poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nestle, Crocanti Choc

Wczoraj było o marzeniach, dziś również, ale w nieco innej odsłonie. Czasem zdarzają nam się takie, do których dążymy, nie mamy wymówek, nie wmawiamy sobie, że są nierealne, a zwyczajnie robimy wszystko by stały się rzeczywistością. Nie zawsze jest to droga prosta, gładka i szybka niczym nowa autostrada, zdarzają się i takie, do których idziemy powoli, krokami małymi i ostrożnymi, zdarzają się wyboiste, pełne przeszkód, porażek i podnoszenia się po nich. Kiedy w końcu uda nam się osiągnąć to co chcieliśmy, okazuje się, że nie warte było zachodu, nie spełnia oczekiwań, okazuje się niewypałem.
 Chcemy aby w szkole postrzegali nas jako wzór, dobre oceny, wzorowe zachowanie i gdy już to osiągniemy, wypracujemy nauką i udzielaniem  w tzw. "życiu szkolnym", okazuje się, że wystarczy złapanie jednej gorszej oceny, jeden wybryk, a każdy robi nam wyrzuty i obrzuca podejrzliwym spojrzeniem.
Dążymy do awansu w w pracy, zostajemy po godzinach, dajemy z siebie wszystko, w końcu szef nas docenia, mówi o wyższym stanowisku, wyobrażamy sobie podwyżkę i w końcu chwilę na złapanie oddechu, tymczasem okazuje się, że łysy pracodawca tylko się nami wyręcza, pensja wyższa jest o 25 złotych, znajomi pracownicy wypięli na nas tyłek i przestali szanować, a my przez to wszystko nabawiliśmy się depresji i pozbawiliśmy jedynych kilku chwil odpoczynku w tygodniu, przeznaczając je na "porządkowanie pracy". 
Mężczyzna, o którym śniłyśmy latami okazuje się być dupkiem bez uczuć. 
 Sumienie, każdego miesiąca, odkładamy pieniądze, aby wreszcie uzbierać tą upragnioną sumę. Odmawiamy sobie przyjemności, czas ciągnie się w nieskończoność, a słoik jakby zmieniał objętość, bo ciągle wydaje się być wypełnionym do połowy. Po pół roku, roku, dwóch latach, nie ważne, ale pakujemy pieniądze do portfela i idziemy do sklepu, dana rzecz podrożała, nie ma jej obecnie na stanie lub przestała być już tak atrakcyjna - może tak być lecz nie musi. Kupujemy robota kuchennego  i wracamy do domu. Oglądamy, delikatnie wkładamy do pudełka, jakbyśmy trzymali w rękach diament delikatny niczym piórko. Przychodzi czas kiedy będzie nam przydatny, szykujemy, włączamy. Jesteśmy zadowolone lecz przy drugim serniku chodzi głośniej niż stara kosiarka po czym siada, nie wierzymy własnym oczom, jak to mogło się stać, miał być taki cudowny i nieśmiertelny. 
Zauważamy, że nie mamy już figury nastolatki, fałdka na brzuchu magicznie zrobiła się większa, na pupie pojawił się cellulit, a uda "wylewają" się z ulubionych spodenek, kiedy to się stało? Może wtedy gdy zjadałaś trzecią bombonierkę oglądając "Mój Przyjaciel Hachiko" i płacząc ze wzruszenia, że nikt nie kocha Cię bardziej niż Twój  najcudowniejszy pupil. Bierzemy się w garść, nie mogę przecież umrzeć gruba, co pomyśli rodzina gdy nas zobaczy, znajomi nie poznają. Planujemy zrzucić 5 kilogramów, bierzemy się w garść, nie zamawiamy pizzy, z trudem powstrzymujemy atak ślinotoku na widok wystawy z cukierni, pot leje się po przebiegnięciu 5 kilometrów, chcemy się poddać. Ale nie! Następnego dnia biegniemy z podwójną motywacją, jest coraz lepiej, stajemy na wagę. Zbędnych cyferek nie ma lecz w lustrze dalej widzimy fałdkę i za duże uda, za to musimy iść na zakupy szukać mniejszego rozmiaru biustonosza. Myślimy tylko o tym, by cofnąć się dwa miesiące i dokończyć pudełko tych ulubionych ciastek. 

Tylko nie zapomnijmy o jednym. Gdybyśmy nie spróbowali, nie doszli do celu, nie wiedzielibyśmy, czy było warto. 


