Od nowa.. i tak leci tydzień, przychodzi weekend i kolejny schemat..
Wstaję rano, idę z mamą do sklepu, jemy śniadanie, sprzątamy.. Instagram i ulubione blogi.. Potem coś tam pichcę w kuchni (kiedy mam wolne ja gotuję xD), resztę dnia spędzam przed laptopem, albo książką i nagle wieczór..
Niedziela, jeszcze gorzej, czasem się z kimś wyjdzie, a tak bezczynne siedzenie i zbieranie materiałów na bloga, a tak normalnie mówiąc, jeszcze większe wpierdzielanie słodyczy niż w tygodniu..Ostatni dzień nazwałam "Dniem czekania na śmierć" :D no spróbujcie mi powiedzieć, że nie jest to trafne określenie xD
I tak z braku pomysłu na wstęp, stworzyłam coś co kompletnie was zanudzi i przedstawi moje jakże ciekawe życie :D
Ach nie, jeszcze raz w miesiącu wizyta u ortodonty, coś się dzieje :D ta jasne..
Nie uciekajcie jeszcze! Czekolada :D nie zapominajmy o czekoladzie. Kto jej nie lubi? No kto? Przyznawać się. Haha, taki żart, wiem, że wszyscy ją kochają :D
Z czekoladami Ritter Sport pierwszy raz spotkałam się będąc dzieckiem, nie pamiętam czy jadłam, czy mi smakowały, zapomniałam o nich i na sklepowych półkach mijałam nie zerkając.
Dopiero nie dawno wzbudziły moją ciekawość, poczytałam recenzje i wiedziałam, że spróbuję, jeszcze raz? pierwszy raz? ale spróbuję.
Po zachwycie białą z orzechami, albo niech będzie tak niepolsko xD White whole hazelnuts i bardzo dobrą pyszną Praline czułam niedosyt, chęć na kolejne smaczne tabliczki..Więc próbuję dalej.
Tym razem: Czekolada mleczna (56,5%) z herbatnikiem maślanym (14%) i kremem mleczno - czekoladowym (29,5%)
Jej ogromnym plusem (jak każdej Ritterki) są grube kostki, każda inna firma powinna brać przykład ;)
Tabliczka ma ciemny, jak na mleczną kolor i ciężko się łamie. Jest twarda, i oddziela się na spód z ciastkiem i górę z kremem. Warstwa czekolady, jest słusznej grubości, słodka, przyjemnie tłusta, w żadnym wypadku nie za i kakaowa - nie powalająco, wiadomo, że nie jak przynajmniej deserówka, lecz ceni się małą obecność. Mleczny krem jest jaśniejszy od zewnętrznego kumpla, lecz spodziewałam się barwy, hmm.. mlecznej? xD ale nie, chyba dobrze, mleczno-czekoladowy, jak słodkie kakao, czyli jest dobrze..
Jest zbity, mocno zbity, wręcz podchodzi pod twardy, gęsty (inteligentnie, jak coś rzadkiego może być twarde? znacie coś takiego? :D) Idealnie gładki, nie tłusty, nie wali margaryną, słodki i muszę to powiedzieć. Początkowe obawy co do barwy nie były słuszne, jest mleczny, wyraźnie mleczny, nie proszkowy, nie jest to mleko do rozrabiania z wodą. Czekoladowy i mleczny.
A gruby herbatnik? Twardy, chrupiący, rozpadający się w ustach. Suchy, minimalnie słodki, ale to naprawdę nieznacznie, żadnych nut soli, czy innych "zakłócaczy", taki neutralny z lekką maślaną nutą - smaczny.
Całość jest bardzo dobra, albo, lepszym określeniem będzie; treściwa. Słodka, kakaowa, z maślanym pierwiastkiem, dobra, tylko coś mi tu zakłócało, coś nie grało, twardość? nie wiem..
Milkowej wersji nie przebiła, nie zmienia to jednak faktu, że do niej wrócę, kiedyś na pewno, dogodniejszy rozmiar robi swoje ;)
*Mała aktualizacja* jakieś dwa w poniedziałek, jadłam jej miniaturkę i była w prost przepyszna, jeszcze lepszy herbatnik - ideał, krem mniej zbity, czekolada cudowna.. Nie kumam o co chodzi, ta dziś prezentowana ma datę ważności jeszcze długą, mniejsza wersja była znacznie lepsza. Miększa, chrupiąca, kakaowa, słodka.. I co ja mam począć? :D
Ocena: 5/6 (dla miniaturki)
Cena: 2,79 (promocja)
Gdzie Kupiłam: Kaufland
Kaloryczność: 555/100g
Wiesz, nie tylko Ty żyjesz rutyną ;) U mnie jest to samo! Niestety tak żyje 98% ludzi na świecie i trzeba się z tym pogodzić :)
OdpowiedzUsuńUwielbią tą czekoladę! Dla mnie jest fenomenalna :D
Niestety..
