Jestem dziś ledwo żywa, nie mogłam spać, a cały dzień umieram przez ból brzucha. Miałam pouczyć się na angielski, ale żyję nadzieją, że mnie nie spyta, ani nie będzie kartkówki, przecież zaraz nowe półrocze. Dobra, skoro już wytłumaczyłam się sama przed sobą (nie tylko z tej jeden rzeczy, ale csii), mogę usiąść do pisania, ostatnio jakoś mało czasu na to było, ale trudno, już mówiłam, że się poprawię i zobaczycie, jutro skatuję was wstępem dłuższym niż cały wpis haha, nie no żartuję, ale postaram się rozwinąć, chociażby na temat danego produktu.
Pamiętacie, już kiedyś pisałam, że produkty Milki mają swój odpowiednik w opakowaniu ciemniejszym i pochodzącym z Wysp Brytyjskich, postanowiłam spróbować kilku z nich i oczywiście podzielić się wrażeniami i odczuciami. Na pierwszy rzut poszedł wariant najsłabszy i "umierający" najwcześniej, czekolada z miętą, a konkretniej nadzieniem miętowym. Nie lubię mięty w czekoladzie, ogólnie w słodyczach (co innego lody - mm, pycha :D), ale Alpejska czekolada pokazała, że nie taki diabeł straszny.
Plusem takiego rozmieszczenia nadzienia jest dziecinna łatwość spróbowania czekolady, minusem zaś większa jego ilość w jednym miejscu. Odłamałam kawałek i włożyłam do buzi. Trochę przeszła miętą (nie miało to miejsca w Milkowej wersji, mamy więc pierwszą drugą różnicę - sukces!), jednak wynagradza to bardzo wysoka mleczność, charakterystyczny, jakby proszkowy(?) smak, jeśli ktoś z was jadł czekoladę tej firmy wie o co mi chodzi, to cecha, którą zauważa się od razu, chyba po spróbowaniu w ciemno, wiedziałabym, że mam do czynienia własnie z Cadbury. Nie ma nawet nuty kakao, ale wiedziałam o tym, nie ma co szukać i oczekiwać, to jest C. D.M - wysoka mleczność i słodycz, za to naprawdę ją lubię, ale wiem, że nie wszyscy podzielają mój entuzjazm. Rozpuszcza się dość szybko, robi błotko, fajnie tłuste (bez żadnej margaryny, masła, zbędnych tłuszczy, a po prostu tłuściutka, bez żadnego smaku - znów nie wiem czy rozumiecie o czym mówię :D) i gładkie. Nadzienie nie jest tak płynne i błyszczące, a gęstsze i nie tak gładkie, nie wylewa się, nie ma więc obaw o posklejane włosy, lepiące palce i brudne dresy. Konsystencję jednak nadal zaliczam do półpłynnych, a smak do kategorii "nawet niezły". Nie porażająco miętowy, nie wali pastą o zębów, nie odświeża oddechu jak guma do żucia, nie doświadcza wrażeń rodem z "dziadkowych cukierków". Stonowany, ale wyrazisty, smak miętowych lodów z ulubionej lodziarni zamknięty w formie nadzienia.
Całość jest smaczna, ale nie będzie moją ulubioną czekoladą, nie wiem czy chciałabym ją kupić i zjeść jeszcze raz. Miętę czuć wyraźnie, ale nie nachalnie, gruba otoczka rozpływa się, błotko łączy się z uwolnionym zielonym tworem i przybiera miętowo - mleczny smak.
Włożyłam do buzi drugi kawałek, po przebiciu zewnętrza kubki smakowe otacza miętowy smak, jednak zaraz zalewa go i łagodzi słodko mleczna fala czekolady. Nie jest to nic co powaliło mnie na kolana, także nie wykrzywiło mi twarzy i nie powodowało odruchów wymiotnych. Tabliczka jest dobra, ale wiadomo, że fanom mięty w słodyczach posmakuje bardziej.