Tabliczkę otworzyłam niedługo po truskawkowo - sernikowej, chyba po to, żeby czerwone opakowanie więcej nie raziło mnie po oczach. Logo wyparło z miejsca nazwę czekolady i jest jeszcze większe, reszta wiele się nie różni. Po prawej stronie przedstawiony mamy deser i kostki, w których (podobno) został zamknięty. Wyjęłam masywny, 240 gramowy prostokąt, podzielony na 6 rządków, po trzy kostki. Wygląda tak samo jak poprzedni, zaokrąglone, wybulone kostki z wytłoczonym ziarnem kakaowca. Barwa się nie zmienia, za to zapach tak, na mleczno czekoladowy, z wyraźną nutką kakao. Po przełamaniu ukazuje się część jasna, wygląda na gładszą i nieco żółtszą(? :DD), jednak dalej nie jest to różnica diametralna. Podczas krojenia wychodzi, jak łatwo oddziela się otoczka, jedna część zostaje cała, druga natomiast się rozpada, to samo dzieje się gdy kostkę gryziemy, w palcach zostają nam oddzielne kawałeczki. 


Nóż ukazał także jak mało mają nadzienia kakaowego, zawiodłam się, jest to ilość co najmniej połowę mniejsza niż część truskawkowa u poprzedniczki. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko próbować, mimo wszystko wiązałam z nią większe nadzieje. Czekolada wydaje się być mniej słodka, ale nadal jest to poziom słodkości wyższy niż w Milce. Gruba warstwa rozpuszcza się szybko, gładko i tłusto, podczas tego procesu uwalnia delikatny smak słodkiego kakao. Łatwo poradziłam sobie z solidnym zewnętrzem, mogłam więc przejść do nadzienia, sosu niemal czarnego, półpłynnego i gęstego. Proszkowy i słodki, znacznie mniej w stosunku do pozostałych elementów, intensywnie czekoladowy, z jakby nutą gorzkości. Mogłabym go porównać do polewy do lodów, takiej z wielkiej, plastikowej butli. Została już tylko część o smaku waniliowym, urozmaicona o drobinki migdałów, chrupiących i nie poskąpionych. Samo nadzienie nazwałabym raczej mocno mleczno - śmietankowym, nie ma nawet sztucznego aromatu waniliowego, to dobrze, tylko przecież nie taki miał być smak. Nie tłuste, rozpuszcza się gładko, aksamitnie i przyjemnie, ale jest bardzo słodkie. 


Plusują masywne kostki, a całość mogę uznać za niezłą lecz nie chciałabym do niej wracać. Z zewnątrz nie różni się wiele, bardzo słodka czekolada, szybko się rozpuszcza, uwalnia sos, którego powinno być zdecydowanie więcej, na koniec rozpływa się dobra mleczna część ze świeżymi migdałami. Jednak całość jest gorsza, mega słodka, przez to mdła, bez wyrazu. Sernikowa smakowała mi bardziej, miała smak i kwaskowy  element, tu choć zapowiadało się lepiej (przez opis) to jednak pierwsza kostka skojarzyła mi się z wyrobem "mydlanym", potem na szczęście było trochę lepiej. 


Ocena: 3,3/6
Cena: dostałam
Gdzie kupiłam: były w Biedronce
Kaloryczność: 542/100g
       145 kcal w 2 kostkach

23 komentarze :

  1. nie jadłam jej! Sernikowa była rok temu, ale ta nie, jakiś podobny smak. W każdym razie zniechęcona odłożyłam tą grzecznie czekoladę na stół. Co do wstępu, czapki z głów. Powinnam Cię zabić, że przez Ciebie musiałam się skupić przed snem, ale warto było. Powtórzę bardzo dojrzale piszesz... a fragment z ,,Mój Przyjaciel Hachiko" geniusz xDD tak płakałam i wyłam jak oglądałam ten film, że głowa mała :) Tak trzymaj ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne chodzi Ci o Dulce de Leche ;) Haha, ups :D Cieszę się, że przynajmniej nie żałujesz i nie chcesz mnie skopać :D Ja również, cudowny jest :)

      Usuń
    2. oooo właśnie jakoś tak się zwała! :D Co ty bardzo lubię takie filozoficzno-refleksyjne teksty, w końcu jestem na kulturoznawstwie :)

      Usuń
  2. Pięknie napisane! Zawsze warto dążyć do upragnionego celu, dla samego siebie, dla satysfakcji, pragnień i marzeń. Owszem, to wszystko może się stać później pomyłką, niewypałem, ale czasem warto. Może to odmieni nasze życie? :)

    Jadłam ją i zdecydowanie mogę stwierdzić, że jest najsmaczniejsza ze wszystkich :)
    http://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/2015/06/czekolada-nestle-crocanti-choc.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak, może nie, nie wiesz jeśli nie spróbujesz xDD
      Rozumiem, że mogą smakować nam inne produkty, ale jak to?! Jakim cudem w Twojej było tyle tego sosu kakaowego? ;D

