Ostatnio ciastkowo się zrobiło, ale nie na długo, zalega mi sporo notatek więc powoli możecie szykować się na czekoladę, czekoladę i jeszcze raz czekoladę, no może wrzucimy coś innego dla urozmaicenia, w końcu czasem trzeba zjeść coś innego xDD
Tymczasem nie plączę się dłużej w swych wyznaniach, lepiej przejdźmy do czegoś bardziej interesującego.
Opakowanie podobnie jak w Creme Brulee Biscuit Bites jest proste, jasne i przejrzyste, biel i grafika przedstawiająca zawartość, przyciąga to wzrok i zachęca do poczynienia zakupu. Po otwarciu kartonu i zerwaniu srebrnej, solidnej folii, niezmiennie ukazuje nam się złota tacka, tym razem mieszcząca 12 jasnych wypieków, które nazwane zostały mieszanką kruchych ciastek z kremowym nadzieniem, niewiadomą jest dla mnie mieszanka, ale cóż.. Prezentują się ładnie, nierówno rozłożony krem nie jest widoczny z każdego brzegu, miejscami grubszy, jednak nie odejmuje to uroku. Złociste na brzegach, z wierzchu jasne, pokryte kawałkami płatków migdałów, a także mocno błyszczące i trochę lepiące. Pachną mocno budyniowo, tylko znów z delikatną, przyćmioną nutą olejku cytrynowego.
Płatki są cienkie, chrupiące i podprażone, ale nie wiem jakim cudem także bez smaku, większość tylko słodka od glazury(?), szkoda, że zupełnie nie migdałowe. Krem jasny i nie jest go dużo, miękki, niegęsty, bardzo proszkowy i tłusty. Mocno słodki, a także znów z dziwnym i nie do końca zidentyfikowanym lekkim posmakiem, najprawdopodobniej cytrusowym, choć w składzie nic takiego nie zawiera, nie do końca to pasuje, ale także zbytnio nie przeszkadza, sztucznawy i znajomy. Ciastka, w których został zamknięty są delikatne, oddzielają się ładnie, lecz łamią podczas zdejmowania kremowego nadzienia. Idealnie kruche, coś także trzeszczy w zębach i zdecydowanie nie jest to produkt mączny, raczej jakby drobne kryształki cukru.
Smaku migdałów nie czuć w ogóle, początkowo chrupią i nadają słodyczy, spoczywają na kruchym, lekkim ciachu, które smakuje mi bardzo, byłoby dobrze gdyby nie za duża słodycz, z wierzchu chwilami podchodząca pod cukrowość. Całość jest krucho - budyniowa, "olejek" przez cały czas konsumpcji jest wyczuwalny, nie przeszkadzający na tyle by chciało się przestać jeść, ale zdecydowanie nie powinien tu być. Wyszło bardzo słodko, trochę sztucznie, a także gorzej niż robiąc na wzór słynnego deseru (:DD). Szybko rozprawiamy się z kruchym herbatnikiem i uwalniamy krem, który wszystko psuje i zdecydowanie jest do poprawy. Nie czuję w nim wanilii, nie czuję śmietanki, a wysoką słodycz i szczyptę chemiczności.
Na pewno znajdą się osoby, którym te ciastka posmakują, znajdą się też takie, które będą hejtować każdy ich milimetr, ja mam co do nich mieszane uczucia, niezbyt mi smakowały, a także nie były na tyle złe by zgarnąć dwóję.
