kapelusza wyskakują (albo wskakują) różne słodkości, oczywiście wspominany wcześniej, ciemny fiolet i logo marki, oraz markiz. 
Wewnątrz znajdują się mini ciasteczka, pastylki mlecznej i białej czekolady, oraz dwu-kolorowe jajeczka.
 Różni się od dostępnego w Polsce? - z tego co czytałam tak, ale lecz nie jest to kolosalna "inność" ;)


Na pierwszy rz... A nie, nie, jeszcze zapach. Jest słodki, bardzo słodki, czekoladki mieszają się, łączą, grają, niczym na harmonijce, całkowicie zagłuszając tak intensywne gorzkie herbatniki - szacun :D
Okej, no więc..Na pierwszy rzut poszły płaskie guziczki czekolady, są one różnej wielkości, a te jasno brązowe spód wytłoczony mają małymi nazwami firmy. O tej czekoladzie już wspominałam, przy okazji Mix'u Maynards. Charakteryzuje ją duża mleczność, słodka, a kakao nawet nie odbije się echem z oddali, takie trzeba lubić. 
Białe nie mają już "ozdoby", są mniejsze i nieco słodsze. Gładka, przyjemnie tłusta, słodko śmietankowa, po chwili pojawiało się odczucie, jakby była waniliowa - rozpływa się w ustach (nawet gdy tego nie robimy :D) - dobra, gładkość to jej motyw przewodni. Nie wyczułam mleka w proszku, dla większości będzie to plus, ja też nie narzekałam. Uwielbiam białą czekoladę i jestem zadowolona. 

Jajeczka wypełnione zostały mleczną czekoladą (chyba nie muszę znów o niej mówić xD) Chrupiąca skorupka, znacznie grubsza od MM'sowej, słodka (to dopiero odkrycie), w sumie to nie ma smaku, to po   prostu  chrupiąca, słodka otoczka - czego można więcej się spodziewać. 
Jak byłam mała to często jadłam takie jajka/kulki czekoladowe, te odbieram pozytywnie, choć bardzo słodko.


Myślałam, że powiem na koniec: "ciastka to typowe, tylko mniejsze Oreo" - markizy takie jednak nie były, owszem nadal gorzkawo kakaowe, ale o innej strukturze. Lekkie, bardziej napowietrzone, suche i kruszące się. Krem tłusty, cukrowy i proszkowy - czyli bez zmian. 

Jak to podsumować? Było słodko, piekielnie słodko i powiem wam, smacznie. Gorzkość Oreo niestety się nie wybijała, ale była, towarzyszyła. Pyszne czekoladki i chrupiące, duże draże, przypominające dzieciństwo, krem nie przebijający się przez herbatniki, a co za tym idzie, prawie go nie czuć - ogromny plus. 
Mix mi pasował, ale potrzebny jest wysoki próg zasłodzenia. Szkoda, że nie mam tego więcej, fajnie pochrupać ciastko, naprzemiennie z czekoladą, albo jeszcze lepiej, ładować do buzi wszystko naraz (mogłam sobie wyobrazić oreo w czekoladzie :D)
Teraz nic, jak tylko znaleźć krowę i jej propozycję.