UsuńPyszna, ale nie najlepsza ;)
Poluję na tą czeko haha :D Ale na tą miniaturką, którą tak zachwalasz ;D
OdpowiedzUsuńU mnie jeszcze nudniejsza rutyna haha. O i zawsze gdy do domu przyjeżdżam (po 15) to ja od razu siadam do nauki O_o Mam mega wymagającą szkołę i czasami uczę się do np. 22
Haha, lepiej dmuchać na zimne :D
UsuńJa to się nigdy do nauki nie mogę zabrać, zazwyczaj uczę się przed lekcją, albo chwilę wieczorem. Współczuję, bo strasznie tak większość czasu poświęcać na książki xD
Czekolada ta, jak i inne Rittery czeka w pudle. Kiedyś będzie debiut!
OdpowiedzUsuńA co do rutyny.. Chyba każdy tak ma :)
Mam nadzieję, chyba powinna Ci posmakować:D
UsuńTa czekolada nigdy mnie nie kusiła więc jej nie kupiłam a jadłam naprawdę dużo RS.
OdpowiedzUsuńTeż mam takie niektóre czekolady xD A jaka Ci najbardziej smakowała?
UsuńCzekolada olympia,kakao mus i wanilia mus,espresso i rumowa te podbiły moje serce:)
UsuńAkurat te, których nie mam.. Olympia mnie ciekawi bardzo, te z musem zresztą też, tylko nie mogę znaleźć, kiedyś spróbuję :D
UsuńU mnie w chemii niemieckiej są te z musem:)
UsuńBędę szukać ;)
Usuńja jadłam miniaturke i gdzieś pałęta się jej recenzja :D
OdpowiedzUsuńRutyna to moje życie! :D Wolę mieć wszystko przemyślane, poukładane niż spontan na całego xD Mnie to stresuje ^^ A co ogólnie do spowiedzi we wstępie, bardzo ona mi się spodobała ^^
I jak? :D
UsuńOj nie, to ja trochę inaczej, z jednej strony muszę mieć zaplanowane posiłki i niektóre sprawy, a jednak lubię tak coś na spontanie :D W takim razie się cieszę :D
nie pamiętam xDDD Ale chyba mi smakowała, bo nie czuję negatywnych emocji w stosunku do niej :D
UsuńOby więcej takich fajnych wstępów :)
Rutyna dobija, ale przecież można coś zawsze zmienić. :) Może jakiś nowy impuls? Zajęcia dodatkowe, nowe hobby? ;) Warto próbować. :D
OdpowiedzUsuńCzekolady próbowałam - baaardzo fajna. :D
Niby można, chciałabym, ale u mnie nie ma nic takiego, zaraz trzeba by gdzieś dojeżdżać, a co za tym idzie, kasa... (lepiej wydawać na słodycze :D)
UsuńFaktycznie rutyna może dobić, ale ja sama mam swoje przyzwyczajeni, które rzadko zmieniam i tak mi jest dobrze. :D
OdpowiedzUsuńCo do czekolady - nie jadłam, ale wiem, że ją chcę. Przypomina mi trochę 3bita, a to mój ulubiony batonik więc sama rozumiesz. :D Zresztą jak ja mogłabym przepuścić coś co zawiera w sobie CIASTKO. No way!
Przyzwyczajenia i ja mam, aż tak nie drażnią :D
UsuńNie przyszło mi to na myśl, ale faktycznie, ale dawno go nie jadłam. Rozumiem, rozumiem, próbuj więc, czekam xDD No tak, nie wyobrażam sobie miłośniczki ciastek, która nie spróbowałaby czekolady z ciastkiem :D
Przyzwyczajenia to jedno, a rutyna to drugie. Ja nie cierpię rutyny i zwalczam ją w swoim życiu. Zresztą, moja praca nie pozwala na rutynę.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, trzeba robić to co lubimy :D A jeśli mogę zapytać, bo nie goszczę tu długo, co to za cudowna praca? ;)
UsuńPraca związana ze sprzedażą w terenie. Dużo jeżdżę samochodem po wioskach plus mnóstwo pracy na telefonie. Sama układam sobie grafik pracy. Klienci na rutynę nie pozwalają :)
UsuńKurcze, super, choć pewnie nie raz jakiś klient wyprowadził Cię z równowagi :D
UsuńMy nie lubimy jak się dzieje za dużo, czasem taka rutyna to oznaki bezpieczeństwa, że nic złego, niespodziewanego się nie zdarza ;)
OdpowiedzUsuńMamy taką tabliczkę ale w wersji mini, czyli rozumiemy, że akurat dobrze trafiłyśmy :) Oczywiście pomaczamy ją w herbacie obowiązkowo :P
To też prawda, ale jednak fajnie jak jakiś spontan się trafi xD
UsuńWedług mnie i mojego doświadczenia - dobrze, ale kto wie, może moja tabliczka była jakaś wadliwa?
No kurczę, znowu maczane :D
Jeśli narzekasz na rutynę, to zapraszam do mnie, żebyś sobie poobserwowała przez tydzień moje życie ;)
OdpowiedzUsuńA co do czekolady, jeśli bardziej smakowała Ci miniaturka, to życzę Ci, żebyś spróbowała tej: http://livingonmyown.pl/2014/12/22/ritter-sport-mini-mix-des-jahres-3-kakao-keks/ Jest milion razy lepsza :) Ach, no i mam nadzieję, że mi 100-gramówka będzie smakować równie mocno co maluch, bo czeka w zbiorach.
Gorzej niż u mnie, nie wierzę :D
UsuńOkej, spróbuję na pewno. Oby, może moja była z jakiegoś wadliwego sortu..