To chyba będzie moja najszybciej napisana notka, jest za pięć 22, a ja chwilę po chciałabym ją udostępnić. Brawo Daria, zamiast się skupić i napisać ty wolałaś napychać się cukierkami i błądzić po internetach, brawo ty! :D
Obyłoby się bez tych ciastek, ale jako, że na blogu pojawiły się już paluszki od Milki to dla porównania niech ukaże się i Cadbury, a co, przecież uwielbiam ciastka to co mi szkodzi jeszcze raz o nich napisać. Opakowanie jest okej, nie obyło się bez fioletu, dużego napisu i kilku uśmiechniętych Fingersów. Jak dla mnie pachną one przyjemnie, mocno mlecznie i słodko, a ja (nie)stety to uwielbiam. Paczki różnią się gramaturą, dlatego też zawartości jest mniej, pałeczki chyba są ciut węższe, długością takie same i prawdziwe fingers, nawet zmierzyłam, mają długość mojego środkowego palca haha :D
Okalająca je czekolada jest cienka, proszkowa, miękka i bardzo szybko się rozpuszcza. Nie zasmakuje każdemu, bardzo słodka, przy tym bardzo mocno mleczna, nie ma cienia kakao, a także wykwintności, niestety, muszę przyznać, że nawet mnie nie zachwyciła, jest nieco gorsza od tabliczkowej. Z otoczką rozprawiłam się szybko, czas więc na ciastkowe wnętrze. Jasne, kruche i suche, typowo mączno herbatnikowe. Mało słodkie, neutralno bezsmakowe, namięka dość szybko, już podczas rozpuszczania czekolady z zewnątrz robi się miękkie.
Całość za sprawą czekolady jest słodka, mleczna i oblepiająca, do tego krucha, a także nieprzesłodzona. Dobra lecz nic więcej, ani nie zaskakuje pomysłem - o tym jednak wiedziałam, ani najwyższą jakością. Czekolada rozpuszcza się błotnisto, bardzo drobno proszkowo, jakby drobinki te były wielkości "ziarenek" mąki pszennej. Znika ona szybko i zostawia ciastko, które z wierzchu jest już miękkie, wystarczy jeden gryz, rozpada się, robi ciastkową papkę. Zaś podczas gryzienia mocno chrupie, otoczka idzie razem i "wchodzi" w wypiek, obezwładnia je swoim smakiem.
Lubię ciastka, lubię ciastka w czekoladzie i lubię paluszki od Cadbury, jednak muszę przyznać, że ich najzwyklejsza wersja teraz mnie zawiodła, o ile moje wspomnienia widziane jak przez mgłę mnie nie mylą to fioletowa krowa tu spisała się lepiej.
Ocena: 4/6
Kaloryczność: ---->
Bez szalu :p A szkoda, bo Cadburry to bardzo porzadna firma :D
OdpowiedzUsuńA ja zapraszam dzis do sibeie na bloga, na recenzje japonskich kitkatow-a co tam, walnę sobie reklame :p
www.let-it-sweet.blogspot.com
Już zaglądam, wybacz, ale nawet nie wiedziałam, ze masz bloga :)
UsuńJadłam je, ale dla mnie to totalna nuuuda! ;)
OdpowiedzUsuńCzasem może być i nudno, byleby smacznie było :D
Usuńnudna czy nie, ja skusiłabym bez wachania się! :O Lubię paluszki w czekoladzie, a jakikolwiek zagraniczny słodycz wywołuje u mnie pozytywne skojarzenia :D
OdpowiedzUsuńZnam to, mnie również bardziej kuszą zagraniczne słodkości :)
UsuńWersja słono-karmelowa mi smakowała, widać bez tych pierwiastków, może być zwyczajnie i nudno ;P
OdpowiedzUsuńMi również inne wersje bardziej smakowały xD
UsuńTy masz na imię Daria? Nie wiedziałam. Ładnie. ;) Uwierz mi, znam takie błądzenie.
OdpowiedzUsuńTak bardzo przypominają te z Milki. Nawet zastanawiałam się czy je kupić, bo już miałam w ręce, ale się spieszyłam i odłożyłam z powrotem na półkę.
Daria!? Mwahahaha dzięki, teraz już ją mam namierzoną ;)
UsuńHaha, chyba nigdzie nie pisałam, bo nie lubię swojego imienia :D
UsuńWiele nie straciłaś, jedynie ciastka w czekoladzie xD
Ktoś tu nieuważnie czyta Szpileczko :DD
te Milczaste bardzo lubię, a tych pewnie nie dane mi będzie zbyt szybko spróbować :)
OdpowiedzUsuńW sumie wielkiej różnicy nie ma więc. :D
UsuńPaluszki w czekoladzie są dla mnie niezrozumiałą hybrydą w przemyśle cukierniczym. Połączenie słodko-słone - okej, ale kurczę, paluszki to paluszki, czekolada to czekolada, proszę mi tego nie mieszać xD
OdpowiedzUsuńTyle, że to są ciastka, a nie paluszki :) A paluszki w czekoladzie również mi nie pasują xD
Usuńjak tu sie pozmieniało *O* - przez sesję nie wchodziłam !!tak profesjonalnie sie zrobilo xd
OdpowiedzUsuńmoja mama je kocha dałaby 6/6 :D
Haha, to chyba komplement :D
UsuńWcale nie taka krótka. Ale na wszelki wypadek, żeby mnie słodycze nie odrywały, piszę parę dni po skonsumowaniu ich, no i o innej porze :P
OdpowiedzUsuńO jadłaś? Już czekam :DD
UsuńNie, nie. Chodziło mi o to, że jem słodycze o innej porze, niż piszę recenzje, żeby mnie nic nie odrywało od Worda.
UsuńAch kumata ja :DD Ja również, piszę wieczorem, jem wcześniej, akurat tak jakoś wyszło, że wcinałam cukierki :DD
Usuńoddawaj mi posta o Ritterce! :D
OdpowiedzUsuńHhahaha, wybacz :DDD
Usuń:* :D
UsuńUwielbiam kruche ciasta, a takie w czekoladzie to już istny raj :P
OdpowiedzUsuń