Przepraszam was, że post dziś tak późno, ale jak wróciłam to jakieś 40 minut albo i więcej zajęło mi odnalezienie zdjęć tej czekolady. Miał być wafelek Nussini od Asi, ale niestety już go nie zobaczymy, bo przepadł w telefonie, nie tylko on. Hard reset telefonu drugi raz w życiu, eh, nie polecam wam nigdy :)
Zaczynajmy, inaczej do dwunastej się nie wyrobię.
Przechadzając się po Lidlu myślałam co by tu kupić, wyjść tylko z lodami i zaoszczędzić trochę kasy? Jakoś to do mnie nie podobne. Stanęłam przed półką z czekoladami, a przed oczami pojawił mi się obraz komentarza, w którym ktoś polecał mi spróbowanie tejże tabliczki, to co, biorę, w końcu białą lubię, a z Bellarom miałam miłe początki.
Opakowanie niezmiennie kartonowe, tym razem w czerwieni, prezentacja kostek, w tle doklejone, niepasujące do całości truskawki, w sumie, jest nieźle. A kostki, czy w ogóle muszę coś o nich mówić? Duże, grube, jasne, niemal białe, czerwono nakrapiane z obu stron, tu jest o wiele lepiej niż z zewnątrz.
Przysunęła wielką tablicę do nosa, coraz bliżej i bliżej, taki kolos, a prawie nie pachnie, delikatnie czuć mleko w proszku i.. ach, no tak, na tym koniec.
Wgryzłam się w potężną kostkę, po jednym nacisku równo się przełamała, bez najcichszego trzasku. W sekundzie podniebienie i język oblepiła mleczność, z pewnością pochodząca od krowiego napoju w proszku. Słodycz stała na poziomie będącym już granicą zasłodzenia, tłustość natomiast okazała się maślana i przyjemna, przede wszystkim nieprzesadzona. W zębach cały czas trzeszczały nierówne chrupki truskawkowe, pasowały idealnie i urozmaicały jedzenie, niestety nie dodając przy tym smaku i nie neutralizując słodyczy.
Czekolada była bardzo mleczna, maślana, a nawet nieco śmietankowa, ale słodycz chwilami trochę przywodziła mi na myśl mdło. Rozpływa się zaraz po położeniu na języku, gładko, tłusto, mlecznie i słodko, za chwile słodycz stanęła wyżej, nie na długo, bo znów wyprzedziło ją mleko. Powstało gęste błotko, a smak się ustabilizował, im dłużej było na języku, tym więcej chrupek drapało moje podniebienie. W końcu mulista masa zniknęła, zostało całkiem sporo chrupiących "truskawek", po nagryzieniu jednej z nich język na sekundę "paraliżował" kwasek z cieniem smaku czerwonego owocu.
Całość była dobrą białą czekoladą, z chrupiącym dodatkiem, ale nie truskawkowym.. Jakościowo było okej, zero tłuszczów roślinnych, które dodatkowo dawałyby o sobie znać w smaku, zero także truskawki, na którą się nastawiłam. Była za to słodycz, cudowna mleczność, twardość na poziomie idealnym i pyszne błotko. Przez dodany cukier nie można zjeść jej dużo, ale to po części może wpaść na stronę plusów :D
Ocena: 4,5/6 (za brak truskawki)
Cena: 6,49
Gdzie kupiłam: Lidl
Kaloryczność: 565/100g
226 kcal w dwóch kostkach
A na komentarze pod poprzednim postem odpowiedzi będą jutro :)
Ta nie kusi, ale biała z kokosem to moje marzenie! Ciekawe czy kiedyś Polski Lidl się w nią zaopatrzy :(
OdpowiedzUsuńOj tak, ta z kokosem i mnie ciągnie jak nie wiem..
UsuńSzkoda, że mało truskawki, ale mimo wszystko to dobra czekolada. Ja muszę zjeść swój zapas, a potem od razu pędzę po te czekolady do Lidla!!
OdpowiedzUsuńPo co zjadać? Chomikuj jak ja :D
UsuńTruskawki liofilizowane w słodyczach jeszcze przełknę:) . Nie kupiłam jeszcze ej czekolady bo rozmiar mnie przeraża :( . Gdyby mnie ktoś kosteczką ze znajomych poczęstował to chetnie bym zjadła,ale nie jak na złość moi obecni znajomi są na diecie a moja przyjaciółka nie lubi czekolady wcale!!!!
OdpowiedzUsuńHaha, lato się zbliża, więc wiesz.. :D
UsuńMhmm smutek że tych truskawek właściwie nie czuć :( (trochę nie wierzę że to piszę), bo liofilizowane mogłyby nieźle grać. Czyli czekolada nie była od nich za bardzo chrupka tak? Próbuję ją sobie wyobrazić, ale na myśl przychodzą mi białe Chateau które się kruszyły jak tłustawe ciastka xD (od dodatków ofc).
OdpowiedzUsuńTo ta sama biała czekolada co w Kaffe Sahne?
Nie, tylko chrupały między zębami, nie za bardzo, ale też nie były nie wyczuwalne w tym aspekcie.
UsuńWiesz co, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, serio, nawet się nad tym nie zastanawiałam, nie chcę skłamać ;)
Białą bym zjadła, ale bez tego dodatku. Nawet jeśli nie smakują bardzo truskawkowo to moja psychika stanowczo sprzeciwia się takiemu zakupowi.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale i tak zapewniam Cię, że nie jest on tu straszny ;)
UsuńJadłam tą czekoladę i uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńNie była dla Ciebie za słodka? Ale zgodzę się, smaczna :)
UsuńZnów zaoszczędzę. Biała czekolada z kawałkami owoców - łe ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Problem z telefonem to mój koszmar. Jeszcze się nie wydarzył i oby to nie nastąpiło... :P
Haha, nie musisz dziękować :D
UsuńNie cierpię takich cząstek w czekoladach, bo zawsze są strasznie kwaśne i takie... stęchłe. :< A szkoda, bo czekolada zacna!
OdpowiedzUsuńCzuć je głównie przez chrupanie :D
UsuńJedyne co mi nie pasuje w ruch czekoladzie, to gramatura z małą ilością kostek. Tej nie jadłam, ale skojarzył mi się z Lindt truskawkową.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to te kostki są właśnie genialne :D
UsuńMamy mały problem z tą czekoladą, bo niby nam bardzo smakowała ale jak zjadłyśmy po dwie kostki to jakoś niezbyt dobrze nasze żołądki zareagowały... Nie wiemy teraz czy to wina czekolady :P
OdpowiedzUsuńHmm, mi się nic nie działo więc nie wiem :D
Usuń