Zasłużyła na 4, stawiam ją na miejscu równym czekoladzie od krowy i mimo gigantycznej różnicy w postaci pięciu kalorii więcej, daję plus za możliwość skonsumowania całej bez wyrzutów, w końcu to 10 gramów mniej, nie ma szans by odłożyło się tu i ówdzie :DD
Ocena: 4/6
Kaloryczność: 500/100g
Jaka zmiana grafiki :) Bardzo ładnie!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO, widzę zmiany :)
OdpowiedzUsuńTa czekolada u mnie na blogu jutro, ale ja zdecydowanie gorzej ją odebrałam :P
o matko, a ja byłam pewna, że się zgadałyście! Nie dosyć, że się zbiegłyście, to jeszcze Wasze blogi wyświetliły mi się obok siebie i myślałam, że w oczach mi się dwoi xDD Aż skopiuje Wam obydwu ten komentarz mwahahaha :D
UsuńJadłam jedynie milkę i byle nie smak miętowy, chyba orzechowy... Odważne jesteście. Ale od Cadbury marzę by cokolwiek spróbować :)
Zmian, zmiany :D
UsuńPatrzyłam i rozumiem odmienne zdania :D
Haha, dobrze, że do okulisty nie pobiegłaś ;)
Kiedyś coś Ci wyślę :)
nie ma mowy... no chyba, że dobry adres do okulisty :D Przyda się :* :D
UsuńO, zmienilas szate graficzna! :)
OdpowiedzUsuńCzekolady Cadburry uwiebiam, oni robią wszystko dla mnie pyszne! To wersje jadlam akurat milkową, ale po przeczytaniu recenzji juz moge sobue wyobrazic ten smak... :)
Super, piona, w końcu ktoś podziela mój entuzjazm! :D
UsuńTeraz musisz zmienić tylko opis, bo różowe tło zniknęło. :D Świetny wygląd, naprawdę. Sama robiłaś? Podejrzewam, ze nie mało było zabawy z kodami HTML.
OdpowiedzUsuńTa wersja Cudbury nieziemko przypomina Milkę, ale kolor samej tabliczki jest ciemniejszy. Ja tam wolę własnie inne słodycze z mięta niż lody. Przekonałam sie, że wcale nie jest taka straszna. Jakie równe 5 stów na 100 g. Gdzie ją zakupiłaś?
Dzięki za przypomnienie, pamiętałam pamiętałam, a w efekcie nie zmieniłam :DD
UsuńDziękuje, szablon z internetu(jeśli o to chodzi), ale trzeba było język zmieniać i dopasowywać, nie było trudno, ale trochę mi się zeszło xD
Zakupiona w Anglii, jeśli chodzi o dokładny sklep to Moirrisons ;)
Cadbury z miętą, hmm.. *odbiegła w podskokach* ;D
OdpowiedzUsuńRozumiem *macha na pożegnanie* :D
UsuńHehe ale się z Natalką zgrałyście :) tylko oceny mocno zbieżne, ja nie wiem czy bym z chęcią po nią sięgneła, w zasadzie to miętowe słodycze mnie kopcą :P
OdpowiedzUsuńAż się zdziwiłam jak zobaczyłam, ale fakt - oceny również mogą mocno zdziwić xDD
UsuńMięta w czekoladzie to zło tak złe, że na pewno sama po nie nie sięgnę. Starczył mi Ritter.
OdpowiedzUsuńJa również nie mam zamiaru powtarzać, a ten Ritter straszy mnie bardziej, wydaje się taki mocny(?), straszny xD
UsuńDobrowolnie nigdy po mięte w czekoladzie nie sięgniemy :P
OdpowiedzUsuńAż bloga nie poznałyśmy xD
Nie wiem czy to dobrze czy źle :D
UsuńI tak i tak jest ładnie :)
Usuń