Ocena: 5,5/6
Kaloryczność: 505/100g

wtorek, 15 września 2015

Mondelez, Oreo Peanut Butter

Jakoś nie mogę wdrążyć się w ten rytm szkolny, już mam zaległości, a i w następnym tygodniu jadę na wycieczkę, czyli znów nadrabianie. Nie wiem jak wy, ale ja nie znoszę przepisywać lekcji.. 
Oczywiście tak jak wam mówiłam wstąpiłam do Almy, najpierw półka z przeceną - nic ciekawego, no trudno,  idę dalej, przecież tylko zobaczę co jest.. Na lody nawet nie mogę zerknąć, godziny drogi nie wytrzymają.. Ciastka - nic interesującego, batony - nie mam ochoty.. Oglądam jeszcze chałwy i jakieś takie rzeczy - wszystkie strasznie duże, okej idę dalej.. Niby zadowolona, nic nie kupię, nie wydam kasy, nie pójdzie w biodra, ale ale, jeszcze czekolady.. I tu przepadam. Jak zwykle... Ritter - szukałam tej, biorę, ale nie zdecydowanie. Heidi, ciekawe smaki, ale na żadną nie mam ochoty, Milka, Wedel - nie dziś.. Lindt i inne tego typu, tu się zatrzymałam, pomyślałam, popatrzyłam jak osłupiała, hmm.. Zaraz zaraz, żółta karteczka, przecena! Lindt Creation - po 9 zł, tylko którą wybrać.. Łapię wszystkie, zdrowy rozsądek jednak każe mi je odłożyć, porzucam też Ritterkę, którą wybrać, no którą? Znacie to? Droga eliminacji, odpada Dark z pomarańczą, co dalej, co dalej? Zmuszona jestem pozbyć się jeszcze trzech.. Dobra nie, nieźle mi idzie, wezmę tylko dwie, tylko dwie.. Impuls? Wyliczanka? - nie wiem co kierowało tą decyzją. Ostatecznie wychodzę z Molten Lava Cake i Hazelnut Torte - trafny wybór? Przekonamy się, ale innym razem. I co - zapomniałam o niemieckim kwadracie, rzuciłam się na 3 zł mniej - oto jak na nas zarabiają :D 
Dziś przeczytajcie o ciastkach :D

Cocoa flavoured sandwich biscuits with a peanut butter flavour filling (29%)
Na pierwszy rzut idzie oreo z masłem, ciekawa jestem bardzo czy jest tam prawdziwe, popularne ostatnio smarowidło. 


W niepraktycznej "foliowej" tubie z napisem mówiącym, że to edycja limitowana,(który chyba nie tylko mnie przyciąga jeszcze bardziej i lgnę do niego niczym wygłodniały murarz do schabowego xD*) siedzą ciastka o charakterystycznej, czarnej wręcz barwie. Ich zapach totalnie przezwyciężyło nadzienie.  
Zapach to nic innego jak masło orzechowe, intensywne fistaszki jeszcze bardziej podkręciły moje oczekiwania.  O herbatniku powiem tylko tyle: obłęd, niczym nie różni się od dostępnych w Polsce "czarno - białych", po więcej odsyłam do klasyka
Ale krem, przejdźmy do niego, niestety, dobrze czytacie, jest to krem, ale nie taki prosto ze słoika, a dosładzany i czuć, że dodano jeszcze marnej jakości tłuszcz. 
Jest miękki i proszkowy, jakby miał w sobie ziarenka piasku. Co chwilę pojawiały się słone nuty, ale znikały bardzo szybko i były strasznie słabe, delikatne, jakieś takie nieśmiałe. 
Próbuje się wybić, wyeksponować, ale sama dobrze wie, że jest jej za mało. 
Fistaszkowy - owszem, lecz znów słabo, czuć jakich z jakich orzechów powstał, ale ten tłuszcz, gdyby nie było go tyle, na pewno dawałyby o sobie znać bardziej. 


Środek markiz nie gra pierwszych skrzypiec, a powinien, przynajmniej tak to sobie wyobrażałam. Grube, kakaowe herbatniki swym smakiem sprawiają, że mało intensywne nadzienie jedynie im towarzyszy, cały czas, ale jakby nie było jest na drugim planie. Jako plus odebrałam, że przy "czarnych stróżach", smak soli się trochę podkręcił. Nie było idealnie, w sumie nic nigdy nie jest idealne (haha, a nie, już kilka razy trafiłam na idealne buty xD), ale mogło być lepiej. 


Angielską limitkę odebrałam pozytywnie, to się liczy, cukier nie wykrzywił mi "japy", a ściśnięty tłuszcz był znośny. Nie będę płakać, że nie ma ich u nas, nie mam ochoty na ich powtarzanie.
Czy ktoś mi może wyjaśnić jak to jest, że produkty z klasykiem Oreo, albo nawet produkty pochodne/wersje markiz są o niebo lepsze od pierwszych? :D

