środa, 6 kwietnia 2016

Zotter, Happy Birthday

Życie to ciągłe podejmowanie decyzji. Zaczyna się w przedszkolu, które zabawki mam wziąć, czym się bawić, którą kredką pomalować dach domu. Później przechodzimy przez podstawówkę,  plecak do szkoły, pierwsze dylematy typu z kim usiąść w ławce i wybór drużyny na w-fie. Codziennie stajemy przed wyborem obiadu, sposobem spędzenia czasu, co obejrzeć w telewizji, a nawet wyborem w co się ubrać. Nie ma dnia, w którym nie musielibyśmy o czymś zdecydować. Pewnego więc pochmurnego popołudnia mała Daria, no dobra, nie taka mała, w końcu te 173 centymetry wzrostu się ma :D wyruszyła na frustrujące przeszukiwanie internetowych sklepów, nie miała w zamiarze niczego kupować, a tylko rozejrzeć się co jest dostępne. Kilka razy nóż jej się w kieszeni otworzył na widok dobra niedostępnego w naszym cudownym, świetnie zaopatrzonym kraju, później zdziwienie mieszało się z irytacją na widok internetowych sklepów jakie odkryła. Następnie zdenerwowała się jeszcze bardziej, bo z portfela, do którego zajrzała na podłogę wysypało się kilka złotych groszy, a to co wpadło do koszyka niby tylko po to, aby mieć wgląd na interesujące słodkości  przekroczyło majątek. Jedna witryna, druga, nie stop, nie możesz popadać w paranoje. Decyzja, wybierz jedną rzecz, jedną? I tu zaczęły się problemy. Zdezorientowana, zrozpaczona, jej oczy biegały ze strony na stronę, czytały opisy po kilka razy, przyglądały się zdjęciom wybranych produktów. Decyzja, którą miała podjąć zdawała się być tak trudna, niemal niemożliwa, zanim kliknęła szary przycisk "kupuję" (czy jakoś tak, nie pamiętam :D) minęło półtora dnia. 
W końcu, drogą losowania? Świadomego wyboru? Sama nie wiedziała, po prostu, stało się, teraz wystarczyło tylko czekać. 

Lecę z kolejnymi lepszymi czekoladami, trzeba powoli dozować emocje, ale także próbować nowych rzeczy, nowe wyzwanie przede mną, zapraszam więc na czekoladkę :)


Kolorowe motyle, Happy Birthday, wiosennie i urodzinowo. Po zdjęciu papierka tabliczka zapakowana jest jak sztabka złota, eleganckie papierowe złotko chroni zawartość i łatwo się z niej zdejmuje, mimo to przez cały czas zachowywałam się delikatnie i ostrożnie, tak na wszelki wypadek, jakbym miała przed sobą prawdziwy skarb. Może nie było to złoto, ale Górska mleczna czekolada z maślanym karmelem i powłoką nugatową z chrupkim karmelem (jak głosi strona) zapowiada się co najmniej pysznie. 
Wyjęta czekolada od razu przyciąga zmysł węchu, musiałam się zatrzymać, mogłabym usiąść, wąchać i kontemplować. Wysoka zawartość kakao (w przypominam mlecznej czekoladzie), która wynosi 50% odznacza się i wybija w zapachu, towarzyszy jej mleko i słodycz w proporcji 1:1, genialnie, mogłabym jeszcze chwilę stać z czekoladą przyklejoną do nosa (może nie dosłownie, zbyt duże ryzyko smarków na jej powierzchni ;)), ale zdałam sobie sprawę jak idiotycznie wyglądam, w dodatku co jeśli smak jest jeszcze lepszy? 


 Przed sobą miałam równą na brzegach, lekko pofalowaną na górze, 70 gramową sztabkę, czekolada z jej boków odchodzi łatwo, po kawałkach daje się oddzielić także w innych miejscach. Pęka pod nożem dając narzędziu zbrodni gładko przejść przez wnętrze. Ono również prezentuje się świetnie, warstwa kremu z chrupiącymi kawałkami i dwa razy grubsza część czystego, złocistego karmelu. W końcu kawałek czekolady powędrował na język. Pierwsze co poczułam to gorzkość kakao i maślano - kakaową tłustość, za chwilę doszła cicha, aczkolwiek wyraźna mleczność i wyważona, idealna słodycz. Tłustość stała wysoko, ale było to dobrej jakości, a przede wszystkim mocno kakaowe. Czekolada ta jest inna, nie miałam jeszcze do czynienia z taką, ale smaczna, nawet bardzo. 
Następny poszedł karmel, miękki, gęsty, ciągnący, nieidealnie gładki, ubolewam nad tym, że zginęło mi jedno zdjęcie, było genialne, musicie wybaczyć. Bardzo słodki - jak to karmel, ale słodycz ta była przyjemna, palona, pochodząca od cukru trzcinowego i typowa właśnie dla niego, nie trzeba nawet czytać składu. Pyszny, maślany, tłusty, smak, słodycz i twardość, a nawet raczej miękkość, to wszystko było na poziomie idealnym. 
Łatwo oddzieliłam od niego krem, który zaś otoczki trzyma się mocno, poradziłam sobie wspólnie z nożem i szybko spróbowałam. Od razu, już podczas odseparowywania wydał mi się suchy, ponieważ się kruszył, pozory jednak mylą. Na języku rozpłynął się szybko, gładko i właśnie tłusto. Prawdziwie maślany, łagodnie karmelowy i słodki. Jest delikatny, jakby siedział cicho aby oddać pierwsze miejsce reszcie. Smaczny, ale trzeba wytężyć zmysł aby poczuć pełnię jego smaku. 


