Jedna popołudniowa burza, a następny dzień staje się lepszy.
Nie wstałam dziś zmęczona spaniem, nie lało się ze mnie bo wstałam po wodę, 18 stopni, okej. Nawet poszłam biegać, pierwszy raz po dwóch latach. Może nie osiągnęłam świetnych wyników, mimo, iż ledwie trzymałam się na nogach, moja twarz przybrała czerwoną barwę, a część dystansu przeszłam, to jestem dumna, że się zebrałam, poranek był całkiem inny.....
..Niestety nie było plecaka, który okropnie mi się podobał, a kiedy weszłam do kauflandu myślałam, że odpadną mi nogi, ale ale.. Widzieliście te cudowne lody na instagramie? W dodatku w tak pięknej cenie? Ucieszyłam się jak dziecko, poważnie, mam lody, które tak bardzo chciałam, dwa kubełki, które nie kosztowały nawet tyle co jeden w regularnej cenie :D
Nie wiem czy wam mówiłam, ale nadal nie zjadłam mięsa! Wjechał za to pyszny obiadek w postaci panierowanych pieczarek, wyjątkowo pysznych ziemniaków i mini ogórasków, aż żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia xD
Oh, normalnie zrobiłam wam mini relację haha :D
Przejdźmy więc do czekolady i to nie byle jakiej.
Opakowanie to prostota i tyle, nawet nie trzeba by o nim wspominać, ale naprawdę mi się podoba, co prawda wolałabym ciemniejsze barwy, ale srebrne elementy, ta kostka i falujący nad nią karmel, pysznie.
Niestety, mimo największych starań podczas transportu (jak to brzmi xD) tabliczka okazała się być połamana, pobawiłam się w puzzle, ubrudziłam przy tym palce, które przy każdym dotknięciu zostawiały ślad i rozpuszczały kostki - nadzwyczaj miękkie - mamy lato :/
Cząstki jednak nadal wyglądają ładnie, są duże, choć bardzo cienkie, od spodu nie zdradzają co czyha w środku, od góry zaś szczycą się minimalizmem i starannością wykonania. Unoszący się znad nich zapach był intensywny, prawdziwie mleczny, pyszny, mocno słodki, jednak nie w sposób cukrowy, wręcz powiedziałabym cukierkowy, uroczy :) Szybko zerknęłam w przekrój, armia pomarańczowych kryształków była pokaźna, ale znalazły się także miejsca puste, wygląda to przyjemnie.
Pierwszy kawałek powędrował do ust - delikatna, zęby wchodzą w nią jak w masełko, jednak błogość konsystencji przerywają mocno chrupiące karmelki, na ich ilość nie można narzekać, mają one różną wielkość i nieregularne kształty. Wróćmy jednak do samej czekolady, cząstka rozpuszcza się z łatwością, gładko, błotniście, aksamitnie tłusto, świetnie, dodatki nie kaleczą podniebienia, a słodycz nie zabija. Po czekoladowej kałuży na języku została cała masa małych kawałków. Palony smaczek dotarł do kubków smakowych, ale słodycz nadal była silna, wiecie jak one smakują? Bardzo podobnie do Werther's Original, tylko te maluchy są bardziej karmelowe, nie posiadają takiej śmietankowości wymieszanej z mlecznością.
Baza?Podstawa? Po prostu czeko jest genialna, mięciutka, niebiańska, mocno słodka, lecz słodycz ta jest przyjemna, a twardo - chrupiący dodatek sprawia, że zęby nie mają tak lekko.
Całość jest prosta, prosta i smaczna, mleczno - chrupiąca, tłuściutka, mało w tym kakao, a gdy działamy zębiskami mało też karmelu. Podoba mi się przełamanie konsystencji, ale jeszcze lepsze jest rozpuszczanie - i mówię to ja, a dobrze wiecie (lub nie, ale teraz już tak, wait, what?!), że zdecydowanie wolę gryźć, a raczej zdecydowanie nie lubię jeść czekolady rozpuszczając ją, do czego to ja.. ach tak, sposób rozpływania się czekolady jest genialny, tłusto, mlecznie i gęsto, to lubię! Błotko rozchodzi się na języku, nie jest przesadnie słodkie, lecz mało też nie, po chwili znika dając pole do popisu kawałkom karmelu. Da się w nich wyczuć delikatny posmak tłuszczu, ale i paloną nutkę, czekają do końca, aż otoczka zniknie całkowicie, dopiero wtedy uwalniają swój smak.
Nie jest to produkt wykwintny, lecz takiego nie chciałam, prosty, słodki i mleczny, błogi i wiecie co? Przywiódł mi na myśl czyste niebo z małymi gęstymi obłoczkami, taki też jest przyjemny, delikatny i w smaku i częściowo konsystencji.
Ocena: 5+/6
Cena: 10,90
Gdzie Kupiłam: Alma
Kaloryczność: 550/100g
PS. Moje nogi umarły.