Ocena: 3,5/6
Kaloryczność: 480/100g
       53 kcal w jednym

* Z drugiej jednak strony ich nie lubię, zawsze można zrobić zapas, ale co jeśli nie wiemy czy dany smak będzie pyszny? xD Jadłam markizy (nie oreo), kakaowe, z miętowym kremem i kawałkami czekolady, jak nie lubię mięty w słodyczach, tak te ciastka były meega, okazji ponownego zakupu nie miałam, a potem już nie było ;/

poniedziałek, 27 lipca 2015

R&R Ice cream, Oreo

Znów oreo, ludność oszalała na jego punkcie, producenci więc korzystają i upychają je w przeróżne słodycze, z nadzieją/przekonaniem, że rzuci się na nie tłum. Tak też się staje, wszyscy się łapiemy i szukamy nowości. Dzieje się tak, chyba dlatego, że nowinki z ich dodatkiem są pyszne i często przebijają samo ciastko. Nie wyobrażacie sobie mojej miny, gdy go dorwałam, ujrzałam w lodówce, moje oczy się zaświeciły i w sekundzie byłam przy kasie (na początku, w szale towarzyszących mi emocji, miałam wziąć od razu dwa, ale rozsądek mnie okiełznał). Do domu leciałam jak na skrzydłach, z uśmiechem na ustach, modląc się, by nie popłyną.


Opakowanie jest ładne, utrzymane w kolorystyce, nie ma żadnych zbędnych "ozdobników", tylko dwa ciastka i obiecująco wyglądający lód. Czas więc otworzyć.
Chropowata polewa nie wgląda już tak pięknie, choć widokiem specjalnie rozczarowana nie byłam.
Czarny twór okazał się jakby ciastkiem, było ono podobne do oreo, kakaowe, lecz słodkie, do tego proszkowe, łatwo było je zgryźć, przy czym samo się nie kruszyło, a w ustach lekko chrupało i łamało się.


Pod ciemną skorupką, skrywały się lody śmietankowe, wypełnione mocno pokruszonymi ciastkami, są mocno śmietankowe, trochę słodkie, a drobinki w smaku nie są wyczuwalne. Jeżeli chodzi o środek, to tyle, jest on taki nijaki. 


Całość owszem, zjadłam, nie mogę powiedzieć, że są niedobre, bo w zupełności tak nie jest. Ta polewa-ciastko jest super, całkiem inna, chrupka i pyszna, tylko te lody psują efekt, gdyby je poprawić byłoby idealnie.
 Nie, chwila, pozostaje jeszcze kwestia ceny, prawie 4 zł musimy wyciągnąć, aby chociaż spróbować, nie mówiąc już o częstym kupowaniu.
Sama nie wiem co myśleć, jest dziwny, dobry na swój sposób. Każdy powinien chyba sam spróbować i ocenić, bo myślę, że nie każdemu będzie on smakować.

Ocena: mocne 7,5
Gdzie kupiłam: Delikatesy Centrum
Cena: do 4 zł, nie pamiętam dokładnie
Kaloryczność: 220 kcal/lód

Ostatnio na instagram zawitałam i ja, także chętnych zapraszam.

czwartek, 23 lipca 2015

Milka, Oreo

Ostatnio, za każdym razem gdy wchodziłam do sklepu, stałam przed półką i myślałam. Przyglądałam się na każdy produkt, żadnego nawet nie biorąc do ręki, stałam jak osłupiona, mam wrażenie, że ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę. Ale cóż poradzę, skoro ogromna chęć powiększenia zapasów mieszała się z brakiem chęci na cokolwiek, wszystkie produkty wydają się być mi znane, oklepane, nudne i stare. No cóż nie mam zbyt dużego wyboru, takie uroki mieszkania na wsi.
Tym o to sposobem, gdy już minęło sporo czasu i sama stwierdziłam, że nie będę tak przecież stała wieczność, chwyciłam kilka produktów i poszłam do kasy. Spojrzałam na ladę i o boże! co ja wzięłam, już lepsze było by to..i tamto.. Hmm, nie będę latać jak głupia i wymieniać, stało się, do moich ust trafiła więc milka.


Opakowanie typowe dla produktów wychodzących z pod tego szyldu. 
Tabliczka podzielona została na 15 średniej wielkości cząstek, z wytłoczonym logo każda. Zapach jest "słodziutki", goryczy kakao nie uświadczymy, ale pyszną mleczność owszem.