Znika w buzi zostawiając spadek w postaci ciemno złotych kawałków, jak wiemy spadek dzieli się na dwie kategorie, super ekstra bombastycznie - mam majątek i o mato co tak słabo, stodoła i muszę spłacać kredyt. Nie było ich dużo, nie były też twarde jak kamień, trochę ostro zakończone, lecz nie kaleczyły, świetnie chrupały, dostarczały fajnej, nieprzesadzonej słodyczy i lekko palonej nuty, do której grupy więc je zaliczymy? (mała podpowiedź, do pierwszej :D). 
Ugryzłam kawałek złożonej tabliczki, miękko, gładko i bezproblemowo uległ mym zębom, w sekundzie uwolniło się kakao, tłustość czekolady wysunęła się na prowadzenie, zaraz dogonił ją karmel, dodał słodyczy i maślanej delikatności. W całości wyraźnie czuć było oba elementy, stały na tym samym miejscu, krem gdzieś zginął ze swoim smakiem, dając od siebie jedynie chrupiący efekt. 
Nawet przez chwilę nie było za słodko, czekolada skończyła się zdecydowanie za szybko. Otoczki samej bym nie zjadła, ale tu smaki wzajemnie się uzupełniały, dopełniały, łagodziły i mieszały. Bez niej nie byłoby tak fajnie, obniżała poziom słodyczy, dodała mocny akcent kakao i  nie zdominowała  karmelu. 
Krem choć pozornie nie wyczuwalny nie był bez znaczenia, łączył warstwy, spoił całość, dodał jej miękkości i delikatności. Mimo, iż w każdym elemencie pojawiło się słowo "tłusto" i "słodycz" w odpowiednich formach to nawet przez chwilę nie było "za bardzo". Jakość, wykonanie, za to należy się plus, gdyż podczas każdego gryza to się czuje. Całość była kakaowa, karmelowa, maślana, mleczna i słodka, idealna pod względem konsystencji, karmel był ciągnący, ale nie twardy, czekolada pękała pod naciskiem, lecz szybko się rozpływała, a kryształowe kawałki chrupały nie skazując przy tym zębów wysiłek. 
Słodycz nie zwyciężyła, tłustość nie chciała przeszkadzać, pycha. 


Ocena: 6/6
Cena: 16 zł
Gdzie kupiłam: sklep internetowy
Kaloryczność: 550/100g
385 kcal w czekoladzie

24 komentarze :

  1. No nie, teraz Ty?! Czy będę jedyną blogerrką, która jeszcze ich nie jadła? :( Chcę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nie jadlam:) chetnie bym zjadla, musze jej poszukac:)

      Usuń
    2. Nie próbuj, ja po pierwszej czekoladzie Zottera chciałam tylko więcej :D

      Usuń
    3. Nesja, najlepiej chyba przez internet :)

      Usuń
  2. Mniam!Po tym Zotterze u mnoe mam ochote na tego!A szata graficzna bardzo podobna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak spróbowałam pierwszego (biała czekolada) to już tylko chciałam więcej :D

      Usuń
  3. Dostać taką tabliczkę na urodziny to sama radość :D Nazwa idealna. I doskanoała czekolada i doskonałe nadzienie <3
    I sorry, ale dach zawsze powinien być pokolorowany na czerwono, nie ma innej opcji. Tylko czerwień :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja kombinowałam, próbowałam nawet zielonego :D

      Usuń
  4. Tej nie mam, ale życzę sobie podobnego odbioru posiadanych tabliczek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Smak smakiem, ale ..jaka ona jest piękna!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już po urodzinach,ale tuż przed imieninami to mogę taką czekoladę dostać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja też już po, ale mogę dostać ją i bez okazji :D

      Usuń
  7. Ile ja bym dała za możliwość jej spróbowania to Ty nie masz pojęcia nawet. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozostaję chyba jedną z niewielu słodyczowych blogerek, które nie jadły żadnego Zotter'a. Nie rób ochoty. :c
    Myślałam, że zaczniesz coś o szkole i dojrzewaniu pisać, a tu przeszło na zakupy. Dzięki. :D
    Kwintesencja-smaku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Wstęp Ci się udał, naprawdę! A czekolada nie dla mnie, wiem, że to Zotter, ale karmel jest po prostu be i już ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Recenzji Zotterów nigdy za wiele, bo jest tyle ciekawych kompozycji, że jeden blogger nie da rady wszystkich opisać :D
    Zdecydowanie sięgnęłybyśmy po tą tabliczkę zwłaszcza, że nie ma w niej alkoholu a Zotter coś uwielbia go dodawać do swoich wyrobów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to zauważyłam, ale u mnie jak już będzie Zotter to w wersji bezpieczniejszej :D

      Usuń

Podobał Ci się wpis? Masz odmienne zdanie, a może jakieś rady? Chętnie posłucham wszystkiego i wszystkich z osobna. Będzie mi miło, gdy zostawicie ślad swojej obecności ;)