Ocena: 3/6
Cena: prezent, ale podejrzewam,
że tak jak poprzednie 4.99
Gdzie kupiłam: Lidl
Kaloryczność: 569/100g
143 kcal w 3 ciastkach
Takie coś było do kupienia przed świętami w Lidlu? Totalnie nie zauważyłam... Wygląda ciekawie, ale wiadomo, wyszło jak zawsze ;D
OdpowiedzUsuńA no było, było :D
Usuńnie widziałam, ale moja mama byłaby zachwycona... Tylko ok.140 kcal w 3 ciastkach,,, kurde mogłam brać :D
OdpowiedzUsuńMam identycznie jak się położę, chciałabym np wstać po tabletkę, opaskę na oczy itp, ale jak tak się wygodnie ułożę to nie mam sił się ruszyć :D
Nasze mamy chyba mają podobne gusta smakowe, bo moja była zachwycona :DD
UsuńAle zobacz jakie maleństwa xDD
Za bardzo szkoda wygody :D
bo my wygodne kobietki jesteśmy, szlachta nie pracuje :D
UsuńPodoba mi się ich wygląd, sama nie wiem dlaczego, ale na tym koniec. Wiem, że nawet bym ich nie kupiła, ale... takie coś w Lidlu? Nigdy nie widziałam, ale w moim mieście to nie takie dziwne.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie to nie dziwi :D Nie są w stałej ofercie, mogłaś nawet ich nie zauważyć xD
UsuńNie widziałam, ale chcę! Ogółem jestem napaleńcem na ciasteczka każdego rodzaju, a te wyglądają smakowicie nawet jeśli mają 3/6. A i ciekawość mnie złapała: Wolisz pisać recenzje popołudni czy wieczorami? Nie wiem czemu jakoś tak mnie wzięło na pytanie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga z recenzjami słodkości:
wysokipoziomcukru.blogspot.com
Zdecydowanie wieczorem - dlatego też zawsze o tej porze ukazują się posty :D
UsuńJuż zaglądam ;)
Wygladaja ladnie, ale nie ma wow. Jestem fanka migdalow,ale na takim czyms czuje, ze bym sie zawiodla :(
OdpowiedzUsuńZdecydowanie!
UsuńWyglądają nawet fajnie, słodko ale pewnie tylko na jednego byśmy się skusiły tak dla spróbowania :)
OdpowiedzUsuńI tylko na jednym skończyły? :DD
UsuńTak przypuszczamy ale wiadomo jak to w życiu bywa :P
UsuńWygląda ciekawie, ale jak czytam, to szału nie ma. :<
OdpowiedzUsuńNI ma :DD
UsuńA wyglądały tak fajnie..xD
OdpowiedzUsuńChyba za fajnie by tak smakować :D
Usuńo nigdy takich nie widziałam :D w sumie nie odbiegaja bardzo od zdjecia na opakowaniu :3 szkoda ze w smaku sredniawa
OdpowiedzUsuńAż podjechałam do góry, żeby sprawdzić, rzeczywiście, rzadko kiedy to się zdarza xDD
Usuńnie bardzo lubię te smaki więc chyba nie moja bajka
OdpowiedzUsuńNie będę na siłę przekonywać :D
UsuńDzięki Ci dobry człowieku za podsunięcie pisania postów na lekcjach! <3 Teraz wiem jak sobie ''zapełnić'' czas na nudny, przeeeeeenudnym polskim :D
OdpowiedzUsuńCo do ciastek, byłam na nie nieźle napalona, z resztą jak na każdy ich rodzaj (najbardziej na te i na te rożki) i w sumie cieszę się, że ich nie kupiłam ;)
Nie ma za co :D Naprawdę o wiele lepiej czas mija xD
UsuńEj, wcale mnie nie zniechęciłaś! Nadal mam na nie ochotę :) A odnośnie wstępu, w liceum też zdarzało mi się odpłynąć i pisać jakieś teksty alternatywne względem lekcji, np. do pamiętnika. Na studiach też ludzie to praktykują. Na angielskim chociażby mój kolega pisał recenzję filmu na bloga :P
OdpowiedzUsuńTo chyba jeden z nielicznych sposobów jak nie usnąć na najnudniejszej lekcji :D
UsuńW moim mieście ich nie było szkoda bo bym zjadła:)
OdpowiedzUsuń