Czekolada to typowa milka, słodka, wyraźnie mleczna, szybko i gładko się rozpuszcza, trochę tłusto.
Producent opisuje nadzienie jako waniliowe, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest pysznie śmietankowe, mleczne, bez żadnych grudek, podobne do tego z Kinderków.  Również rozpuszcza się szybko i tłusto, odsłaniając suche, chrupiące kawałki. Ciastko jest mniej twarde niż zwykłe oreo, gorzkie, kakaowe. Gdy zostaje na języku, nie kaleczy podniebienia, ale jego brzegi są szorstkie. Nie namięka szybko, nadaje fajną strukturę i chrupkość, sprawia, że jest na czym zawiesić ząb.


Osobiście wolę czekolady treściwe, w których jest co pochrupać. Ta czekolada pasuje zarówno mi, czyli osobom lubiącym wgryźć się w kostkę i jeść wszystko razem, tak jak to Pan Bóg przykazał, jak i tym, którzy lubią powolne delektowanie się, poprzez rozpuszczanie na języku (z tym, że raczej powolne to nie będzie). Jest słodko i bardzo mlecznie, smacznie, ale tabliczka ta nie sprawiła, że byłam w niebie (choć blisko :)), a moje kubki smakowe szalały z radości. Uważam jednak, że słuszna 9 jej się należy.

Ocena: 9
Gdzie Kupiłam: Biedronka
Cena: 3,59
Czy kupię ponownie: pewnie kiedyś :)
Kaloryczność: 560/100g
                      112 kcal-20g

czwartek, 2 lipca 2015

Mondelez, Oreo Original

Ciastka znane chyba na całym świecie, dodawane również do czekolad, lodów i innych słodkości. Dawniej jadłam je dość często i naprawdę lubiłam. Ale czy tak okrzyknięty słodycz nie opiera się głównie na reklamie? Ciekawe czy po przerwie podzielę dawny entuzjazm.


W opakowaniu znajdziemy 4 ciastka, są one dość małe, każde z wytłoczonym napisem i jakimś wzorkiem?
Nie kruszą się podczas wyjmowania, lecz moje nie wyglądają jak na obrazku. Czyżby były wybrakowane?Ktoś zapomniał o kremie? Otóż nie, krem jest, lecz trochę go poskąpili, przez to ciastka nie prezentują się tak okazale i elegancko. Nie będziemy mogli podziwiać minimalistycznego połączenia czerni i bieli.


Przechodząc do smaku. "Otworzyłam" ciastko, rozdzieliło się ono bez oporu, nie tak jak zapamiętałam. Na pierwszy ogień poszedł krem-gęsty, zbity i delikatnie proszkowy, do tego był potwornie słodki, dla mnie plusem było to, że było go tak mało. Po zjedzeniu samego kremu z dwóch ciastek, byłam tak zasłodzona, że nie miałam ochoty na więcej. Wzięłam jednak czarne ciastko. Było krucho-twarde, nie kruszyło się. Mocno kakaowy, gorzki smak wynagradzał nam zasłodzenie kremem. 
Całość wypadła nieźle, dwa, dość grube herbatniki stłumiły słodycz kremu. Z zimnym mlekiem jest o wiele lepiej, powiedziała bym całkiem dobrze. 
Zapamiętałam je jakoś lepiej, czyżby producent zajął się reklamą, zapominając wyłączyć maszynę wsypującą cukier, albo tak się spieszył, że nie miał czasu rozsmarować więcej kremu, nie wiem. Może to po prostu mi zmienił się smak. 
Szkoda, że nie sprzedają samych kakaowych ciastek-byłabym pierwsza w kolejce.



Ocena: 6/10
Gdzie kupiłam: miejscowy spożywczy
Cena: 1,49
Kaloryczność: 480/100g 
     53 kcal w ciastku

Podobał Ci się wpis? Masz odmienne zdanie, a może jakieś rady? Chętnie posłucham wszystkiego i wszystkich z osobna. Będzie mi miło, gdy zostawicie ślad swojej obecności ;)