      Usuń
    2. Może na ten rok był gorszej jakości? :/

      Usuń
  3. Bardzo dlugie, ale madre slowa! I to, co opisalas takie zyciowe... Najabrdziej zgadzam sie ze szkola i kobieta na odchudzaniu xdd
    A czekolady, powiem szczerze chcialabym sprobowalac,bo uwiebiam serniki,a tutaj mamy jeszcze domieszke migdalow :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Domieszkę migdałów, ale bez "sernikowego nadzienia", ono było tylko w poprzedniej ;)

      Usuń
  4. A ja przekornie zapytam: nie za wcześnie na takie wstępy? Masz 15 lat. Musiałaś kiedyś oszczędzać na robota kuchennego i zastanawiać się, czy jeśli go kupisz, to pod koniec miesiąca starczy Ci na chleb? ;> Chciałabym przeczytać coś od Ciebie, z serca, a nie opowieść o tym, o czym opowiadają ludzie. Jeśli rozumiesz, co mam na myśli.

    Tak jak pisałam, najbardziej kusi mnie czekolada Dulce de Leche. Z desperacji chciałam nawet wziąć tę, ale mnie odrzucił sos. Teraz czytam, że i tak nie było go za dużo, ale skąd miałam wiedzieć? W sumie i tak nie żałuję, wolę czekać na DdL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może za wcześnie, może nie, rozumiem, że ten wstęp mógł Ci się nie podobać, ale pisałam go ja, właśnie po to by wysłuchać waszej opinii. Nie musiałam się martwić czy starczy mi na chleb, nie kupowałam robota kuchennego, ale nie raz na coś oszczędzałam, nie miałam wszystkiego podanego na tacy, a ogólnie chodziło mi o zasadę, o podanie przykładu. Jednak rozumiem co masz na myśli ;)

      Jak zobaczyłam u Natalie to ona miała go trzy razy więcej..

      Usuń
  5. Troche przeraza mnie ze to, ze ta czekolada swieci sie jak wypucowany diament xD A poza tym ani troche mnie nie interesuje, magia Nestle ;)

    Natomiast czytajac wstep mialam wrazenie, ze czytam przemyslenia dojrzalej kobiety po przejsciach ;) Dziewczyno, badz bardziej mlodziezowa, bo cie stare zgredy z blogosfery dojada i pokonaja argumentami ;D

    Przepraszam za brak polskich znakow, ale troche zepsulam sobie klawiature xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, już się do tego przyzwyczaiłam..
      Haha, jeden wstęp nie świadczy już o dojrzałości, wyluzujcie :)
      Spoko, dało się "rozszyfrować" ;)

      Usuń
  6. Nie wiem czy to dobrze, czy źle z Twojego punktu widzenia, ale dla mnie ten wstęp jest właśnie wybitnie niedojrzały. I choć jest smutny, zapewniam, że za kilka lat, gdy go przeczytasz, rozbawi Cię.

    Bardzo chciałam spróbować tej czekolady bo Dulce de Leche całkiem mi smakowała, ale oczywiście w mojej Biedrze jej nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem odmiennego zdania. Uważam, że skoro teraz pisze tak świadome teksty, później jak będzie starsza to będą perełkami. Fakt, można zwrócić uwagę na niedociągnięcia, ale nie zniechęcać! Skoro potrafi wczuć się w problemy starszych świadczy o jej wrażliwości i empatii ;) Ja na przykład za mało czytałam i pisałam w wieku gimnazjalnym i teraz widzę potworne tego konsekwencje. I faktycznie mam ochotę płakać jak czytam teraz swoje teksty. Cieszy mnie, że już tak młode osoby próbują swoich sił w pisaniu! Tak dalej :)

      Usuń
    2. Możliwe, nie wykluczam tego, nie wiem jak będzie, jak widać jednym się podoba, innym nie, każdy ma inne zdanie i każde szanuję.
      Krytykę i miłe słowo wysłucham i za nie dzięki ;)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. strasznie mnie kuszą te czekolady od nestle, mają super koncepcję :) mniam, jak na nie patrzę to nie mogę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie potrafię wyrazić swoich odczuć na temat wstępu.

    Czekolada fajna, ale nigdy jej w Biedrze nie spotkałam, wql moja jakoś zaopatrzona nie jest :O A raczej moje miasto...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz, nie wymagam tego od was :)

      W mojej też nie ma wszystkiego co w innych, więc nie jesteś sama :D

      Usuń
  10. W końcu musi ktoś mądry się znaleźć i wyprodukować takie czekoladki w formie zwykłej tabliczki albo (co by najbardziej nam się spodobało) w wersji batonikowej! Wtedy wszystkie smaki byłyby w naszej szafce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej nie, wolę 100 gramowe tabliczki :) Wszystkie duże czekolady powinny mieć swój mniejszy odpowiednik..

      Usuń

Podobał Ci się wpis? Masz odmienne zdanie, a może jakieś rady? Chętnie posłucham wszystkiego i wszystkich z osobna. Będzie mi miło, gdy zostawicie ślad swojej obecności ;)